Winter, cold, sweater weather cz. I

224 24 1
                                    

"¿Quién dijo amigos?
Si te conozco más desnuda que con ropa
Si me saludas con besitos en la boca
Si se te va la mano con un par de copas"

 - Matko jedyna, jest mi tak zimno - wyjęczał i wybiegł na murawę, która mieniła się pośród styczniowego słońca. Mimo kurtki, komina, dwóch par spodni, bluzy i podkoszulka, Pedri miał wrażenie, że zaraz zamarznie. Wiatr przenikał go do szpiku kości. Nienawidził zimy.

- Spokojnie, ja cię rozgrzeję - oznajmił radośnie Xavi, która właśnie kazał im przebiec kilkanaście kółek wokół boiska. Większość drużyny jedynie wzruszyła ramionami, im też nie było za ciepło, jedyną osobą która zwróciła uwagę na 20 - latka był Gavi, jednakże nie wynikało to ze złości spowodowanej ćwiczeniami, a więzią, która ich łączyła.

- Ja też mogę - musnął wargami jego ucho i pobiegł dalej, jak gdyby nic się nie stało. Pedri jedynie pokręcił głową, kiedyś wpadną przez nieuwagę młodszego.

- Zastanawia mnie jedno - zaczął Eric i spojrzał na Pedro, który nadal drżał jak osika na wietrze.

- Ile stopni jest na tych twoich wyspach, że po takim wysiłku tobie nadal jest zimno - dokończył za niego Ansu, który miał wrażenie, że zaraz ściągnie kurtkę i będzie biegał w krótkim rękawku.  Dwudziestolatek spojrzał na nich z przymrużeniem oka.

- Musicie kiedyś do mnie przyjechać, to się przekonacie - oznajmił z uśmiechem i kątem oka spojrzał na Ferrana, który uznał ten pomysł za wyjątkowo dobry. Tydzień na Wyspach Kanaryjskich pośród słońca, wody i plaży, z dala od chłodu Barcelony, brzmiało jak marzenie.

- Ale naprawdę współczuję twojej przyszłej dziewczynie, to trochę tak jakbyś spał z lodówką w łóżku - zaśmiał się Robert, który był przyzwyczajony do takiej pogody. Ba, wręcz przeciwnie.. uważał, że jak na styczeń to w Barcelonie jest niesamowicie ciepło. Reszta aż się bała pomyśleć, jak wygląda zima w Polsce.

- Myślę, że nie będzie jej to przeszkadzać - oznajmił sucho Gavi i odszedł w sobie tylko znanym kierunku.

- A temu co się stało? - zapytał Ferran.

- Humorki - westchnął Pedri. Doskonale wiedział, co się stało Pablo. On bardzo chciał się ujawnić, ale według starszego to nie było takie proste, w życiu nie liczyły się wyłącznie takie wartości, jak miłość.  Reputacja też miała swoje znaczenie.

- Co powiecie na to, żeby przyjść dzisiaj do mnie i się napić? - wypalił nagle Ferran, który ostatnio czuł się wyjątkowo samotny. Jego dziewczyna była zajęta własnym życiem, a on praktycznie nie wyściubiał nosa z mieszkania, poza treningami i meczami. Nikt go nie ostrzegł, że życie po dwudziestce będzie takie ciężkie.

- W sumie... czemu nie? - wyszeptali najmłodsi członkowie drużyny, wszyscy poza Pedrim, który znany był z nienawiści do imprez, co wszyscy szanowali, w końcu nie każdy jest rozrywkowy, ale Torres go potrzebował. Nikt nie działał na niego tak kojąco

- Błagam cię, przyjdź - wyszeptał i ścisnął go mocno. Żaden z nich nie spodziewał się, że z oddali obserwuje ich pewien osiemnastolatek z Sevelli.

- Zobaczę, co da się zrobić - Pedri posłał mu smutny uśmiech i odszedł w kierunku szatni, gdzie czekał już na niego Gavi. Kipiał ze złości.

- Dlaczego pozwalasz, żeby wszyscy cię dotykali, skoro nienawidzisz kontaktu fizycznego - warknął i spojrzał w te oczy, które urzekły go od samego początku. Starszy odwzajemnił spojrzenie i stanął naprzeciwko swojego kochanka.

- Nie widzisz, jaki jest zmęczony ostatnio? Jak nic go nie cieszy? Jak... - zaczął, ale cały wywód przerwały mu usta Gaviego. Młodszy czasem nie mógł znieść tego altruizmu i empatii, on taki nie był. Z jednej strony podziwiał Pedriego ze tę postawę, z drugiej strony mógł czasem pomyśleć o sobie.

- A ty nie widzisz jaki TY jesteś zmęczony? Nie dostrzegasz tego, że nie sypiasz? Tego, że schudłeś? Tego, że.... - Dolna warga Gaviego zaczyna drgać, a co jeśli on go unieszczęśliwia?

- Mi vida, nie płacz - Pedri podchodzi do niego i opatula go swoimi ramionami, to daje im obu złudne wrażenie bezpieczeństwa. Są na to za młodzi, wszystko dzieje się za szybko.

- Po prostu boję się, że pewnego dnia cię stracę - szepcze w jego szyję. Uczucia go przygniatają, wszystko jest takie przytłaczające.

- Nic takiego się nie stanie, obiecuję - zapewnia i gładzi jego włosy. On też ma dosyć, ale nie daje po sobie tego poznać. Chce robić za oparcie, być podporą, ale ma dopiero dwadzieścia lat, jest jeszcze dzieckiem.  Noce, które spędza bez Gaviego, są pełne bólu oraz płaczu.

- Idziemy dzisiaj na imprezę do Ferrana? Prosił mnie o to? - pyta i chyba nieświadomie przysuwa swojego ciało do niego, Pablo uśmiecha się na ten niewinny gest.

- W sumie możemy - oznajmia i ustami przesuwa po szyi starszego.

- Gavi nie teraz - Pedri odsuwa go delikatnie od siebie, napotykając smutne tęczówki. Pablo ma powoli dosyć tej sytuacji. Rozumie, że świat nie może się dowiedzieć, ale ich przyjaciele? Spędzają ze sobą tyle czasu wolnego, że naprawdę ciężko jest utrzymać te palące dłonie przy sobie. Gavi niekiedy marzy jedynie o tym, by poddać się dotykowi Pedriego, ale to nie jest możliwe, ponieważ on buduje mur wokół siebie za każdym razem, gdy ktoś jest w pobliżu.

- Kiedyś będziemy musieli im powiedzieć. Chyba, że wcale nie chcesz się ujawniać - warczy i odsuwa się gwałtownie od niego. Nie spodziewa się, że całej rozmowie przysłuchuje się zaciekawiony Eric.

- Oczywiście, że chcę ale... - Jego głos się łamie, smutek wyraźnie pojawia się na twarzy.Nie wie, jak rozwiązać tę sytuację.
- Ale? - Gavi pyta zniecierpliwiony. Kipi ze złości, za którą jest mu wstyd, ale nie potrafi jej przezwyciężyć, ma dopiero osiemnaście lat.
- Kocham Cię - mówi i przyciąga go do siebie. Nie chce się kłócić, nie ma na to nastroju.
- Ja ciebie też, a teraz chodź, musimy się przygotować na tę imprezę - mówi i porusza w zabawny sposób brwiami. Pedri wybucha śmiechem i kręci głową.
- Jeśli liczysz na coś więcej, to nie ma szans, mamy godzinę - cmoka i rusza w kierunku auta. Gavi podbiega do niego i obejmuje go w pasie, usta skierowane są na jego szyję.
- Zawsze możemy się spóźnić - szepcze.

Oboje wychodzą z szatni, w której pozostaje jedynie Erik, patrzący się w jakiś punkt na ścianie. Mężczyzna trzyma w dłoni swoją koszulkę i zastanawia się: co tu się do cholery wydarzyło?

One shots  ~ Pedro González López x  Pablo Martín Páez GaviraМесто, где живут истории. Откройте их для себя