Manekin

72 6 9
                                    

Było południe, choć pod ziemią trudno ocenić jaka jest pora dnia bez zegarka. Wiele metrów pod Nowojorską szkołą znajdowało się bowiem sporej wielkości laboratorium, i to nie byle jakie, to tutaj właśnie trenowali Nowojorscy bohaterowie, Ghostforce. Tego dnia jednak ani Mike'a, ani Liv, ani Andy'ego w nim nie było, był za to czwarty z bohaterskiej czwórki, Buszek, wraz z byłą członkinią oraz mentorką obecnego Ghostforce, panną Jones.

Kobieta naprawiała właśnie jeden ze swoich wynalazków który został uszkodzony podczas poprzedniej misji. Pomagał jej w tym Buszek stojąc obok niej podawał swojej stworzycielce różne przedmioty o które go poprosiła. Ten z uśmiechem na monitorze podawał jej je i patrzył jak naprawia zepsute urządzenie.

W pewnej chwili kieszeń na fartuchu Jones zadrżała a z niej wydobyło się ciche brzęczenie którego ta będąc bardzo zajęta nawet nie usłyszała w przeciwieństwie do pomarańczowego androida który spojrzał na kieszeń i włożył do niej rękę wyjmując z niej telefon na którym pojawiła się nowa wiadomość od Mike'a. Buszek korzystając z nieuwagi panny Jones spojrzał co wysłał Mike. Odpalił wiadomości i klinką na zdjęcie aby je powiększyć, jego oczom ukazało się zdjęcie głupio uśmiechniętego Mike'a stojącego i fotografującego Liv krzyczącego na brata który na kolanach chyba próbował jej coś wytłumaczyć co raczej mu dobrze nie wchodziło.

Na monitorze robota zaświecił się szeroki uśmiech a z jego głośnika wydobył się krótki chihot. Po chwili ustał a Buszek lekko spóścił wzrok. Widział jak słońce ogrzewa ich twarze, jak chmury spokojnie płyną po błękitnym niebie a w powietrzu unosi się zapach liści, trawy i kwiatów, jak dziaci bawią się na huśtawkach roześmiane jakby ta chwila miała trwać wiecznie... Buszek bardzo im tego zazdrościł...

- Panno Jones... - odezwał się android.

Kobieta nic nie odpowiedziała. Pomarańczowy bohater widząc brak reakcji z jej strony odwrócił się do niej i szarpną ją lekko za fartuch. Gdy to również nie poskutkowało szarpnął ją za rękaw przez co Jones w końcu otrząsnęła się z naprawczego transu.

- O, wybacz Buszku, za bardzo się wciągnęłam. - powiedziała zdajmując gogle z oczu i uśmiechając się. - O co chciałeś zapytać? -

Android spojrzał wpierw na telefon w swojej ręca a potem spojrzał na twarz Jones i spytał z niepewnie uśmiechniętym wyrazem twarzy:

- Czy mógłbym wyjść z labu na powierzchnię? -

Jak tylko z głośnika Buszka wyleciała ostatnia sylaba zdania z twarzy kobiety zniknął miły uśmiech a oczy pociemniały. Gdy tylko Buszek to zobaczył jego świecące usta również opadły poziomo. Widział, że Jones chce coś powiedzieć ale jedyne co słyszał to " Eee... " albo " Yhh... ". W końcu jednak wzięła głęboki wdech i położyła swoją półprzeźroczystą fioletową dłoń na ramieniu robota.

- Posłuchaj Buszku... - zaczęła. - Wolno ci opuszczać laboratorium tylko gdy jest taka potrzeba, nie możesz wychodzić bo tak ci się chce, niewiadomo co lub kogo spotkasz na swojej drodze i jak może wykorzystać fakt, że jesteś robotem. -

- Ale... - zaczął zdanie android ale jego zdanie szybko zostało zakłucone przez Jones.

- Żadnego ale Buszku, nie jesteś człowiekiem, nigdy nie byłeś i nigdy nie będziesz! - przerwała mu surowszym tonem kładąc mu lewą rękę na drugim barku.

Buszek stał chwilę z otwartymi ustami i patrzył na zmarszczone brwi swojej stworzycielki, po chwili jednak panna Jones uspokoiła swój wyraz twarzy. Po tym Buszek zamknął usta u się lekko wyszczeżył.

- Dobrze... - odpowiedział starając się zachować uśmiechnięty wyraz twarzy.

Panna Jones też się lekko uśmiechnęła choć raczej po to aby załagodzić sytuację i odwróciła się z powrotem do zniszczonego sprzętu.

- Podasz mi śrubokręt Buszku? - zapytała i wystawiła rękę do tyłu.

Jednak android ani jej nie odpowiedział, ani nie podał jej narzędzia do ręki. Kobieta odwróciła się zatem i... Buszka nigdzie nie było...

- Buszku? - spytała.

Odpowiedziało jej jedynie echo...

W tym czasie Buszek uciekł do innych części podziemnego laboratorium. Biegł długim korytarzem z popękaną podłogą, zapajęczynowanymi i zarąśniętymi ścianami po to aby ostatecznie skręcić i wejść do starego schowka w którym zamknął się na klucz. Potem odwrócił się, oparł o drzwi i usiadł chowając swoją ekranową twarzyczkę w kolanach i zaczął lekko płakać. Ściskał mocno pięści a ze swiecących na kremowo oczu spływały równie świecące łzy znikające na końcu ekranu. W końcu uderzył mocno w podłogę a jego oczy zaszły czerwienią, wstał i wrzasnął na cały głos. Z wściekłości rozwalił metalową szafkę, kopnął stare krzesło które się rozpadło i przewrócił regał z którego pospadały książki i pudła z różnymi pamiątkami Jones.

W pewnym momęcie robot przewalił starą szafę zza której wypadł biały manekim z oderwaną lewą ręką. Buszek zauważył go o strzelił w niego swoją mocą solarną aby ten nie przywalił o ziemię. Manekin po chwili chwiania stanął na swojej podstawie i spuścił głowę do dołu. Wtedy oczy androida znów powróciły do swojego kremowego koloru a twarzy nie była już zła, jego oczy były okrągłe i patrzyły z zaciekawieniem na plastikowe znalezisko. Wtedy jego oczy lekko błysnęły.

- Już wiem... - szepnął cicho do siebie.

Złapał manekina za talię i postawił go na środku małego schowka. Zaczął też uważnie przeglądać każdy kąt pomieszczenia a takrze po mnim chodzić przekładając i przesówając przedmioty aby odsłonić inne.

Po chwili po postawieniu z powrotem na nogi regału Buszek zayważył w rogu pokoju dużą ilość metalowych belek. Pomarańczowy bohater patrzył na nie chwilę, potem spojrzalł na manekin a później znów na belki i uśmiechnął się szeroko.

- Nigdy nie będę człowiekiem, tak? To zaraz zobaczymy... - powiedział szyderczo i wziął do jednej ręki trochę belek a do drugiej manekina.

Wybiegł szczęśliwy ze schowka i nawet nie zauważył, że uderzył głową manekina Jones w brzuch która z niepokojem szukała syna po laboratorium. Buszek za to pobiegł do innego pokoju gdzie zamknął się na dobre. Wziął do ręki skrzynkę na narzędzia skąd wyjął niewielką piłkę.

- Buszku? - spytała panna Jomes pukając do drzwi.

Buszek nic nie powiedział a nawet gdyby jednak jej odpowiedział to piła zagłuszała wszystko, nawet najgłośniejszy krzyk. Tak więc Jones musiała niestety odpuścić sobie próby skontaktowania się z robotem i tylko czekać aż skończy piłować metalowe belki. Jednak nawetpo godzinie, ani po dwóch głośne dźwięki z pokoju nie ustawały a jedynie zmieniały się z piłki na szlifierkę lub na spawacz.

I tak to trwało aż do połódnia gdy Buszkowi w końcu zaczynała kończyć się energia boo, wtedy też android wszedł do swojej kapsuły uprzednio dobrze zabezpieczając drzwi do pokoju w którym pozostawił manekin. Nikt nie mógł tam wejść poza pomarańczowym androidem. Buszek był z tego powodu bardzo zadowolony, z uśmiechem szedł do kapsuły i równie uśmiechnięty wyłączył się w kapsule. Czół, że to już niedługo... już niedługo... już niedługo zostanie człowiekiem...

Ghostforce - CzłowieczeństwoTempat cerita menjadi hidup. Temukan sekarang