Rozdział 1

104 6 0
                                    

Pov: Nick

Znowu wstałem. Poniedziałek, godzina 6:30. Nie ma nic gorszego niż rozpoczęcie kolejnego tygodnia. Jeszcze dzisiaj dwie kartkówki, w tym jedna z matmy. Nienawidze tego przedmiotu. Poszedłem szybko sie przebrać w biało-czarną bluzę i zwykłe czarne dżinsy. Do szkoły musze dojeżdżać autobusem. Zaraz sie spóźnie. Wziąłem szybko plecak na ramie i tosta w rękę. Nie miałem czasu zjeść go w domu. Moich rodziców już nie było. Obydwoje zaczynają pracę o 6:00.
Była 7:10, o 7:20 autobus odjeżdża, a ja mam jeszcze 15 minut do przystanku. Musiałem zacząć biec. Naszczęście mi sie udało, w ostatniej chwili, ale najważniejsze, że sie udało. Gdy wszedłem do pojazdu, ujrzałem mojego przyjaciela Georga.

-N- Cześć George!
-G- Hej Nick, jak u ciebie?
-N- Tak sobie, zawsze mogło być lepiej, zmęczyłem sie biegnąc na ten autobus. A ty co taki szczęśliwy?
-G- A no wiesz... pamiętasz może Claya? Tego, którego poznałem na treningu rugby?
-N- Ta, pamiętam. Co z nim?
-G- Hm... no dosyć się polubiliśmy... i jesteśmy umówieni dzisiaj wieczorem na naszą pierwszą randkę.
-N- No i świetnie, widze, że się powodzi - zaśmiałem się, ale byłem szczęśliwy z tego co przekazał mi mój przyjaciel.
Razem z Georgem przyjaźnimy się od podstawówki. Jesteśmy teraz w 2 liceum, lecz w różnych klasach. Ja jestem na profilu językowym, a brunet na matematyczno fizycznym. On szaleje za każdym chłopakiem, ale większość w naszej szkole to typowi heterycy, więc bardzo ucieszyłem się na wieść, że wreszcie sobie kogoś znalazł. Wiedziałem, że będzie szczęśliwszy. Niestety jego rodzice nie poświęcają mu w ogóle uwagi i ciągle się tylko kłócą, przez co George też obrywa, mimo iż nic nie zrobił. Moich rodziców często nie ma, pracują w szpitalu, ale jeżeli tylko są to starają się dbać o mnie. Jestem za to bardzo wdzięczny. Widzę, że robią to co w ich mocy.
Rozmawialiśmy tak jeszcze przez chwilę, aż wreszcie dotarliśmy pod szkołę. To liceum jest ogromne. Nadal się tu gubie. Pierwszą mam historię. Pobiegłem szybko pod klasę, zachodząc przy tym do szafki po podręcznik. Chwilę później, równo o godzinie 8:00 zadzwonił dzwonek. Usiadłem obok mojego kolegi Wilbura. Naprawdę dobrze się dogadujemy. Baba od historii troche przynudzała, więc oglądałem anime trzymając telefon pod stolikiem. Dzięki temu lekcja minęła dość szybko. Inne lekcje także. Musiałem iść jeszcze na zajęcia dodatkowe, miałem problemy z językiem niemieckim. Kto go w ogóle wymyślił?
W drodze na korki dostałem sms, był to sms od mojej mamy.

Mama <3
Cześć kochanie, dzisiaj nie masz zajęć z niemieckiego, pani jest chora. Mnie i taty nie ma w domu, będziemy dopiero jutro rano. Zostawiłam ci pieniądze na stole na jakiś obiad. Tylko prosze, zrób lekcje. Miłego dnia słonko.

Bardzo ją kocham, jest przemiła. Zawróciłem, więc w stronę domu. Założyłem słuchawki, leciała moja ulubiona piosenka "I wanna be yours".
Wszedłem na klatkę schodową, po drodze zaglądając do skrzynki na listy. Same gazetki. Szybko wbiegłem po schodach na 3 piętro i zacząłem szukać kluczy w plecaku. Wtedy z drzwi na przeciwko wyszedł jakiś chłopak. Wyglądał na mój wiek. Nikt tutaj nie mieszkał, więc najwidoczniej sie tu wprowadził. Obróciłem się i zacząłem rozmowę:

-N- Hej, mieszkasz tutaj?
-???- Cześć, tak i najprawdopodobniej będę tu mieszkać przez kolejne kilka lat.
-N- O to super, ja mieszkam na przeciwko Ciebie. Nick jestem, a ty?
-???- Ja jestem Karl, miło cię poznać.
-N- Może byśmy wyskoczyli na jakąś pizze dzisiaj wieczorem? Poznamy się lepiej.
-K- Jasne, to o 17 przed blokiem?
-N- Okej.

Byłem zadowolony, że nie będę spędzał kolejnego wieczoru sam. Niestety moi przyjaciele mieszkali troche daleko ode mnie, a autobusy nie kursowały o każdej godzinie. Cieszyłem się, że ktoś będzie blisko mnie.

---------------------------------------------------

Hejj, to moja pierwsza książka. Mam nadzieję, że wam się spodoba. Na sam początek 600 słów.

Od zawsze wiedziałem || Karlnapity Onde as histórias ganham vida. Descobre agora