Rozdział 2 - Naelektryzowani

13 0 0
                                    

Jennifer jęknęła siadając na krześle. Dotkliwie poczuła konsekwencje spędzenia połowy nocy w nowych butach. Przeklinała się w myślach, że ich nie rozchodziła. Rozejrzała się po stole, na którym chwilę wcześniej pojawiły się jej ulubione potrawy. Nałożyła z kilku po trochu na talerz i zaczęła pochłaniać w zatrważającym tempie. Wcześniej rzadko piła alkohol, zawsze w ukryciu, więc nie miała pojęcia, że w połączeniu z ekscytacją rosnącą z godziny na godzinę przez cały dzień i kilkugodzinnymi tańcami, spowoduje u niej taki głód. Nie zastanawiała się nad tym, dopóki kobieta siedząca obok nie zechciała wyrazić swojego zdania na ten temat.

- Och, Jenny, nie sądziłam, że tak szczupła i delikatna osóbka może tyle zjeść w tak krótkim czasie.

- Nic specjalnego, Kathryn, jestem wygłodniała po całym dniu. - Jenny wzruszyła ramionami i dołożyła sobie sałatki makaronowej.

- Kochana, na szczęście inne przyjęcia, na które pewnie będzie zabierał cię ojciec, nie będą tak suto zastawione. A gdyby były, to dam ci dobrą radę, zacznij się ograniczać. - Kobieta puściła oczko do dziewczyny

Jenny była zaskoczona słysząc takie uwagi. Tak jakby był to interes jej towarzyszki, właściwie czyjkolwiek interes. Dziewczyna spojrzała na Kathryn. Kobieta około czterdziestki, mocno przy sobie. Jennifer właściwie nie wiedziała do końca, czyją żoną jest Kathryn, czy może ma jakieś ważniejsze stanowisko w firmie ojca. Wiedziała jednak, że nie może puścić takiej uwagi mimo uszu. W normalnych okolicznościach zapewne jej twarz pokryłyby rumieńce i odłożyłaby widelec, ale teraz, gdy miała sposobność, a drinki dodały jej odwagi, zdecydowała się powiedzieć:

- Faktycznie, powinnam może posłuchać, szczególnie od kogoś takiego jak pani, Kate. Jak się domyślam, pani nie miała szczęścia usłyszeć takich uwag w swoim czasie.

Kobieta otworzyła usta i natychmiast się zaczerwieniła. Odpowiedź nastolatki mocno ją zaskoczyła. Jenny widząc jej konsternację, wsunęła do ust ostatni kęs i wstała od stołu. A właściwie to zamierzała wstać, zamierzała też tak samo szybko odejść, ale coś poszło nie tak. Przez to, że przyjęcie trwało już kilka dobrych godzin, zmysły dziewczyny, jak i jej równowaga, nie działały w stu procentach dobrze. Zupełnie zapomniała o zranionym dzień wcześniej kolanie, więc przestała na nie uważać. Usiłując wstać, zahaczyła nim o krzesło Kathryn. Krzyknęła z bólu i zarazem z przerażenia, kiedy zdała sobie sprawę, że za moment runie jak długa.

Ale tak się nie stało. W ostatniej chwili złapały ją silne męskie ręce. Mężczyzna natychmiast podniósł ją, aby mogła swobodnie stanąć.

- Ach, dziękuję panu, nie wiem co bym bez pana zrobiła, niezdara ze mnie. - Wygładziła sukienkę. - Jak mogę panu podziękować, panie... - Urwała, gdy podniosła oczy na twarz swojego wybawcy. - Stradlin. - Dodała szybko i pochyliła głowę, nadal nerwowo gładząc jasny materiał sukienki.

- Nie potrzebuję żadnych szczególnych podziękowań. - William zauważył zmieszanie dziewczyny, nie był jednak pewien skąd się ono wzięło. - Liczę natomiast, że pozwolisz się zaprowadzić do altany, odpoczynek chyba ci się przyda. - uśmiechnął się.

Will wziął Jenny pod rękę i powoli podprowadził ją do nieodległej altany. Miał nadzieję, że dziewczyna nie podsłuchała rozmowy, jaką kilkanaście minut wcześniej prowadził z jej ojcem. Chciał jednak sprawdzić, czy na pewno nie jest świadoma planu sporządzonego przez mężczyzn, a przy okazji wybadać grunt, czy obejdzie się bez jej uświadamiania. Ciągle bił się z myślami, czy małżeństwo w celu ochrony Jenny to dobry pomysł, ale obiecał staremu przyjacielowi przynajmniej bliżej poznać jego córkę. Taki miał zamiar.

Altana miała niezbyt szerokie wejście, w środku była wyłożona miękkimi poduszkami, a nastroju dodawało delikatne światło wpadające z ogrodu. W środku nie było żadnej lampy, gdyż altana służyła domownikom głównie do popołudniowej drzemki w letnie dni.

Jenny opadła na poduszki z cichym westchnieniem. William zdjął marynarkę, odłożył ją na bok, a następnie usiadł blisko dziewczyny, ale na tyle daleko, aby czuła się swobodnie. Znali się przecież ledwie kilka godzin, a już skończyli sam na sam w odosobnieniu. Ta, widząc to, poprawiła się, aby usiąść wyżej, lecz widząc, że mężczyzna jest w bezpiecznej odległości, nie odsunęła się.

- Mam nadzieję, że nic ci się nie stało. Ta rana wygląda dosyć poważnie. - Will wskazał na rozbite kolano dziewczyny.

- Nie, skądże, przewróciłam się wczoraj na rolkach, a że gapa ze mnie, to zahaczyłam nogą o to cholerne krzesło. - Dziewczyna natychmiast zakryła usta dłońmi. Alkohol być może splątał jej nogi, ale na pewno rozplątał język. - Przepraszam. - Dodała cichutko i zaczęła skubać odstającą skórkę przy paznokciu.

- Nic się nie stało. - Roześmiał się Will. - Jesteś w końcu dorosła. Nie będę ci już przeszkadzał, odpocznij chwilę, żeby nie przytrafił ci się większy wypadek. - Powiedział mężczyzna, widząc zmieszanie dziewczyny.

- Panie Stradlin, proszę zostać. - Dziewczyna chwyciła go za rękę, gdy tylko zdążył się lekko podnieść, jednak od razu cofnęła swoją dłoń. - To znaczy... Miło mi się z panem siedzi. - W nieśmiałym uśmiechu ukazała rząd równych, białych zębów.

Wyglądała prześlicznie, pomyślał Will. Naelektryzował go nagły gest dziewczyny. Nie wiedział, czy nie chciała mu zrobić przykrości, czy może naprawdę chciała spędzić z nim czas, ale chętnie oparł się z powrotem.

- Mów mi Will, William, jak wolisz, tylko nie Stradlin. To zostawmy dla współpracowników i całej reszty.

Naelektryzowana była również Jenny. Przez całe swoje dotychczasowe życie nie miała zbyt wielu kontaktów damsko-męskich. Reece nie tolerował towarzystwa chłopców, tak więc jego córka miała na koncie jedynie przelotny pocałunek z kolegą z ławki w szkolnej toalecie. Jednakże relacja ta, choć zdawała się dziewczynie perspektywiczna, zupełnie nie wypaliła. Teraz, gdy tak dojrzały i przystojny mężczyzna jak Will Stradlin, zechciał spędzić z nią choć trochę czasu sam na sam, poczuła się w końcu dorośle. W końcu poważny człowiek nie zadawałby się z małolatą. Spojrzała na Willa z zaciekawieniem. Miał zamknięte oczy. Rozpiął górny guzik koszuli. Jego klatka piersiowa unosiła się z każdym oddechem. Pewnie delektował się świeżym nocnym powietrzem. Po jego skroni spływała kropelka potu. Jenny przełknęła ślinę, poczuła falę gorąca napływającą w całym ciele.

Odgarnęła włosy za ramiona. Powoli przesunęła dłoń ku dłoni Willa i dotknęła palcami jego palców. William otworzył oczy i spojrzał na dziewczynę. Zerknął na ich stykające się palce, po czym przebiegł wzrokiem po całym jej ciele. Odgarnięte, lekko rozczochrane i mokre od potu włosy, ogromne zielone oczy, rozchylone zalotnie usta. Zastanawiał się, czy Jenny zdawała sobie sprawę z tego jak kobieco wyglądała w tamtej chwili. Spojrzał niżej, na jej szyję padało delikatne światło z zewnątrz, dekolt sukienki luźno spoczywał na jej biuście, lekko odsłaniając linię między piersiami. Dziewczyna widząc, dokąd wędruje wzrok Williama zaczęła głębiej oddychać. Poprawiła ramiączko sukienki, niby od niechcenia, ale potem ustawiła ramiona w taki sposób, że odsłoniła jeszcze centymetr. Przez pocieranie o tkaninę, sutki dziewczyny stwardniały, poczuła przyjemny ból, jak wtedy, gdy wychodziła z basenu i owiewał ją chłodny wiatr.

Will ze zdumieniem spostrzegł, że Jenny nie miała tej nocy górnej części bielizny. Szybko powrócił wzrokiem do twarzy tej jakże pięknej osóbki. Na policzkach miała wypieki, wpatrywała się w niego. Oboje nawet nie zauważyli, kiedy Jenny przysunęła się bliżej.

Gdyby w tej chwili, ktoś zajrzał do środka, mogłoby się zrobić dla Willa nieprzyjemnie. Facet po czterdziestce, sam na sam z nowo poznaną nastolatką nigdy nie wygląda dobrze. Dziewczyna przysunęła swoją twarz do jego twarzy. Czuł na swoim policzku jej gorący oddech. Domyślał się, co może się zdarzyć za chwilę i tak mocno, jak podobało mu się zainteresowanie towarzyszki, tak samo bardzo nie chciał, aby sytuacja zaszła za daleko.

- Która to godzina? - Odchrząknął, spoglądając na zegarek. - Na mnie już czas. - Szybko podniósł się z posłania. - Cieszę się, że mogliśmy spędzić dzisiaj trochę czasu. - Poprawił koszulę. - Mam nadzieję, że Ty również. - Uśmiechnął się i pospiesznie wyszedł zostawiając dziewczynę samą.

Oszołomiona jego nagłym zerwaniem się, nawet nie odezwała się słowem na pożegnanie. Leżała przez chwilę w ciszy, próbując uspokoić emocje. W końcu wstała, aby wrócić do wychodzących powoli gości. Jej wzrok przykuł jednak ciemny materiał w kącie. Cóż, pomyślała, Williama czeka przynajmniej jeszcze jedno spotkanie z nią. Pytanie tylko, czy zostawił swoją marynarkę przypadkowo czy specjalnie.

You've reached the end of published parts.

⏰ Last updated: Mar 06, 2023 ⏰

Add this story to your Library to get notified about new parts!

TRY TO LOVE MEWhere stories live. Discover now