ROZDZIAŁ 12 cz.3

89 6 0
                                    

ZANE

– Hej! HEJ! Wszystko z wami dobrze?

Do rzeczywistości przywrócił mnie ocierający się o panikę głos Tiffany. Jej palce wbijały się okrutnie mocno w moje ramiona. Szarpała mną intensywnie, póki do niej nie przemówiłem niewyraźnym głosem.

– Gdzie... gdzie ty byłaś przez ten cały czas?

– Jak to gdzie? Odwalałam za ciebie czarną robotę. – Tiffany założyła ręce na biodra, a widząc moją minę, doprecyzowała natychmiast. – Załatwiłam Zuleikę.

– A co z dzieckiem?

– Wszystko w porządku. Zadbałam, by nic jej się nie stało.

Tiffany wyglądała jakby właśnie przeżyła starcie z armią demonów. Musiała przyjąć sporo cięć szponów wojowniczki, bo jej ubranie dosłownie rozpadało się na moich oczach przesiąknięte wodą, ale i krwią.

– A z tobą wszystko dobrze? – spytałem.

– Tak, tak. Ze mną wszystko w porządku – westchnęła zmartwiona. – Tylko zastanawiam się, co tu robi Mira.

Rozejrzałem się dookoła, orientując się prędko, że dziewczyna leżała tuż obok mnie otulona płatkami śniegu. Była wciąż nieprzytomna. Światło ognia tańczącego na koniuszkach gałązek drzew nad naszymi głowami rozjaśniało jej spokojny wyraz twarzy. Obejrzałem ją od stóp do głów, przekonując się natychmiast, że na całe szczęście nic poważnego jej się nie stało.

Ulga. To uczucie rekompensowało wszelkie trudy. Przysunąłem się do niej i wsunąłem delikatnie obie ręce pod jej głowę. Położyłem ją sobie na kolanach, nie zwracając uwagi na wzburzoną Tiffany.

– Nie powinno jej tu być – stwierdziła z goryczą w głosie.

– Wiem – warknąłem w odpowiedzi. – Ale nic już na to nie poradzimy.

Mira poznała nasz sekret wcześniej, niż się Tiffany wydawało, ale nie przyznałem jej się do tego. Starałem się wziąć w pełni odpowiedzialność za ten incydent, bo czułem w głębi serca, że jej los leżał w moich rękach.

– Musimy jej pomóc – powiedziałem.

– O czym ty mówisz? Skazaliśmy ją na śmierć! – Tiffany uniosła się gwałtownie. – Każdego zwykłego człowieka, który dowie się o naszym istnieniu, czeka śmierć z rąk Centrali. Dobrze, o tym wiesz. Ja o tym wiem! Nie rozumiem, po co wmawiasz sobie te głupoty. Nic ich nie powstrzyma. Ona jest już martwa.

Rozumiałem doskonale, co poprzez gniew chciała wyrazić dziewczyna. Tiffany dzierżyła na swoich ramionach ciężar przegranej z niesprawiedliwym prawem Centrali wymierzonym w jej rodzinę. Współczułem jej, ale nie zamierzałem bezczynnie czekać, aż Mirze coś się stanie. Właśnie dlatego tu przybyliśmy.

– Zane? – Mira otworzyła oczy oszołomiona. – Co... co się stało?

– Już wszystko w porządku. – Uśmiechałem się do niej uspokajająco, odganiając przykre myśli. – Jak się czujesz?

Przyjaciółka zamiast odpowiedzieć obdarzyła mnie szerokim, nieadekwatnym do sytuacji uśmiechem, którym chyba starała się mnie pocieszyć. Jej oczy błądziły mętnie w przestrzeni. Zupełnie nie ogarniała sytuacji.

Spojrzałem na Tiffany. Wyglądała, jakby już żałowała utraty nowej przyjaciółki, choć jeszcze nic się nie wydarzyło.

– Zbierajmy się w drogę powrotną – powiedziała smutno. – Pójdę po dziewczynkę.

 – Pójdę po dziewczynkę

Oops! This image does not follow our content guidelines. To continue publishing, please remove it or upload a different image.
W blasku żywiołu. Błyskawica ✅Where stories live. Discover now