Malutkie bachory kupują gumisie

7 2 0
                                    


- złaź na dół dzieciaku- woła Harry

- ale..,ale ja wyglądam jakby ktoś mi umarł!- mówię schodząc po schodach- czemu ja muszę nosić tą sukienkę? Przecież jesteśmy tylko my. - siadam na Krześle koło mojego kuzyna.

- siostrzyczko, wiesz jaki jest dzisiaj dzień?
- po pierwsze nie nazywaj mnie siostrzyczką, nigdy nią nie byłam i nie będę. Po drugie jest 23 lipiec.
- będę cię nazywał jak chce. Przecież wiem, że jest lipiec ale mi chodziło żebyś powiedziała, że są twoje urodziny. A ja wiem, że ty wiesz o co mi chodziło, bo powtarzam te pytanie co roku, a ty i tak odpowiadasz źle. Czasami mnie wkurzasz malutka.- uśmiecha się

- no dobrze, mam urodziny. Teraz lepiej?- staram się uspokoić emocje.

- tak, a teraz nie rób takiej miny, bo wyglądasz jakbyś właśnie siedziała na kiblu.- idzie do kuchni. Po chwili wraca z tortem w rękach i zaczyna śpiewać piosenkę.- sto lat, sto lat... a kto? Anioł! Zdmuchnij świeczki, bo chcę się dobrać do tego tortu.

i myślę życzenie

- o czym pomyślałaś plując na świeczki?- szczerzy się, bo wie, że trafił w czuły punkt

- zażyczyłam sobie, żebyś w końcu znalazł sobie dziewczynę. Jesteś o 7 lat starszy, a dalej nie masz nikogo. Umrzesz w samotności jak w starych romansach.

Zaczyna się śmiać tym swoim kaczkowatym śmiechem. Od razu czerwienieje a ja spadam krzesła przez jego śmieszny wygląd. Uspokajamy się i zjadmy cały tort. Po jedzonku przyszedł czas na prezenty. Uwielbiany czas przez dzieci.

- proszę moja malutka- podje mi kopertę, z leciutkim uśmieszkiem

-dzięki- otwieram z jak największym skupieniem i po chwili widzę bilet. Nie taki zwyczajny, jest on do Rzymu. Na dodatek w pierwszej klasie. Muszę przyznać, że samolotem leciałam tysiąc razy ale w pierwszej klasie jeszcze nigdy! Rzucam się na mojego kuzyna!

- dziękuje! dziekuje! Naprawdę najlepszy prezent! Czekaj, wyjeżdżam już jutro? Przecież będę musiała się wyspać, a co naszymi grami przez całą noc? Co z rzucaniem się bitej śmietany. Przecież zawsze mieliśmy na to cała noc, a teraz? Będę musiała się pakować.
- naprawdę, doceniam twój prezent, ale czy muszę jechać?
- Angel, to jest twoje marzenie od zawsze i teraz chcesz zrezygnować przez jedną głupia noc? Możemy zrobić taką noc jak wrócisz z Rzymu, Ok?
- No spoko- mówię już nie takim zawiedzionym głosem
- a teraz zmykaj do pokoju się pakować , bo na kolacje będą naleśniki.- uśmiecha się do mnie, a ja zmierzam do swojego pokoju.
Jest on duży, a ściany są w kolorze białym. Jest łożku w koncie ( nie jest one spore, bo nie potrzebuje, gdyż bardzo rzadko jestem w domu) po prawej stronie na prawie całej ścianie, wisi mapa ze wszystkimi miejscami, które chce odwiedzić i które już odwiedziłam. Za to na drugiej stronie powieszone są zdjęcia, które zrobiłam podczas wycieczek. Wyciągam z szafy moja niezbyt spora walizkę i zaczynam się pakować. Skarpetki, jakieś koszulki, spodenki, No i bluza ( choć nie wiem czy ja włożę bo w końcu jest lato). Na szafkę koło łóżka kładę aparat i telefon, żebym nie zapomniała jutro rano zabrać.

————————
Skaczę po walizce, bo staram się ja zamknąć. Z trudem udaje mi się to zrobić, gdyż chyba za dużo rzeczy dałam do walizki.
Zjadam naleśniki zrobione przez Harrego.
Kładę się do łóżka i automatycznie zasypiam.
Następnego dnia budzi mnie budzik a ja staram ukryć się pod kołdrą.
Wstałam i się ogarnęłam. Zeszłam na dół najciszej jak umiałam, choć było to trudne gdyż moje kapcie rekiny strasznie hałasowały . Nie chciałam obudzić mojego kuzyna.
- witam, witam kto tu jest takim śpiochem- trochę się przestraszyłam jego słów, nie wiedziałam, że tutaj jest. Zawsze spał.
- hej- mówię niepewnie- od kiedy ty wstajesz o tej porze?
- ktoś musi cię zawieść na lotniska? Wiem, że zawsze jeździłaś autobusem, ale dzisiaj miałem wolne w pracy, więc postanowiłem, że cię zabiorę- uśmiecha się- masz tam kanapki, zajadaj i się zbieramy.
Siadam na siedzenie a Harry pakuje walizkę do bagażnika.
- No to co, przyszedł czas na pożegnanie?- mówię i przytulam go mocno
- do zobaczenia za tydzień- uśmiecha się i macha na pożegnanie Przechodzę przez wszystkie kontrole i w końcu mogę sobie usiąść na jakimś dziwnie
wygodnym fotelu. Okazuje się, że do lotu mam 2 godziny więc zamierzam pozwiedzać pare cholernie drogich sklepów.
Patrzę na żelki( chodzi mi o to, że patrze na cenę) i od razu zmieniam kierunek. Wiele razy byłam w takich sklepach. Wiele razu opadała mi szczeka na widok ceny. Zastanawiam się, dlaczego dalej mnie to dziwi? Jestem na lotnisku, latają tutaj malutkie bachory z pieniędzmi od rodziców, kupując po kilka paczek takich gumisiów.
Stoję w kolejce do wejścia, które prowadzi do samolotu. Na początku muszę pokazać coś pani, która mówi w jakimś dziwnym języku.
Brzmi jak Chiński. Patrze na innych, co dają tej babie. Aaaa, to chyba bilet. Mam nadzieje, że wystarczy jej go podać bo z niektórymi rozmawia.
————————
Siedzę na rozkładanym fotelu w samolocie. Muszę przyznać, że jestem zaskoczona jak wygląda pierwsza klasa. Przy ścianach są fotele, a na środku stoi ogromny stół z przeróżnymi napojami. Gdy się tak przyglądam, raczej są tylko kolorowe drinki. Ludzie są niemożliwi, chcą, żeby inni upijali się nawet w samolocie. Siadam zrezygnowana na stołku i przyglądam się co by tu wypić.

-witam Madame, czemu siedzi pani taka sama?- mówi młodzieniec, siadając koło mnie- Justin daj tej miłej pani herbatę.-uśmiecha się w moją stronę.

-dzięki- mówię zdezorientowana.

Patrzy się na mnie dziwnym wzrokiem. Jakby chciał mi coś pokazać .

-coś się stało? Tak trochę dziwnie na mnie patrzysz.

-powinienem ci kogoś przypominać. Na pewno mnie pamiętasz. Oglądałaś najnowszy film na Netflix?

-czekaj, czekaj. Czy ty to Louis Wood?- mówię trochę zaskoczona. Sama nie wiedziałam, że znam aktorów.
- taaaa, to ja- widać, że jest dumny z siebie.
Powiem tak w filmie wyglądał lepiej.
- a w ogóle jak się panienka nazywa?
- jestem Angel, ale proszę nie mów do mnie Pani bo ci zaraz herbatę wyleje na twoje włoski!
- uuuu, agresywna podoba mi się

-uważaj paniusiu, bo zaraz zrobi się nieprzyjemnie- zabieram herbatę i staram się odejść, lecz on łapie mnie za rękę przez co siadam znowu na krzesełko

- przepraszam, zachowuje się idiotycznie. Pierwszy raz gadam z rówieśniczką nie z planu filmowego. Nie wiedziałem, że to takie trudne.

- spoko- mówię, trochę zaskoczona, gdyż nie spodziewałam się żadnych przeprosin-tylko uważaj co mówisz

Uśmiecha się leciutko i zaczyna mówić o swoim życiu.
———————
Słuchać głos stewardessy. Każe nam siadać na miejscach, gdyż są pewne problemy w locie.
Wszyscy jak rakiety usiedli. Louis usadowił swoją pupę koło mnie. Nie wiem, czemu ale nie umiem się do niego przekonać. Stara się być miły, mnie o różne rzeczy, ale jednak coś mi w nim nie pasuje.
- Angel weź teraz nie lataj w chmurach! Możliwe, że się rozbijemy! - mówi chłopak
Patrzę na niego zdezorientowana. Czemu on mi mówi, co mam robić.- odczep się- mówię
Do Louisa przychodzi ogromny mężczyzna w czarnych ubraniach. Wygląda jak ochroniarz. Raczej mnie to nie dziwni, przecież on jest bogaty i w każdym momencie ktoś może chcieć go zabić. Szepcze mu coś do uch. Mina Louisa zmienia się na poważną i zaniepokojoną. Pan odchodzi, wyglądał jakby chciał się czegoś więcej dowiedzieć.
- to był Pablo, powiedział mi, że jakiś samolot chce w nas uderzyć. Musi tam być jakiś zakładnik, który możliwe chce mnie zabić.- bladnie mu twarz.
- hej, ale wszystko będzie dobrze, prawda?- mój głos drży. Czy ja wlanie gadam z chłopakiem, który jest śledzony?- kurna ty, tak na serio? !

- uspokój się- kładzie rękę na moje ramie stara się mnie uspokoić choć widać, że on sam ma z tym problem

Słuchać strasznie głośny trzask. Odlatuje nam połowa skrzydła. Potem jedna trzecia drugiego.
- mam nadzieje, że przeżyje!- woła

Você leu todos os capítulos publicados.

⏰ Última atualização: Nov 28, 2023 ⏰

Adicione esta história à sua Biblioteca e seja notificado quando novos capítulos chegarem!

Oczy też ma SłońceOnde histórias criam vida. Descubra agora