rozdział 65

79 2 0
                                    

Jaime przygarnął ją do siebie i znów przywarli do siebie ustami. Pocałunek trwał długo, a mężczyzna przytulał ją mocno do siebie. Brienne nie wiedziała, czy to pod wpływem wina, późnej pory, jego uroku czy też może jej własnego zepsucia, ale bardzo pragnęła Jaimego. Tak bardzo, że było to niemal bolesne. Czuła, że policzki jej płoną, zupełnie jakby miała gorączkę, cała zresztą drżała z pożądania, ucisk w podbrzuszu sprawiał, że nie potrafiła ustać spokojnie w miejscu, kręcąc się w ramionach mężczyzny, a ciepło ciała Jaimego, który wciąż przytulał ją do siebie, chroniło przed zimnem. Zaczęła się zmagać ze sprzączką przy jego pasku, aż musiał pokierować jej ręką, żeby zapięcie puściło. Jego palce też drżały, kiedy ją rozbierał. Walka najpierw z paskiem, a potem ze sznurówkami spodni nieco wytrąciła go z równowagi. Brienne oderwała się od niego na chwilę, żeby zdjąć sobie buty, a potem spodnie razem z bielizną i z powrotem przywarła do niego mocno.

Wtuliła się ufnie w jego ramiona, a Jaime, nie do końca wiedząc dlaczego, przytulił ją do siebie mocniej, niż to było potrzebne. Odwróciła ku niemu twarz – a może wcale tego nie zrobiła, tylko on odnalazł ustami jej rozchylone w niemym zaproszeniu wargi. Kiedy później o tym myślał, nie mógł sobie przypomnieć. W każdym razie stało się: pocałował ją raz, potem drugi, mocniej, namiętniej. Zatracił się w tym pocałunku do tego stopnia, że zupełnie nie umiałby odtworzyć nic, co stało się dalej. Jedyne, co pamiętał, to że czegoś takiego nie przeżył nigdy wcześniej. Nawet nie przypuszczał, że może być aż tak – że można do tego stopnia kogoś pragnąć, chcieć go wchłonąć w siebie, a zarazem drżeć z obawy, że się go skrzywdzi – że można kogoś dotykać z taką nabożnością, z taki zachwytem, że da się do tego stopnia zatracić własne granice i zespolić się z kimś, i że rozkosz może być zarazem przyjemna i aż tak bolesna.

Brienne też nie potrafiłaby nazwać tego wszystkiego, co stało się jej udziałem, bo przepełniało ją niczym woda kipiąca z czajnika zostawionego na palenisku – nie dało się nad tym zapanować. Był ogrom czułości, a zarazem chęć opiekowania się i oddania w opiekę... Był lęk przed obnażeniem się i jednocześnie ogromna ufność... Były rozkosz i błogość przemieszana z bólem i smutkiem, ale i euforyczna radość... Po raz pierwszy w życiu Brienne była aż tak bezradna wobec własnych uczuć. A co więcej, nie mogłaby powiedzieć, że jej się to nie podoba.

Wreszcie Jaime odsunął się od niej powoli, sprawiając, że kobieta spojrzała na niego rozczarowana, aż musiał się powstrzymać, żeby się nie zaśmiać. Dobrze wiedział, że chciała od niego więcej, ale nie nauczyła się jeszcze żądać od niego przyjemności tutaj, tak jak żądała jego poddania się na placu treningowym. Zamiast ponownego pocałunku objął ją mocno, a Brienne westchnęła cicho, czując jak dłoń Jaimego przesuwa się powoli coraz niżej po jej ciele. Było jej gorąco i z każdym kolejnym dotykiem czuła się coraz bardziej krucha i rozbrojona. Jaime pieścił ją delikatnie, koniuszkami palców lekko muskając jej piersi, aż sutki kobiety pod jego dotykiem stały się twarde i nabrzmiałe.

Usta mężczyzny odnalazły jej policzek, ten naznaczony zaróżowioną, pomarszczoną lekko blizną po zębach Kąsacza i Brienne spięła się lekko w jego ramionach, rumieniąc się jeszcze mocniej niż dotychczas, kiedy ją tam pocałował. Żadna z blizn, które nosiła, nie sprawiła jej ostatecznie tyle przykrości, co ta. Chociaż mieszkańcy Winterfell w końcu przyzwyczaili się do tego widoku, przez długi czas właśnie ta blizna była pierwszym, na co zwracano uwagę, gdy patrzyło się na kobietę. Jaimemu jednak zdawała się ona zupełnie nie przeszkadzać. W końcu już wiele razy zdołała się przekonać, że jej wygląd nie był czymś, czym mężczyzna specjalnie by się przejmował.

Brienne drgnęła, kiedy usta Jaimego zsunęły się niżej, na jej szyję, a potem odnalazły blade, nieco wypukłe krawędzie blizny na ramieniu, ciągnące się dalej wzdłuż obojczyka i schodzące nieco na lewą pierś, stanowiące pamiątkę jej spotkania z niedźwiedziem w Harrenhal. Kobieta zadrżała mocniej, spróbowała wysunąć się z jego uścisku, osłonić dłonią, nagle zawstydzona przed nim swoim wyglądem, ale Jaime szepnął jej kojąco kilka słów, na ułamki sekund przerywając pieszczotę i to sprawiło, że z powrotem rozluźniła się pod jego dotykiem.

Oathkeeper || Game of Thrones | BraimeWhere stories live. Discover now