Rozdział 1

3.5K 162 34
                                    

Kiedy nadeszło zaproszenie, była tam, gdzie zwykle — na sali treningowej. Czuła się tu jak ryba w wodzie. To była jej bezpieczna przestrzeń. Miejsce, do którego przychodziła, gdy czuła się smutna, szczęśliwa, zdenerwowana bądź spokojna. Bywały dni, kiedy nawet zasypiała na jednej z mat, wpatrując się w sklepienie nad sobą, a budziła się dopiero rano. Może to dlatego nie miała zbyt wielu przyjaciół? Cóż, istniał też inny powód...

Anioły to istoty o nieskazitelnej urodzie. Na ich ciele nigdy nie pojawiały się znamiona, zmarszczki, nie zostawały też blizny ani inne niedoskonałości. Szczyciły się tym, że są doskonałe w każdym calu.

A ona? Gdy się urodziła jako pierwsze niemowlę po zakończeniu wojny, nazwano ją jednym z najpiękniejszych dzieci, jakie kiedykolwiek zagościły w anielskiej krainie. Miała błękitne oczy, tak czyste jak bezchmurne niebo, oraz naturalnie jasne włosy. Uśmiechem zarażała wszystkich wokół. Cudowne dziecko Uriel, Anielicy Światłości.

Jakie więc było zaskoczenie wszystkich, gdy dziewczynka skończyła rok i wciąż nie pojawiły się u niej skrzydła. Nigdy wcześniej się to nie zdarzyło, ale nie tracono nadziei. Minął drugi rok, potem trzeci. Nic się nie zmieniło. Zamiast tego dziecko zaczęło przejawiać niepokojące zdolności. Kiedy było bardzo zdenerwowane, przedmioty pod wpływem jego dotyku rozsypywały się w proch. I nie tylko przedmioty. Początkowo nikt nie mówił tego głośno, ale uważano, że wyglądająca niepozornie kruszyna jest dla aniołów karą. Pokutą za rozpętanie wojny...

Z czasem ciche szepty przerodziły się w głośne przytyki, kpiny. Poczucie pogardy i ból spowodowany odrzuceniem powodowały jedynie eskalację zniszczeń dokonywanych przez anielicę za pomocą groźnych umiejętności. Powstałą w ten sposób pętlę wzajemnych krzywd postanowiono przerwać, pieczętując moce dziewczynki. Jej prawą rękę, od nadgarstka po całe ramię, pokryły anielskie runy, które odebrały dziecku wszystko, co odróżniało je od zwykłego, niemagicznego człowieka — nie tylko destrukcyjne zdolności, ale również nieskazitelność urody.

By jakkolwiek przydać się swojej rasie, mimo wypominanych jej na każdym kroku niedoskonałości, postanowiła zacząć trenować. Ćwiczenia zostawiły na ciele ślady, blizny jeszcze bardziej odróżniające ją od pozostałych aniołów, którym tak bardzo pragnęła zaimponować, wpasować się między nie.

Lata mijały. Im mocniej dziewczyna się starała, tym bardziej ją odrzucano. W końcu odebrano jej kolejną rzecz — prawo do nazywania się aniołem. Zaczęto nazywać ją potępioną. Potępioną przez Boga.

Wbrew wszelkim przeciwnościom nie przestała uparcie dążyć do tego, by mimo braku skrzydeł uznano ją za równą innym. Już w wieku szesnastu lat była najlepszym wojownikiem w całej krainie. Jedyną osobą, która mogła ją pokonać, był Gabriel, Anioł Siły.

Lata później niewiele się w tym temacie zmieniło.

– Vittorio.

Obejrzała się przez ramię, słysząc swoje imię.

Białowłosy anioł patrzył na nią pustym spojrzeniem niewidzących oczu. Był ślepy od czasu wojny, ale to spowodowało wyostrzenie innych jego zmysłów. Bezbłędnie rozpoznawał, gdy ktoś kłamał, dlatego to właśnie on przejął władzę w Angelorum. Przy nim zawsze trzeba było się mieć na baczności.

– Mikaelu. – Skłoniła się przed nim nisko. To, że nie był w stanie tego dostrzec, nie miało żadnego znaczenia. Jako Najwyższego Anioła wszyscy darzyli go bezwzględnym szacunkiem. – Masz dla mnie jakieś zlecenie? – zapytała, nie spodziewając się, że charakter jego odwiedzin będzie inny niż zazwyczaj.

Anioły wykorzystywały ją czasem do dostarczania istotnych przesyłek pod granicę bądź odbierania ich. Uważała to za przywilej — w końcu ufano jej na tyle, by powierzyć transport cennych ksiąg albo listów. Czuła się potrzebna, a jako potępiona rzadko miała możliwość doświadczać tego uczucia.

Do nadejścia ciemności [PREMIERA 22.07.2024]Where stories live. Discover now