POV Pedri

Po tym jak znajomi mnie zawołali , podszedłem do nich, a Lili została przy barze. Zauważyłem, że dziewczyna Gaviry wstaje i idzie w stronę baru. Dalej nie miałem pojęcia co się działo odwróciłem się z powrotem do znajomych i kontynuowałem rozmowę. - O czym gadacie? - do rozmowy przyłączył się Pablo. - Stary Gonzálezowi wreszcie udało się zaprosić Hernández jako osobę towarzyszącą rozumiesz to?! - Wyrzucił mój kumpel, z którym właśnie rozmawiałem. Kurwa nie potrafi trzymać języka za zębami. - Ta - rzucił z pogardą. Na chuj tu w ogóle przyszedł i po co chłopak powiedział o Lili.

Mijały kolejne minuty jej dalej nie było, na początku pomyślałem, że w łazience zagadała się, którąś z dziewczyn ale wszystkie z nich tutaj były, nie było tylko jej. Minęło 20 minut zerwałem się z kanapy odszedłem od znajomych i udałem się do łazienki. Otworzyłem drzwi z myślą, że ją tam zastanę.

Tak się stało ale nie w taki sposób w jaki bym chciał. Leżała nieprzytomna na płytkach. Zamarłem. - Boże Lili... - powiedziałem cicho. Po chwili podbiegłem do dziewczyny klęknąłem obok niej, nachyliłem się nad nią by sprawdzić czy oddycha. Próbowałem przywrócić jej przytomność ale na marne. - Lili obudź się! Błagam.. - To ostatnie co powiedziałem.

Do łazienki wpadł Pablo, a za nim cała reszta. Wszyscy widzieli jak trzymam nieprzytomną Lili w ramionach. - Co tu się stało! - Zaczął krzyczeć i podbiegł do mnie i Lili. - Co jej zrobiłeś! - Były w nim nerwy. Patrzył na mnie jakbym zabił kogoś z jego rodziny. - Nic jej nie zrobiłem Gavira! To nie byłem ja, znalazłem ją tutaj nieprzytomną. Lepiej spytaj swojej dziewczyny co się stało. - Mówiłem dalej trzymając Lili w ramionach jedną ręką gładziłem jej policzek. Młodszy Hiszpan rzucił mordercze spojrzenie blondynce, która stojąc w drzwiach nie wyrażała żadnych emocji. Widziałem jak w duszy triumfowała z tego co zrobiła.

- Przecież ja nic nie zrobiłam. Ufasz bardziej temu idiocie!? - Wysyczała jak z resztą zawsze to robi. - Chodź skarbie nie będziemy tutaj dłużej siedzieć. To towarzystwo Cię zmienia - Powiedziała z pogardą, w ogóle nie przejęła się sytuacją, która się wydarzyła. Ta dziewczyna tak niemiłosiernie mnie wkurwiała samym swoim istnieniem. - Nie. - Odpowiedział brunet. - Co? - zapytała. - Nie zostawię jej. A to towarzystwo to moi przyjaciele. - Odpowiedział na co blondynka westchnęła jakby w ogóle się tym nie przejęła. Podeszła wręcz bliżej nas. Gavi wziął Lili i również próbował ją budzić.

Ja za to wstałem popatrzyłem na Hernández i podszedłem do blondynki. - Co jej podałaś! - Zapytałem ją cały w nerwach wskazując na Lili. - Nie wiem o czym mówisz. - Rzuciła. - Kurwa wtedy przy barze co jej podałaś! - Mówiłem w coraz większej złości. Blondynka ciągle udawała, że to nie ona. - Zadzwońcie po karetkę.. Szybko. - Powiedział młody Hiszpan. Jedyna Sira wyciągnęła telefon. Zadzwoniła na pogotowie. - Jeśli coś jej się stanie.. - Zacząłem. - González jeszcze nie wiemy czy to Nicole. - Wtrącił młodszy brunet. Jak on mógł jeszcze ją bronić. Trzymał Lili na rękach widział w jakim jest stanie i ma czelność bronić tej blondyny. - Dość Gavira. Zostaw ją już mnie, wracaj do swojego misiaczka. Poradzę sobie. - Powoli wziąłem dziewczynę z rąk chłopaka i wziąłem ją na ręce. Była taka.. Bezbronna. Chłopak popatrzył na nas i odsunął się ale nie opuścił pomieszczenia.

POV Gavi

Od razu gdy karetkę zabrała Lili, wsiadłem w auto z Nicole , odwiozłem ją pod pretekstem, że muszę jeszcze wrócić do restauracji bo obiecałem , że w czymś pomogę. - Nie czekaj na mnie trochę mi zejdzie. - Pocałowałem ją i wróciłem do auta. Pojechałem do szpitala, Pedri pojechał razem z ratownikami.

Wszedłem do szpitala i szukałem González'a. Zauważyłem go wchodzącego do jakiejś sali. Tak jak przypuszczałem tam gdzie znajdowała się brunetka. Niepewnie wszedłem do sali, zauważyłem bruneta trzymającego za rękę dziewczynę. Podszedłem do krzesła po drugiej stronie łóżka, gdy Pedro mnie zobaczył popatrzył na mnie. Nie byłem wstanie wyczytać z jego oczu nic, widniała w nich pustka i obojętność w moją stronę. Miałem wyrzuty do niego o to co się stało, a teraz ma czelność siedzieć tutaj przy Lili i do tego trzymać ją za rękę!? - Możemy pogadać? - Zapytałem. Miałem wyrzuty do niego o to wszystko musiałem z nim pogadać.

Chłopak wstał i wyszliśmy przed sale, w której leżała Lili. - Jak mogłeś ją tak omamić -zacząłem. - O czym ty znowu mówisz Gavira. - Był jak na razie spokojny. - Ona tam leży o mało nie zabiła ją ta twoja dziewczyna, a ty masz zamiar mieć do mnie jakieś pretensje?! - Zaczął. - Nie zganiaj tego od razu na Nicole! Ona taka nie jest. - Powiedziałem, broniłem jej bo ten idiota rzucał na nią jakieś ohydne kłamstwa.

- A ty chociaż wiesz jaka ona jest?! Znacie się parę dni, jeśli chciałeś zagrać na uczuciach Lili udało Ci się to gratulacje. - Powiedział.

To prawda miałem wyrzut do Lili o to, że wybaczyła temu dupkowi i przy naszym ostatnim spotkaniu powiedziałem trochę za dużo ale a z resztą sam już nie wiem. - Zachowałeś się jak ostatni chuj. Jej naprawdę zależało. Gdzie byłeś przez ostatnie dni?! Gdzie byłeś kiedy potrzebowała szczerej rozmowy. No tak nie było Cię. Nie pozwolę Ci jej jeszcze raz skrzywdzić. Lili zasługuje na wszystko co najlepsze więc zanim coś zrobisz zastanów się czego tak naprawdę chcesz Pablo Martín Páez Gavira. - Powiedział. Miał racje nie było mnie przy niej kiedy mnie potrzebowała, zostawiłem ją.

W tym momencie zadzwonił mój telefon , to była moja dziewczyna. Razem ze starszym Hiszpanem spojrzeliśmy na wyświetlacz mojego telefonu. Odebrałem. Tak odebrałem przy Pedrim. - Tak? - odezwałem się. - Skarbie wracaj już. Jutro gala musisz być wyspany. - Powiedziała. No tak gala kompletnie o tym zapomniałem. Rozłączyłem się bez słowa. - Pamiętaj jeśli się kogoś kocha, walczy się o niego. - Rzucił w moją stronę González, spojrzał na mnie po raz ostatni i wszedł do sali.

Zostałem sam na korytarzu w bezruchu. Miał racje. Jebany Pedro González López miał racje.

Stay if you loveOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz