Rozdział 1

11 2 0
                                    

Ashton postawił mu przed nosem lemoniadę z kostkami lodu i sam zasiadł na kanapie naprzeciw fotela w którym usadził się blondyn. Mógł wyczuć wzrok przyjaciela wędrujący po jego twarzy i ciele jakby zastanawiał się czy Luke w ogóle tego dnia coś do niego powie. Owszem chciał mu powiedzieć. Chciał mu powiedzieć by zabrał ten śmieszny żółty napój dla dzieci i wyjął alkohol. Ashton jakby doskonale znał jego myśli jedynie pokręcił głową i trochę osunął się na kanapie opierając kark o jej zagłówek. Mijały minuty ciągłej ciszy, a Lukea zaczynał drażnić dosłownie każdy element który wybrzmiewał w pomieszczeniu. Cykanie zegara odbijało się w jego głowie, by zabić czas zaczął liczyć westchnięcia przyjaciela siedzącego na kanapie. Wiedział, że Ashton jest zmęczony, a może i nawet zły. Widział zrezygnowanie w jego oczach gdy otwierał mu drzwi, chociaż starał się to zakryć uśmiechem mówiącym "Wszystko będzie dobrze". Oboje wiedzieli, że nie będzie. Przynajmniej teraz.

W pomieszczeniu zabrzmiał telefon blondyna, ale ten niewzruszony nawet po niego nie sięgnął wlepiając wzrok gdzieś w dal. Chwile po ucichnięciu Lany Del Rey z jego telefonu, włączyły się wibracje w telefonie Ashtona. Ten spojrzał na wyświetlacz, a potem znów westchnął zrezygnowany, przeciągnął palcem po ekranie i przyłożył urządzenie do ucha.

— Tak? - Piwnooki mruknął nieprzekonany, a wzrok blondyna skupił się tym razem na nim. - Tak jest u mnie, tak wiem co się stało. - Przymknął na chwile oczy, a z telefonu było słychać niewyraźny podwyższony głos. - Do cholery Matt mam internet! - Krzyknął zdenerwowany, a sam Luke poprawił się na fotelu.

Wiedział co zrobił i kto dzwonił. Wiedział co będzie musiał wysłuchiwać gdy tylko zjawi się w gabinecie swojego menadżera, a potem szefa wytwórni. Wiedział też, że to nie Ashton teraz powinien tego słuchać tylko on. Ale nie miał na to kompletnie siły i ochoty. Był zgubiony chociaż sam by tak tego nie nazwał, bo przecież miał swoją dumę. Więc nie był zagubiony, a zły, że pozwolił wejść sobie na głowę. Na jedno wychodzi, prawda?

— Nie, dzisiaj się nie zjawimy. Daj mu odpocząć. Zobaczymy, dobrze? - Mężczyzna przetarł twarz dłonią po czym niemrawo się pożegnał i odłożył telefon nie patrząc na Hemmingsa. Zawiesił wzrok na telefonie leżącym na stoliku do kawy. Luke poczuł się jeszcze gorzej, znów wciągając we własne kłopoty swojego najstarszego kolegę z zespołu, ale wiedział, że jedynie on może mu pomóc chociaż nie miał nawet pomysłu jak miałby to zrobić.

Napił się ze szklanki, po czym odłożył kubek i sięgnął do kieszeni spodni po paczkę papierosów, jednak jedyne co wyjął to pusty zgnieciony kartonik. Przeklął w myślach i chwycił się za grzbiet nosa odczuwając lekki ból głowy. Ashton nie chciał żeby Luke palił więc widząc reakcje chłopaka jedynie odetchnął i sięgnął po jakieś ciastka z półki pod stolikiem po czym posunął je po stole w stronę blondyna by zajął ręce jedzeniem.

Hemmings wstał nie zwracając uwagi na przyjaciela i jego gest po czym jeszcze raz przeszukał swoje kieszenie.

— Luke nie, proszę idź spać, masz przygotowany po - Ashton nie zdążył dokończyć.

— Pokój gościnny, wiem. Pójdziesz mi po fajki? Albo ze mną? - Powiedział niewzruszony a przez chrypę, która powstała przez zbyt długie nieodzywanie się, aż kaszlnął. Jego przyjaciel zagryzł wargę. Zdecydowanie nie spodziewał się, że to będzie w jakikolwiek sposób proste, szczególnie, że sam w sobie Luke uwielbiał utrudniać i tak skomplikowane sytuacje. Hemmings to doskonale wiedział, ale to dziwne krążące w jego żyłach uczucie, potrzeba nikotyny, zaczęło go poważnie stresować. Złapał prawą dłonią za nadgarstek drugiej ręki i zaczął wbijać w nią swoje paznokcie, żeby zagłuszyć palący ból w całym ciele.

Ashton wstał z kanapy i spojrzał na swojego przyjaciela, podszedł do niego i delikatnie rozdzielił jego dłonie po czym skierował wzrok na krwiste ślady paznokci na pokrzywdzonym nadgarstku. Pokręcił jedynie głową i spojrzał Hemmingsowi w oczy, ale ten uciekł wzrokiem gdzieś daleko. Irwin wstrzymał powietrze, podszedł do czarnej komody i wyjął papierosy na czarną godzinę, a następnie podał mu je. Widać było jak zacisnął szczękę kiedy Luke przejął paczkę i żałował, że mu je dał, ale jednocześnie wiedział, że gdyby tego nie zrobił najprawdopodobniej blondyn byłby już w drodze na jakąś stację.

Wyszli na taras, Luke wystawił w stronę Ashtona paczkę papierosów a ten odmówił na co Hemmings jedynie pokiwał głową i wyjął zapalniczkę z klapką z kieszeni. Po chwili oboje usłyszeli jak zapala papierosa. Jego przyjaciel patrzył na niego od boku z nieukrywaną troską, współczuciem ale też zaciekawieniem. Skanował jego twarz bardzo dokładnie. Z profilu jego nos wydawał się jeszcze bardziej zadarty, policzki zapadnięte przez co pod kością policzkowa padał cień. Pod oczami miał fioletową wilgotną skórę jakby nie spał przez ostatnie dni, a na ustach odznaczały się strupki i skórki. Wszystko podkreślał mrok jaki panował na zewnątrz. Miał ochotę zrobić blondynowi zdjęcie bo jego zdaniem wyglądało to estetycznie, ale też wyjątkowo tragicznie. Gdyby mógł uwiecznić ten moment, zapewne nigdy to zdjęcie nie zostałoby gdziekolwiek ukazane, tworzyłoby jedynie nić historii.

W tamtej chwili oboje przeżywali coś niesamowcie intensywnego dlatego żadne słowa nie opuściły ich ust. Nie musiały, każdy z nich zdawał sobie sprawę z sytuacji i uczuć tego drugiego. Trwali w milczeniu aż Luke dopalił drugiego papierosa po czym wyrzucił oba filtry do małego czarnego kosza stojącego pod drzwiami. Ashton zastanawiał się czy może poruszyć temat tego co się stało, ale Luke jakby czytał mu w myślach od razu pokręcił głową, a na jego twarzy pojawił się grymas niezadowolenia. 

Cherry | Luke HemmingsOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz