The Last Smile

18 3 0
                                    

Znacie te momenty, w których wszystko idzie, jak należy, ale i tak macie takie dziwne uczucie które psuje wasz dotychczasowy spokojny tryb życia. Nie wiadomo jak się tego pozbyć ani skąd przybyło. Znikąd wszystko staje się szare i uświadamiasz sobie, że całe twoje życie jest jedną wielką pustką. Twój umysł wymazuję twoje wszystkie dobre wspomnienia i zamienia je w coś, do czego nie warto wracać.

Czemu cały czas tak się dzieje? Jak duszące jest bycie zamkniętym w swoim własnym umyśle. Nie byciu danym nawet uciec od swoich własnych myśli. Byciu tak przesiąkniętym swoimi złymi wspomnieniami, że nie potrafisz sobie pomóc. Błądząc w swoich myślach jak w niekończącym się labiryncie, czekając, aż ktoś przybędzie. Uratuje cię. Ale nikt taki się nie zjawia. Nikt nie wierzy w to, że można cię uratować. Nikt nie próbuje nawet zrozumieć. Ciebie ani twoich motywów. Ponieważ w ich oczach zawsze byłeś i będziesz tylko złym człowiekiem czyniącym złe rzeczy. Ba, oni nawet już nie uważają cię za człowieka.

Wspinałem się po schodach pustego budynku. Biegłem tak szybko, że moje nogi nie wytrzymywały już ze zmęczenia. Moje buty może i są stylowe i modne, ale tak naprawdę są tak ciasne, że czuję, jak moja pięta krwawi przez pocierający o nią but, przecież te buty to jakiś koszmar.

Czemu narzekasz jak jakieś dziecko Jerome? Myślałem, że nie czujesz bólu.

Spierdalaj, daj mi spokój.

Chyba nikogo nie zdziwi jeśli powiem, że tak nie miało być. Wcale nie miałem być postrzelony i przede wszystkim nie miałem uciekać tu jak jakiś pojebany. Pierdol się Jimbo! Tyle schodów, jakby się nie kończyły. Biegnę i biegnę i biegnę, a te pierdolone myśli nie dają mi spokoju.

Nigdy nie chcą odpuścić. Pożerają mnie od środka i jeszcze chcą ode mnie chęci do działania. Ale jest dobrze, jest dobrze, jak mogło być inaczej. Wszystko jest OK Jerome, nareszcie wszedłeś na samą górę. Drzwi przede mną prawdopodobnie prowadzą na dach. Nagle, bo kurwa jak inaczej usłyszałem kroki. No ja pierdole biegnie za mną. Tak więc zero zmieniania planu.

Biegnąc przed siebie, otworzyłem drzwi. Mhm jestem na dachu tego pierdolonego zwierzyńca. Po moim lewym ramieniu płynie krew, i chociaż uciskałem ranę przez całą drogę na górę, nie dało się uciec od pokrwawienia całego rękawa. W środku rany utkwił nabój, trzeba go wyciągnąć. Chociaż w sumie czemu? Boli, ale podoba mi się to uczucie a poza tym to w sumie nic w porównaniu do tego co przeżyłem. Cały czas uciskałem ranę, plamiąc przy tym moją białą, rękawice.

Czemu to robisz? Powinieneś pozwolić sobie się wykrwawić poza tym kogo to obchodzi. No właśnie kurwa nikogo.

Może jakbym zobaczył, jak z każdej mojej żyły tryska krew, mógłbym odpocząć. Chciałbym pływać w basenie wypełnionym moją własną krwią. Chce, aby moja krew znajdowała się wszędzie gdy kroje moje własne ciało na miliony kawałków. Po pokrojeniu posadziłbym je w Ogrodzie Edena. Chce zerwać moją własną twarz, nie wytrzymuje już z tymi pierdolonymi bliznami. Swędzą w cholerę, irytują mnie. Cały czas je drapie, ale to nigdy nie jest wystarczające, abym mógł coś poczuć, nie wylatuje przez to wystarczająca ilość krwi.

Ahh chciałbym znowu poczuć ten wiatr, był on tak idealny kiedy nie miałem twarzy. To było dziwne uczucie. Jakby moja skóra była wyrywana i poobcinana na mniejsze kawałki, jakby moja skóra się topiła, a ja nie mogłem nic z tym zrobić, nie mogłem nawet warknąć z bólu, nie mogłem się śmiać, mówić ani się uśmiechać, ponieważ każdy milimetr mojej twarzy bolał. Cały czas mogłem czuć moją własną świeżą krew spływającą mi do ust. Wow nawet jak na mnie jest to jedne z najmroczniejszych i najdziwniejszych wspomnień, a jest ich naprawdę dużo. Ale i tak jest ono moim ulubionym. Zastanawiam się, czy jakbym pociągał za swoją skórę przez wystarczająco długi czas to, czy dałbym radę wyrwać moją twarz z powrotem. A co jeśli zerwał, bym z siebie całą skórę. Jezu to jest chore. Ja jestem chory. Zawsze byłem.

jump - Jerome Valeska (one shot)Where stories live. Discover now