Rozdział 1.

26.4K 482 886
                                    

Connor. Connor Smith. Mój wróg numer jeden. Nie lubię go, nienawidzę wręcz. Brunet, zielone oczy, wysportowany i koszykarz. Dodać coś więcej? Widać, że jest z niego typ, który uważa, że może mieć „wszystkie". Kiedyś przez przypadek wpadłam na niego, gdy przez swój atak paniki biegłam do toalety. Nie dość, że wydarł się na mnie, bo wpadłam na szanownego księcia, to jeszcze śmiał się na całą szkołę ze mnie tak, że szkoła nie mogła odpuścić mi przez miesiąc. Dlatego go nienawidzę. Kiedy tylko gadam z kimś nowym, zaczyna wypytywać się kto, co i jak. Co ja jestem. Nie dość, że widział mnie w jednym z najgorszych momentów, bo moje ataki paniki są naprawdę mocne, to jeszcze śmie wypytywać się o moje życie. Nie odpisałam. To chyba logiczne. Nie będę spowiadać się takiemu typowi jak on.

Wracam ze szkoły i zmierzam na przystanek. Zazwyczaj tak wracam. Rodzice są w pracy kiedy kończę lekcje albo po prostu nie chce im się po mnie przyjeżdżać. Idę powoli, bo jeden z autobusów właśnie podjechał pod przystanek, a następny będzie dopiero za godzinę. Na przystanek dochodzę po około 10 minutach, więc trochę sobie poczekam. Godzina 14:47, autobus mam na 15:50. Świetnie. Po kilku minutach jestem już na przystanku. Usiadłam na ławce i zaczęłam przeglądać coś w telefonie. Dostałam powiadomienie.

*harry.walkerr zaczął cię obserwować*

Uśmiechnęłam się. Oddałam obserwacje. Zaczęłam przeglądać Instagrama, Snapchata i wszystkie inne możliwe sociale, które posiadałam na swoim telefonie.

Po kilku minutach jakiś samochód zatrzymał się przed przystankiem. Szczerze? Nawet się nie obejrzałam. Zdążyłam tylko usłyszeć jak kierowca otwiera szybę.

- Koleżanka to czeka na autobus?

Usłyszałam ten głos. Usłyszałam ten głos, którego nie chciałam dzisiaj słyszeć. Connor Smith. CONNOR SMITH. Przerzuciłam wzrok na chłopaka, a następnie bez żadnego zainteresowania Connorem, wróciłam do przeglądania sociali.

- Podwieźć cię? Z tego co wiem to autobus jest za jakąś godzinę, więc trochę poczekasz. I tak mieszkamy na tej samej dzielnicy - zapytał swoim cwaniackim głosem.

- Nie, podziękuję. Poczekam - powiedziałam dalej niewzruszona. Nie miałam nawet zamiaru na niego patrzeć, co dopiero siedzieć w jednym aucie.

- Dobra wsiadaj. Nie mam całego dnia. Spieszę się.

- To możesz jechać. Poczekam na autobus, a tobie jak się spieszy, to jedź do domu - powiedziałam, w końcu spoglądając na bruneta, który jak zwykle nie był zadowolony, że coś nie idzie po jego myśli.

- Mam wyjść i zaprosić księżniczkę? Może do tego czerwony dywan? - zapytał patrząc na mnie.

- Tak, poproszę. A teraz jedź do domu i daj sobie spokój.

- Nie będziesz siedziała tutaj czterdzieści minut i czekała na autobus, kiedy ja jadę w tą samą stronę - powiedział przekonując mnie coraz bardziej, ale nie chciałam tego po sobie poznać.

- A co ty taki troskliwy jesteś nagle? Nie masz już się z kogo pośmiać czy co? - powiedziałam, bo coraz mniej chce mi się wierzyć, że ktoś taki jak on ma jakiekolwiek uczucia i się przejmuje, tym bardziej mną.

- Nie, nie martwię się. Wsiadasz?

- Zostawisz mnie w spokoju na chociażby dwa dni jak wsiądę? Mam już cię dość.

- Zobaczę. Nie mogę ci tego obiecać, a teraz wsiadaj.

Nie chciałam się kłócić. Nie chciałam, bo często w takich sytuacjach panikowałam i każdy wie jak to się kończy. Poza tym to byłby drugi raz, kiedy widziałby mnie w takim stanie. Wsiadłam do pojazdu i zapięłam pasy. Siedziałam jak na ścięciu i nawet nie próbowałam niczego dotknąć. Znając moje szczęście zepsuła bym coś szybciej, niż bym to dotknęła. Chłopak chyba zauważył, że coś jest nie tak i spojrzał się na mnie że zdziwieniem.

My evil obsession [KOREKTA]Wo Geschichten leben. Entdecke jetzt