Rozdział 3. Wybudzenie się.

10 6 0
                                    

(Perspektywa Sportacusa)

Kiedy się obudziłem wczesnym rankiem. Spojrzałem w stronę okna za którym było widać, że jest jasno co oznaczało jedno. Pogoda się uspokoiła i nie padało. Przeciągnąłem się. Mówiąc szczerze spanie na kanapie to co innego niż w łóżku czy fotelu. Kanapa jest mniej wygodniejsza. Spojrzałem w kierunku łóżka szpitalnego w którym leżał Robbie. Widziałem, że łotr Leniuchowa był dalej nieprzytomny, a obok łóżka stała pielęgniarka która zmieniała mu opatrunek na głowie. Szczerze mówiąc przez noc się rozgrzałem. Powoli usiadłem na kanapie po czym nałożyłem na gołe stopy kapcie. Wstałem z kanapy i podszedłem do grzejnika gdzie były moje ubrania. Sprawdziłem czy wyschły. Wszystko było całkowicie suchutkie. Na szczęście. Wziąłem swoje ubrania oraz buty po czym udałem się do najbliższej łazienki aby się przebrać. Będąc w środku zamknąłem drzwi na kluczyk by nikt przypadkowo mi nie wszedł. Rozebrałem się do bielizny po czym przebrałem się. Szpitalne ubrania poskładałem. Po opuszczeniu łazienki zacząłem iść zanieść piżamę dla odpowiedniej osoby. Gdy tylko to zrobiłem zacząłem wracać do sali Zgniłka by pilnować czy odzyskuje swoją przytomność. Idąc w pewnej chwili zaważyłem dzieciaki razem z Bessie i burmistrzem. Popatrzyli oni w moim kierunku, a ja pomachałem do nich. Sprawiło to, że piątka od razu do mnie podbiegła i przytuliła się. Odwzajemniłem uścisk gładząc na zmianę plecy dzieciaków. Widziałem, że się o mnie boją. Zacząłem ich uspokajać.

-Już, już spokojnie dzieci. Na prawdę nic mi nie jest. Jedynie wczoraj zmokłem.- Powiedziałem z uśmiechem gdy dzieci się po chwili odsunęły ode mnie. Podeszliśmy do niewielkiego stoliku stojącego na korytarzu. Wszyscy zajęliśmy miejsca przy stoliku na który Bessie postawiła koszyk i każdemu porozdawała zawinięte w aluminiowy papier kanapki z sałatą, pomidorem i wędliną. Zaczęliśmy jeść powoli.

-Sportacusie? Czy wiadomo co z Robbiem?- Zapytała się Stephanie. Popatrzyłem na nią wycierając masło z kącika swoich ust. Pozostali również spojrzeli na krewną pana burmistrza. Widziałem po minach dzieciaków jak i Bessie i burmistrza, że nie są za bardzo zadowoleni z pytania Stephanie o zdrowie Robbiego Zgniłka. Westchnąłem cicho spoglądając gdy lekarz nas w pewnej chwili minął. Poparzyłem na dzieciaki.

-Nie wiem. Robbie mocno musiał dostać gałęzią w głowę.- Powiedziałem po czym zacząłem wszystko dokładnie opowiadać. Z jednej strony dobrze, że nikomu więcej się nic nie stało. Lecz z drugiej strony nieco źle się czułem, że Robbie na tym ucierpiał. Przez to, że w porę go nie ocaliłem.

(Perspektywa Robbiego)

Powoli zacząłem otwierać oczy. Moje ramiona, plecy, kolana i głowa strasznie mnie bolały. Uniosłem rękę. Już chciałem przecierać nią oczy gdy zauważyłem kroplówkę. Zaskoczyło mnie to. Spojrzałem czując rękę na ramieniu. Zauważyłem lekarza. Mężczyzna wypytywał się mnie o różne rzeczy ale ja... Mówiłem tylko to co pamiętam. Czyli mało informacji mu dawałem. Nagle ktoś wszedł do sali. Spojrzałem na tą osobę.

Strata pamięciWhere stories live. Discover now