— Jestem prawie pewna, że zmyśliłaś tę historię — Ophelia zatrzymała się na czerwonym świetle i przekręciła głowę, by spojrzeć na przyjaciółkę. 

— Może — Lily wzruszyła ramionami. 

 Światło zmieniło się na zielone, więc Ophelia ruszyła. Przejechała kilka metrów, a do jej uszu dobiegł krzyk przyjaciółki, a potem głośny dźwięk klaksonu dochodzący z lewej strony. Dziewczyna spojrzała w tamtym kierunku i zobaczyła rozpędzone auto. Szarpnęła kierownicą z nadzieją, że jeszcze uda jej się uciec z toru jazdy nadjeżdżającego samochodu. W głowie miała myśl, by nic nie stało się Lily, która była najbardziej odsłonięta. 

***

— Nie ma jej — Victor powiedział, a jego wzrok wbity był w buty. Stali na scenie i czekali aż muzycy pojawią się ponownie na próbie po dwudziestominutowej przerwie. Bruno od razu poderwał głowę i spojrzał w kierunku widowni. Wszystkie miejsca były puste co zazwyczaj było całkowicie normalnym widokiem. — Czemu jej nie ma?

— Może w końcu dostrzegła twój prawdziwy urok, zmądrzała i postanowiła uciec jak najdalej? 

Blondyn oderwał wzrok od swoich butów i przeniósł na swojego przyjaciela. Choć wolała się nie przyznawać, to ta myśl również pojawiła się w jego głowie. Może przesadził ostatnim razem i za bardzo naruszył jej prywatność? 

Ale co go to obchodziło? 

Nie miał w zwyczaju przejmować się takimi rzeczami, bo i po co? Nigdy to nie wypływało tak znacząco na jego życie, ale tym razem było inaczej. Powód nie był mu znany, ale Ophelia zagnieździła się w jego głowie. 

Czuł się bez niej źle. 

— Skąd wiesz, że jej nie ma skoro nawet nie spojrzałeś w kierunku widowni? 

— Nie słyszę jej — zauważył. 

— Nie słyszysz? — Bruno zmarszczył brwi. — Przecież zawsze jest cicho. Czasami zapominam, że tu z nami przesiaduje. 

— Zazwyczaj słyszę jak poprawia się na siedzeniu. Nie jest możliwe, by siedziała w bezruchu od tylu godzin. 

Nie chciał wspominać o tym, że również czuł jej wzrok na swoich plecach. To była intymna informacja, którą wolał zostawić dla siebie. Zakopać głęboko w głowie i przypilnować, by nigdy nie opuściła światła dziennego. 

— Może skamieniała od twojego morderczego spojrzenia? 

— Nie jesteś zabawny — Victor skomentował. 

— Każdego bawią moje żarty. 

Nie mogli dłużej prowadzić rozmowy, bo muzycy zebrali się na scenie. Victor spojrzał na zegarek. Minęło idealnie dwadzieścia minut. Najwidoczniej nikt nie zdecydował się na pojawienie chwilę wcześniej. Zapewne dlatego, że nikt nie chcę przebywać z nim dłużej niż to konieczne. 

Czy Ophelia również?

Postanowił, że nie będzie zaprzątał sobie nią głowy. Nie była istotnym elementem jej życia, więc nie powinna zajmować tak znacznej części jego myśli. Złapał się na tym, że powtarzał to kolejny raz. 

Nie jest znacząca. 

Nie jest istotnym elementem jego życia. 

Bzdura. 

Dawno nie czuł się tak wielkim hipokrytą jak w tym momencie. Lubił ją, choć nie do końca pojmował dlaczego. Ale czy zawsze trzeba mieć powód, by darzyć kogoś sympatią? Przeprowadził próbę do końca, pożegnał się z muzykami i zniknął za drzwiami swojego gabinetu. Złapał za telefon i sprawdził czy nie ma jakiś wiadomości. Było ich kilka, ale wszystkie zignorował, bo żadna nie dotyczyła Ophelii. 

Co się z nią działo?

Jego ciekawość wygrała i wystukał krótkiego SMS'a do siostry. 

Victor: Czemu Ophelia nie pojawiła się na próbie? 

Eleanor: Może miała dość twojego cudownego poczucia humoru? 

Victor: Daj mi jej numer. 

Eleanor: Istnieje magiczne słowo. 

Mężczyzna zacisnął mięśnie szczęki i zablokował telefon. Nie będzie prosił o jej numer, nie istnieje taka możliwość. 

Odłożył urządzenie na biurko i wbił spojrzenie w drewniany blat biura. Nie stracił zdrowego rozsądku. Nie zainteresował się tym tak bardzo. Po prostu chciał wiedzieć i tyle. Nie miał znaczenia fakt, że próba byłą gorsza niż zwykle, bo nie słyszał ciche stukania w klawiaturę i nie czuł spojrzenia na swoich plecach. I na pewno nie miał poczucia winy. W końcu nie zrobił nic wielkiego, gdy wziął jej laptopa do rąk. 

Wariactwo. 

Złapał za telefon i go odblokował, a potem bez większego namysłu wysłał wiadomość do Eleanor. 

Victor: Proszę. 

Eleanor: Zrobię screena i wsadzę go w ramkę. 

Przewrócenie oczami było naturalną reakcją na każdą głupotę, którą pisała, mówiła lub robiła jego siostra. Gdy byli nastolatkami bał się, że gałki oczne wypadną mu z oczodołów albo dostanie przez nią zeza. 

Już chciał odpowiedzieć jej w równie sarkastyczny sposób, ale wtedy jego oczom ukazał się rząd cyfr. 

Spyta tylko z ciekawości. 

jbovska. 

The Melody Book | +16Where stories live. Discover now