Była taka piękna...

Hipnotyzująca...

- Nie ważne.- rzuciłam chcąc zakończyć temat prowadzący donikąd - Nie mów o tym tylko Lance'owi. - poprosiłam patrzac na jasną moc, nie chciałam go zranić - Było - nie ma. Nie ważne. Tylko mu nie mów o dziecku.

Brunet zauważył moje zainteresowanie jego mocą, ignorując moja prośbę.

- A no tak. Ty jesteś daemonem po ojcu. - zaśmiał się i podał mi fiolkę. - Wypij to, to powinno Ci pomóc.

- Jesteś Aengelem? - uniosłam brew zdziowna.

- Byłem dzieckiem gdy doszło do Niebieskiego poświęcenia. Nie miałem wyboru, dlatego potępienie mnie ominęło. Ty jako, że ojciec stał się Daemonem przed twoimi narodzinami, sprawiło, że też nim jesteś. - wzruszył ramionami.

- Masz białe skrzydła? - czułam się jak idiotka pytając o takie oczywistości.

Chłopak zaśmiał się i przytaknął.

- Nie mam też rogów.- poklepał mnie po głowie - Nie wiem czy ty możesz zostać kiedyś Aengelem, tak jak oni. - mruknął wskazując skinieniem głowy na pomniki - Wypij to. Za dwa dni wrócę żeby sprawdzić czy wszystko jest dobrze.

Po tym odwrócił się i odszedł, a ja odkorkowałam fiolkę i wypiłam ją na raz.

Po kilku minutach zakręciło mi się mocno w głowie i upadłam, chwile później tracąc przytomność.

Czy to był mój koniec?

Czy to aby na pewno było lekarstwo?

Obudziłam sie po kilku godzinach w przychodni. Czułam się już nieco lepiej, dlatego znów naciskałam na wyjście.

Tym razem kobiety były jeszcze bardziej zaniepokojone moim stanem zdrowia, dlatego zmuszono mnie do zostania chociaż na noc.

Nie będąc zadowoloną z tego pomysłu, musiałam się na to zgodzić, żeby się ode mnie odczepiły.

Zbadali mnie i okazało się, że mój stan się poprawił, co już nieco uspokoiło wszystkich, ale nadal szukano przyczyny tego jak zostałam otruta.

Mimo to usilnie poprosiłam ich o wyjście z przychodni. Huang Hua zgodziła się tylko na nadzorowanie treningu Eriki - na nic więcej.

Przystałam na to żeby nie siedzieć bezczynnie.

Szybko pokonałam dystans z przychodni do ogrodu muzyki, gdzie niedawno zaczął się trening ziemianki z Camerii.

- Nie przeszkadzajcie sobie, ja mam tylko się przyglądać postępom Eriki.- powiedziałam od razu, na co hamadriada przytaknęła i wznowiła ich sparing.

Muszę przyznać, że Erika była moim wrzodem na dupie. Straż miała z niej nikłe korzyści. Nie umiała ani dobrze trzymać miecza, ani nawet panować w dostetecznym stopniu nad magią.

Ale była przecież wybranką wyroczni, przyjaciółką szefowej...

Wywróciłam oczami myślaląc o dziewczynie.

Na prawdę jej nie lubiłam.

Kilka razy wtrąciłam się do ich treningu... Wytykajac ziemiance jej błędy.

W końcu Cameria się zdenerwowała...

- Ario, ja na prawdę sobie poradzę. Ty powinnaś była odpoczywać, nadal nie wyglądasz za dobrze.- spojrzała uważnie w moje oczy.

- Czuje się na tyle dobrze by ją nadzorować.- wskazałam na Erikę.

- Podzielam zdanie Camerii. Nie powinno cie tu być.- usłyszałam za sobą męski głos.

Aria || Eldarya LANCExOCDove le storie prendono vita. Scoprilo ora