Żołnierze byli z tego faktu ucieszeni. Nie musieli ciągle prać mu w mózgu, co zabierało dużo czasu. Narkotyki i sprany już wcześniej mózg robiły swoje w kwestii młodszego.

Petera wszystko zniszczyło. Ten mały chłopiec nie dostał miłego losu. Do tego stopnia, że stał się mordercą, okrutnym mordercą. Bo nie wiedział jak sobie ma radzić inaczej. Wszyscy go zostawili, zgnietli i zostawili ranę na tym bezbronnym serduszku. A chłopiec patrzył się szklanymi oczami, bo nie rozumiał. Tak bardzo nie rozumiał. Bo dlaczego? Co zrobił nie tak?

Zaczął zapominać. Zapominać wszystko. Parker nie pamiętał  większości swojego życia przed tą cholerną  organizacją. Czasem miał nagłe wspomnienia, które mu później nie dawały spokoju. Jednak żył w przeświadczeniu, że się wychował w Hydrze. Że od zawsze był taki i był do tego stworzony. Do zabijania z zimną krwią.

Nie pamiętał swoich rodziców, którzy i tak szybko zniknęli z jego życia. Nie pamiętał  Bena, czy ukochanej May. Nie pamiętał chłopaków z sierocińca, których jeszcze nie tak dawno uważał za braci. Nie pamiętał Avengersów, których uważał za rodzinę. I nie pamiętał Tonego, który był dla niego jak tata, którego tak szybko stracił we wczesnym dzieciństwie.

Ale pamiętał ból. Pamiętał jak na 3 miesiące wzięła go Hydra. I torturowała. Biła za każde nieposłuszeństwo. Przypalała papierosem podczas testów. Robiła na nim eksperymenty wstrzykując coś do jego żył. Pamiętał jak  panika naradzała się, gdy słyszał kroki. Pamiętał jak wbijali nóż w jego ręce. Pamiętał jak krzyczał, jak płakał i jak prosił.  Jak robili coś z jego mózgiem. Nękała, nie dając mu narkotyków. Każąc klękać jak pies, aby dał mu jego pożywienie.

— B-błagam.. d-daj m-mi t-to — jęknął chłopiec z licznymi ranami. Właśnie wrócił z badań. Nad nim stał Smith z chorym uśmiechem. Brunecik jedynie wyciągał drżącą rękę po strzykawkę z płynem w środku. Na jego widok pojawiały się iskierki w oczach. Już nie umiał bez tego żyć, a szczególnie w tym chorym miejscu.

— Masz — rzucił mężczyzna na zimną podłogę, na której chłopak klęczał. Zeskanował go pogardliwym spojrzeniem, zaraz po tym oceniająco prychając. — Brzydzę się tobą.

Chłopak jednak nie zwrócił uwagę na te słowa. Po prostu cieszył się, że to ma.

Pierdolone narkotyki.

Peter pamiętał tylko takich ludzi. Dlatego nie ufał. Nie chciał ufać. Nie umiał ufać. Myślał, że jak nie pokaże, że jest wyżej to ludzie go skrzywdzą. A on nie chciał. Bo to bolało. Tak cholernie bolało.

Po 6 miesiącach go wypuścili. Ponownie był w tym samym mieszkaniu, gdzie się zadomowił na nowo. Jednak czuł, że stracił coś w sobie, przez co zaczął siebie nienawidzić. Czuł cholerną pustkę, którą nie wiedział jak wypełnić.

Więc wypełniał narkotykami i morderstwami.

 Nie umiał na siebie patrzeć w lustrze. Bo wiedział, że coś z nim jest nie tak. Zaczął się jeszcze bardziej wyniszczać i wpadać w różne paranoje. Ciągłe koszmary, w śnie jak i na jawie, paranoja, że ponownie go wezmą do tego cholernego piekła, strach przed niewykonaniem rozkazu.

Parker na co dzień przeżywał wspomnienia stamtąd. To był jego największy koszmar. I musiał radzić sobie sam. Sam przeżywał to wszystko. Bo był pewny, że ludzie i tak by go wyśmieli. Szydziliby z niego, jaki to on nie jest słaby. Tak Peter został nauczony. Że łza, to powód do wstydu i kary.

Szkoda, że nie pamięta jak było kiedyś. Bo by może komuś zaufał? Komuś dał się porwać w ramiona i nie poddać się żądaniom Hydry?

Ale chcieć nie wystarczy. Na to nie ma wpływu.

Dzieciaku, przestań | IrondadWhere stories live. Discover now