06 cyrk odjechał, pedriego zostawili

651 60 18
                                    

Pedri

Prawda jest taka: wszyscy popełniamy błędy i wszyscy robimy głupie rzeczy.

Ale to podobno akurat ja byłem w tym niezaprzeczalnym mistrzem. Cóż, niechętnie musiałem przyznać, że zbyt często nie rozumiałem swoich zachowań. Myślę jedno, mówię drugie, bum! - robię trzecie.

Czasem mówię sobie, że po prostu jestem postawiony pod ścianą. Jak ja to ładnie nazywam - sytuacja podbramkowa - w ten sposób właśnie tłumaczę sobie wszystkie krzywe akcje w moim wykonaniu. Jednak czy pocałowanie jej było koniecznością? Gdzież tam. Ale zrobiłem to tak czy tak. Bo jestem roszczeniowym gnojkiem, bo wydaje mi się, że wszystko mi wolno. Bo chyba nigdy nie ponoszę konsekwencji za swoje czyny i nikt mi nie wytknął jakoś szczególnie moich błędów. Byłem świadomy tego, że naprawdę jestem tylko niedojrzałym chłopakiem i pragnę być chcianym, kochanym, podziwianym, sam nie dając niczego w zamian. Ale czemu? Nie potrafiłem? Nie chciałem? Nie spotkałem odpowiedniej osoby? Byłem kopniętym psychopatą? Tak wiele pytań, a żadnych odpowiedzi. Na szczęście z łatwością przychodziło mi usprawiedliwianie się przed samym sobą, po czym robiłem wszystkie durne rzeczy ponownie.

W dzisiejszy poniedziałek było gorąco niczym w dziewiątym kręgu piekielnym, więc zrobiliśmy sobie z chłopakami męskie popołudnie, spędzając czas w moim basenie za domem. Nasze spotkania bez zbędnego paplania bab nad uchem były niczym pierwszy łyk wody o poranku, gdy masz kaca - po prostu wspaniałe. Odpalaliśmy imprezowe kawałki, piliśmy drinki, zajadaliśmy się chrupkami i lodami, przy czym napieprzaliśmy się ze wszystkiego co nam przyszło na myśl, ale chyba jednak najbardziej z siebie nawzajem.

- W porządku, obgadaliśmy już poprzedni mecz. To teraz coś ciekawszego. Jakieś ploteczki o dupeczkach panowie? - zmrużył oczy Torre, przemawiając do nas powolnym, niskim głosem niczym szef mafii na spotkaniu ze swoimi przydupasami. Za chwilę jednak zatrzepotał mokrymi włosami jak długowłosy pies i cały jego urok prysnął. Popatrzyliśmy każdy po sobie, ale żaden się nie odezwał. Prawdę mówiąc, nie działo się wiele w ostatnich dniach. Skupialiśmy się już prawie wyłącznie na ostatnim meczu oraz czekającej nas imprezie z okazji wygrania ligi hiszpańskiej.

- To może ja zacznę. Pedri pocałował Elenę - oznajmił nagle Ferran, popijając niewinnie swoje mohito przez słomkę. - I mówię pocałował, a nie przelizał. Bo to był tylko całus w usta. Prawdziwy romantyk.

- Torres, ochujałeś do reszty - skrzywiłem się, patrząc jak chłopak rzuca przepraszające, szczenięce spojrzenie w moją stronę. Cisnąłem w jego stronę dmuchaną piłką. Wszyscy patrzyli na mnie z iskierkami rozbawienia w oczach. Zajebiście. Nie miałem najmniejszej ochoty rozmawiać na ten temat. Wolałem udawać, że to się nie wydarzyło.

- No tego bym się w życiu nie spodziewał - zastanowił się Balde. - Czekaj... czyli jest coś między wami?

- Teraz to już tylko gruby mur - rzucił Torres, głupio się śmiejąc. - Elena chyba go nie lubi. W sumie to od kilku dni nie nagrywała nas treningach.

Znów na chwilę zapadła cisza, bo chłopaki zaczęli analizować jego słowa. Ja w tym czasie obmyślałem jakikolwiek inny temat, który mógłby ich zainteresować. Miałem do siebie dystans, ale on też znał swoje granice - w przeciwieństwie do głupoty moich kumpli.

- Ej, ale Ferran ma tak w zasadzie rację. Na pewno ją zraniłeś, stary i dodatkowo narobiłeś niepotrzebnej nadziei - zwrócił się do mnie Fati oskarżycielskim tonem. Ojciec się znalazł od siedmiu boleści. - Musisz ją za to przeprosić, skoro nie zamierzasz się z nią umawiać.

- Chyba cię pojebało. Nawet nie jest mi głupio, że to zrobiłem. Ile ona ma lat, żeby być zraniona po czymś takim? Dwanaście? Weź spierdalaj.

- Przecież to normalna, fajna dziewczyna jest, a ty ją tak traktujesz. Chciałeś ją przelecieć, ale się nie udało czy co? - dopytywał Ansu. - Kurwa, poza tym pracujecie razem. Narobiłeś bigosu jak chuj, Gonzalez.

sytuacja podbramkowa | Pedriحيث تعيش القصص. اكتشف الآن