Patrzyłam na kartkę papieru z szeroko otwartymi oczami. Nie wierzyłam w to, co widziałam. To musiał być jakiś żart tych wkurzających małolatów, którym się wydaje, że są zabawni.
Jake spojrzał na mnie pytająco. Podałam mu kartkę.
– To pewnie tylko żar...
– Nie możesz wrócić do mieszkania. – Przerwał mi.
– Przecież nie ma się czego bać. – stwierdziłam.
– To dlaczego trzęsą ci się ręce i głos?
No tak. Byłam przerażona i sama próbowałam się przekonać, że wszystko było w porządku. To wszystko wróciło. Duskwood było moim małym piekiełkiem, które postanowiło ponownie zjawić się moim życiu, tyle że ze zdwojoną siłą, gdyż teraz porywaczowi, o ile istnieje, chodzi o mnie. To do mnie zwrócił i złożył na moje barki ciężar życia tej dziewczyny.
– Nie możesz wrócić. – powtórzył – Ktokolwiek to zrobił, wie gdzie, mieszkasz. Nie jesteś tu bezpieczna.
– Może to głupie z mojej strony, ale muszę tam wrócić. Tam są wszystkie moje rzeczy. – Powiedziałam i ruszyłam w stronę mojego mieszkania.
Gdy stanęłam przed drzwiami, przekręciłam klucz i sięgnęłam po klamkę, drogę zastąpił mi Jake.
– Ja pierwszy.
Wszedł do mieszkania i gestem pokazał mi, abym się nie odzywała. Od razu przywitało go głośne szczekanie Hawańczyka. Rio uwielbia gości i zawsze radośnie ich wita. Po chwili, z dumą, zaprezentował mężczyźnie swoją ulubioną zabawkę – małą, pluszową pandę. Jake powiedział tylko "cześć" i pogłaskał psa po głowie, a następnie kontynuował przeszukiwanie mieszkania. Na jego twarzy pojawił się zawód, że nie udało się tego zrobić w kompletnej ciszy. Przeglądał wszystkie pomieszczenia, szafy i szafki, oraz przesunął dłonią pod stołem i w kilku innych miejscach.
– Czysto. Nie ma żadnych podsłuchów.
– Szczerze mówiąc, kamień spadł mi z serca. – Stwierdziłam. – Chociaż już nawet nie wiem, czy to prawda, czy głupi żart.
– Musimy się przyjrzeć temu listowi.
Usiedliśmy przy stole i oboje oglądaliśmy uważnie kartkę, jednak nic nie znaleźliśmy. W słowach szukaliśmy jakiegoś kodu lub czegoś podobnego, ale to też nie dało żadnych rezultatów.
– Mam pewien pomysł. – powiedział nagle. – Ultrafiolet. Masz taką latarkę?
– Niestety nie.
– Chodź. – poderwał się w krzesła. – Ja mam. Musimy się udać do mojego pokoju w motelu.
Po paru minutach znaleźliśmy się w metrze. Jake ponownie założył kaptur. Ze zdenerwowania ciągle niespokojnie tupię nogami i rozglądam się wagonie. Co, jeżeli on tu jest? Obseruje nas i śmieje się z nas pod nosem.
– Przepraszam. – powiedział cicho młody chłopak. – Wygląda Pani na przerażoną. Czy ten mężczyzna Pani zagraża?
Z początku zdziwiłam się na jego słowa. Po chwili orientuję się jednak, że Jake rzeczywiście wygląda dość przerażająco – kaptur i maseczka niemal całkowicie zakrywają jego twarz, a błękitne oczy wyglądają, jakby lada chwila miały wystrzelić z nich śmiercionośne lasery. Zanim zdążyłam odpowiedzieć, mój towarzysz chwycił mnie za rękę i przyciągnął bliżej siebie.
– Nie pomagasz. – Warknęłam. – Nie, wszystko w porządku, to mój...
Nie mam pojęcia jak go nazwać. Jest kimś więcej niż przyjacielem, ale nie wiem też, czy to odpowiednia pora na nazwanie go swoim chłopakiem. Nie rozmawialiśmy o tym.
YOU ARE READING
Ciąg dalszy właśnie nastąpił | Duswkood |
FanfictionTo miał być koniec. Myśleliśmy, że wszytko, co złe jest już za nami. Zdawało nam się, że będziemy mogli wrócić do starego, spokojnego życia. Jednak byliśmy w błędzie. Ktoś postanowił rzucić mi wyzwanie. Zaproponował mi grę, w której panuje tylko je...