"Czy jest światło na końcu drogi? Czy jest sens w podążaniu za ideałami? Kim staje się bohater, kiedy już nie ma czego ratować? Na ścieżce do przyszłości i teraźniejszości, wielkości i triumfu, staje niespełnialny sen. Ci, którzy jeszcze mają odwagę śnić, robią to w samotności. A co jeśli twój sen staje się twoją obsesją? Położysz kres wszystkiemu. Położysz kres sobie. Twoje łzy, cierpienie, śmiech i złość, wszystko na nic, bo na końcu snów NIE MA JUŻ NICZEGO."
Złość, nienawiść, smutek, wstręt, gorycz, niszczą- niszczą, falują, wędrują, przedzierają się- rozczarowanie, gorycz, smutek, wściekłość. Napędzane, odnawiane, tworzone, niszczone, kumulują się, krążą, krążą- żyją. Pusta przestrzeń. Nicość. A jednak- w nicości tej spoczywa byt- pradawne zło- ukryte, wygnane, uśpione- mimo wszystko, na przeciw wszystkim prawom i wszelkiej logice- istnieje- żyje- budzi się.
Adam nie spał. Patrzył w niebo. Pełne było błyszczących gwiazd. Niektóre lekko pulsowały. Ach tak, minęło już wiele eventów od kiedy Adam pokonał tyrana- Szymona Buddę- i został królem. Wiele gier wzeszło, a wiele innych straciło graczy i odeszło w niepamięć. Tak to już działa. Ludzie go podziwiali, ludzie mu dziękowali, ludzie mu się podlizywali- ludzie go irytowali. To nie było tym czego pragnął. Chciał uwolnić swoich ludzi spod jarzma ciemiężyciela, obalić uzurpatora, ale nigdy nie pragnął zostać władcą. To była zrzucona na niego w ostatniej chwili odpowiedzialność. Nawet nie mógł odmówić. Całe życie był tylko prostym parobkiem, jedwabie i złota nie są dla niego. Ile to ludzi musiało zginąć w pogoni za Robuxami aby on mógł się teraz w nich pławić. Obleśne. Z melancholii wyrwał go dopiero dziwny widok. Jeden z członków Robux Force'a nagle zaczął się glitchować. Adam prędko pomknął po schodach na dziedziniec.
- Rozkazuję ci się obrócić!- krzyknął Adam.
Strażnik ani drgnął. Król obszedł go wokół i oniemiał. Na jego twarzy jawił się robloxowy uśmieszek. Chwilę później rozległo się głośne "OOF!" i klocek ten rozpadł się na milion kawałków. Co się dzieje?! Adam nie mógł uwierzyć własnym oczom. Czyli o tym właśnie szeptali między sobą mieszkańcy. To nie była kolejna plotka czy miejska legenda- to była prawda. Czy to wszystko robota jakiegoś wirusa? Nawet jeśli, to jakiego? Nie miał wystarczającej wiedzy.Pobiegł więc do królewskiej biblioteki. Przeglądał jedną książkę za drugą, te starsze, te nowsze, te o wątpliwym pochodzeniu. Więcej i więcej. Myślał że oszaleje. Trafił jedynie na jakieś głupie mity dla noobów. Nic. Ale jak to? Co teraz?! Czy naprawdę nie ma tu nigdzie niczego co mogłoby mu pomóc? Może i jest, ale skąd on może to wiedzieć. On jest tutaj obcy. Przecież ten pałac należy do Szymona. Szymona? Ach tak- wielki Budda musi wiedzieć coś na ten temat. Może to nawet on mieszał w to swoje brudne Robuxy.
-Adamie, co tutaj robisz o tej porze?- Do pokoju weszła Emla. Uwolniona spod kajdan złego tyrana, zdołała nabyć rozumu. Stała w pięknej nowej sukni przed Adamem.
- Muszę odwiedzić Buddę. Lud miał rację- dzieje się coś złego, a on musi coś o tym wiedzieć.
- Adamie, toż to szaleniec! Niczego się od niego nie dowiesz. Odkąd opętały go Robuxy stracił zdrowy rozsądek. Poza tym i tak nie zechce współpracować. Nie za darmo.
- Nie mam innego wyjścia. Może ma jeszcze w sobie resztkę moralności.
- ...Zgoda- ale Adamie, uważaj na siebie.
- Będę, nie martw się.
Adam wyszedł. Emla patrzyła jak powoli się oddala.Adam schodził nieśpiesznie po marmurowych schodach. Powietrze było wilgotne i śmierdziało stęchlizną. Było tak ciemno, że ledwo dało się cokolwiek zobaczyć, jedynie lekkie zarysy przedmiotów. Co chwilę można było usłyszeć dziwne dźwięki- jakby chichot?
Zbliżał się do celi. Dotknął delikatnie krat, coś w głębi się poruszyło, odwróciło się i zaczęło się w niego wpatrywać szaleńczym wzrokiem. To Szymon. Ten niegdyś władca wyglądał teraz jak żałosny szczur mieszkający w kanałach.
- Ro-robuxy!!!- wykrzyczał i rzucił się w stronę króla przepychając z obłędem ręce pomiędzy metalowe pale.
- Uspokój się! Spójrz czym się stałeś... Co za upadek...- popatrzył True z odrazą.
- Hihihi...hi... No kto tak... Mówi jak... i... Ser... Hihihi!
_ Nadal cię nie rozumiem.
- Bo jesteś noobem!
- Szymonie, to poważna sprawa! Do naszego świata chyba wkradł się jakiś wirus, niszczy wszystkich i wszystko, wiesz coś o tym?
- Co niby noobie?! Ja se tu tylko tak siedze se. I zresztą, co mnie obchodzi to TWOJE królestwo.
- To, że jak zniknie, to znikną też wszystkie Robuxy!
- Nie!
- Tak!
- Nie mogę na to pozwolić... To chyba sprawka edula.
- Że co?
Adam gdzieś już słyszał to imię... Edul... No przecież! W jednej z książek o nim pisało. Ale przecież to były brednie- czyż nie?
- Zaprzyj się jak mówię!- krzyknął Budda- Nie wiem wiele o edulu... Jedynie że był wrodzonym złem i dążył do zniszczenia wszelkiego dobra i zabawy. Kiedyś pewien noob zdołał sprzeciwstawić się jego sile...
- Kto to był? Gdzie mogę go znaleźć?!
- Był to Tesla Blocku. Niestety od dawna jest na wygnaniu. Brak oznak życia, jest chyba offline.
- Ale czemu? Czemu na wygnaniu? Co zrobił?
- No wkurzał mnie no!
- Szymonie rozkazuję ci- pomóż mi odnaleźć Tesle Blocka!
- Co? Nie no weź jeszcze mi się umrze czy coś...
- Dam ci za to Robuxy.
- Robuxy? Kłamiesz!
- Nie kłamię. Przysięgam na moje łącze wi-fi.
Nawet Szymon wiedział, że nie można złamać przysięgi na wi-fi, bo to by oznaczało jego odłączenie, a co się z tym wiążę- śmierć.
- Zgoda noobie!
- A więc szykuj się do wyprawy.
Adam odszedł. Na twarzy Cymona pojawił się mały, wężowy uśmieszek.
BINABASA MO ANG
Roblox Tragedy: True Adam
AdventureW Robloxlandii dzieją się dziwne rzeczy. Gracze zaczynają znikać. Adam musi połączyć siły ze swoim dawnym wrogiem- Szymonem Buddą- i wyruszyć w poszukiwaniu jedynej osoby, która może im pomóc. W drodze czeka ich wiele niebezpieczeństw. Pradawne zło...