Rozdział 17

7.4K 322 6
                                    

Gdy smacznie spałam, poczułam muskanie ust na mojej szyi, które sprawiło, że uniosłam kąciki ust, odczuwając przyjemne mrowienie. Było to jak delikatne przywitania ranka, które rozpoczynały nowy dzień. Słyszałam szum wody, co sugerowało, że ktoś zaczął dzień od porannej kąpieli. Nie zamierzałam jeszcze wstawać, dlatego wtuliłam się głębiej w poduszkę, pozwoliłam sobie na jeszcze chwilę słodkiego lenistwa, zanurzając się w głębokim śnie.

Uniosłam ledwo swoje powieki, czując, jak promienie słońca przebijają się przez firanki, które delikatnie migotały w świetle poranka. Uśmiechnęłam się, podnosząc się z łóżka. Dziś wyjątkowo mi się spieszyło. Musiałam poinformować w pracy, że wróciłam, odzyskać swój telefon, a przede wszystkim skontaktować się z Matthew.

Pognałam pod prysznic, szybko odświeżając swoje ciało, nie tracąc ani chwili na zbędne zwlekanie. Po wyjściu założyłam szlafrok i zrobiłam delikatny makijaż, pozostawiając moje włosy falowane, jakby przyjemnie wpasowywały się w poranny chaos. Zastanawiałam się, co mogłabym dzisiaj założyć z mojej skromnej kolekcji ubrań. Ostatecznie wybrałam białą długą sukienkę na krótki rękaw, ozdobioną dwoma eleganckimi guzikami z przodu. Była zwiewna i lekka, idealna na letni dzień, kiedy słońce grzeje nieubłaganie. Dobierając do tego buty, moje oczy zaczęły szukać torby, ale nigdzie jej nie było. Zdenerwowana schodzę na dół, poszukując Marcela, który mógłby mi pomóc.

Wpadam do kuchni, a tam zastałam całą czwórkę, patrzących na mnie z wyrazem tajemniczego zaniepokojenia. Ich spojrzenia sprawiły, że mój puls przyspieszył. "Szukam mojej torebki," oznajmiam, starając się zachować spokój, ale serce mocniej mi zabiło w piersiach. "Usiądź," odpowiada Marcel, wskazując wolne krzesło. "Ale..." zaczynam protestować. "Siadaj," warczy chłodno, przerywając moje argumenty. W jego tonie było coś, co sprawiło, że instynktownie podporządkowałam się jego wskazówkom.

Powoli podchodzę do krzesła, siadając na nim z lekkim westchnieniem ulgi. "Ładna sukienka," mówi Lizzie z uśmiechem, a ja wdzięcznie jej dziękuję, czując, jak ciepło rozpromienia moje wnętrze. Widzę, jak Marcel kładzie na moim talerzu trochę owoców oraz rogalika. Później sięga po dzbanek i nalewa do mojego kubka herbaty. Patrzę na niego zaskoczona jego niespodziewaną troską, ale zarazem wdzięczna za ten gest, który trafia prosto do mojego serca.

Nikt więcej nie zwraca uwagi na Marcela. On bezproblemowo rozmawia z Alanem, który skupia się na swoim jedzeniu, a ja czuję się jakbym była odizolowana od reszty świata, tonąc w własnych myślach i emocjach. "Jakie masz dziś plany?" pyta Carol, wycierając usta. "Mam parę spraw do załatwienia," odpowiadam mechanicznie, choć w mojej głowie wiruje chaos niezałatwionych spraw.

Wypijam kubek ciepłej herbaty i zjadam kilka kawałków owoców, kiedy odwracam się w stronę Marcela, którego uwaga skupia się na tablecie. "Powiesz mi teraz, gdzie jest moja torebka?" pytam, patrząc na niego z niepokojem, ale otrzymuję tylko beznamiętną odpowiedź. "Zjedz więcej," mówi, wracając wzrokiem do ekranu tabletu.

Westchnęłam z niedowierzaniem, dłubiąc w rogaliku, gdy Lizzie nagle przerywa ciszę. "Mogłabym się zabrać z tobą? Mam też coś do załatwienia," proponuje, spoglądając na mnie z nadzieją. Kiwam głową z uśmiechem, czując, że jej towarzystwo może być właśnie tym, czego dzisiaj potrzebuję.

Gdy zostajemy sami w kuchni, Marcel nagle wstaje, wychodząc na chwilę z pomieszczenia. Po chwili wraca, trzymając w dłoni moją zaginioną torebkę. "Proszę," mówi, stawiając ją delikatnie na wyspie kuchennej. W moim sercu unosi się uczucie ulgi, widząc ponownie tę dobrze znana torebkę, która przez chwilę była utracona. Zaglądam do środka, sprawdzając, czy wszystko jest na swoim miejscu. Znajduję swój telefon i wyciągam go, zauważając mnóstwo nieodebranych połączeń od Matthew. Zmartwiona ściskam urządzenie w dłoni, ale postanawiam o tym pomyśleć później.

Jesteś moja Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz