To wszystko brzmiało mądrze i sensownie, ale Ophelia wcale nie czuła się spokojniejsza. Może miała zbyt wysokie wymagania? Tak naprawdę marzyła o tym, żeby mogła normalnie porozmawiać ze swoją mamą. Wierzyła, że leczenie jej to umożliwi. Nie wiedziała, że będzie musiała tyle czekać.
— Rozumiem — pokiwała głową, choć wcale nie rozumiała. Nie rozumiała, dlaczego jej mama nie może wrócić. — W takim razie nie powinnam się z nią widywać.
— Dlaczego?
— Chcecie utrzymać ją w stabilnym stanie, prawda?
Zapytała, a lekarz skinął głową.
— Moja obecność sprawia, że mama robi się nerwowa — powiedziała. — Więc nie powinnam jej widywać. Dopóki nie będzie znaczących efektów.
— Panno Edwards, to nie pani wina, że...
— Ja wiem — przerwała mężczyźnie i od razu posłała mu przepraszające spojrzenie. Nie chciała zachować się w ten sposób. — Ale wiem jak na mnie reaguje.
— Czasami, żeby wyzdrowieć, musimy odciąć się od najbliższego otoczenia.
— Wiem — pokiwała głową.
— To pomaga w leczeniu.
— Wiem — powtórzyła.
Naprawdę to wszystko wiedziała, bo słyszała podobne słowa z milion razy. Że to nie jej wina i leczenie pomaga, ale wymaga cierpliwości. Niemal była w stanie przewidzieć przebieg każdej kolejnej rozmowy z lekarzem. Przerabiała to od blisko czterech lat.
— Możemy spróbować za tydzień tygodnie, wtedy pani mama będzie po pierwszych dwóch wizytach u terapeuty.
— W porządku — pokiwała głową, która teraz bardzo ją bolała.
I nie z powodu wczorajszego wyjścia.
***
Nie wiedziała, jak powinna zachować się, gdy stanie twarzą w twarz z Victorem. Rozmyślała nad tym, żeby tego uniknąć i po prostu nie przychodzić na kolejną próbę orkiestry. Ale miała tylko sześć tygodni i całą książkę do napisania. Nie mogła pozwolić sobie na nieobecność. Więc schowała swoją dumę do kieszeni i udała się na kolejną próbę orkiestry. Wszyscy już byli na swoich miejscach, a Bruno wyglądał jakby miał zasnąć na siedząco.
Lily pisała, że do późna siedzieli w barze karaoke, więc jego stan był adekwatny do ilości wypitego alkoholu. Ophelia pomachała mu nieśmiało, a ten skinął w jej kierunku głową. Po chwili obserwowała, jak nasuwa na nią kaptur. Prawdopodobnie nie chciał, żeby Victor zobaczył jego bladą twarz i worki pod oczami. Dziewczyna czuła, że blondyn z chęcią znęcałby się nad swoim przyjacielem, gdyby zobaczył w jak złym stanie jest.
Dla czystej zabawy i dlatego, że podczas ostatniej próby Bruno dawał mu nieźle w kość.
Zajęła swoje miejsce i wyciągnęła laptopa. A po chwili okazało się, że wcale nie musi stawać twarzą w twarz z Victorem, bo ten wszedł na scenę i od razu stanął do niej plecami. Ich spojrzenia nie spotkały się. Nawet na malutki ułamek sekundy. I to ją pocieszało. Nie chciała wiedzieć jakim spojrzeniem ją obdarzy po ich prawie pocałunku.
Zauważyła, że jego dłoń jest owinięta w bandaż. To od uderzenia w ścianę? Choć już wczoraj zauważyła, że ma poranione dłonie. Uderzenie w ścianę na pewno im nie pomogło. Dlaczego ktoś, kto pracuje dłońmi, tak mało o nie dba? Raczej żaden dyrygent nie chce mieć połamanej dłoni. Albo palca.
CITEȘTI
The Melody Book | +16
AlteleOphelia Edwards wydała swoją pierwszą książkę, gdy miała osiemnaście lat. Osiągnęła ogromny sukces, gdy książka przekroczyła milion sprzedanych egzemplarzy na całym świecie. Dziewczyna poprzysięgła sobie, że nigdy więcej nic nie napisze. Niestety po...
ROZDZIAŁ 8
Începe de la început