Zaginięcie Marii Rusu

8 1 0
                                    

                                                                                                   1.1


                14 godzin ciągłego snu, jeżeli spojrzeć na zdrowotną stronę to nie jest nic dobrego dla człowieka, rzadko pozwalam sobie na takie coś.Branie urlopu w mojej branży to nie jest nic przyjemnego, zwłaszcza jeżeli twój pracodawca jest największym imbecylem którego miałeś okazję spotkać. Bycie Detektywem w tych czasach to ciężka sprawa,non stop jakieś zabójstwa, porwania gwałty. Za dużo pytań za mało odpowiedzi, idzie się przyzwyczaić. Za 12 godzin zaczynam zmianę, przez ostatni tydzień jedyne co potrafiłem robić to pić,palić tanie papierosy i marnować wolny czas. Bardzo często ludzie nie potrafią się rozbudzić, ja jestem trochę innego zdania.Mleko, wystarczy szklanka mleka jedyna rzecz która potrafi mnie rozbudzić bardziej niż zapach taniej wódki, którą się rozkoszuje równo co dwa dni po zakończonych zmianach w pracy. Od zawsze wybierałem właśnie ten sposób, dokładnie tak samo jak w tym momencie. Po lekkich wątpliwościach związanych z wstawaniem udało się. Podniosłem dupsko z kanapy i ruszyłem w stronę lodówki. Ku mojemu zaskoczeniu w domu nie było ciemno. Prawdopodobnie nie zgasiłem pijany światła więc nie przejmowałem się tym aż za bardzo, często nie gasiłem światła po pijaku. Była 4 rano, jak na zimowy poranek było wyjątkowo ciemno. Z okna nie było widać nic, na mojej ulicy nie było wyłożonego bruku więc, o lampach ulicznych mogłem sobie co najwyżej pomarzyć. Wtedy coś poczułem,poczułem zimny powiew na plecach. Natychmiastowo się obróciłem w stronę drzwi i zobaczyłem że są otwarte na oścież. Tego nie mogłem zignorować. Nigdy, nawet po pijaku nie zdarzyło mi się nie zamknąć drzwi. Chwyciłem za pistolet służbowy który trzymałem w szafce pod sztućcami w kuchni i ruszyłem w stronę wejścia.Przed domem nikogo nie było, wróciłem do środka. Następnym miejscem w które chciałem się udać była góra. Na pierwszym piętrze trzymałem dokumentację z obecnych i nierozwiązanych spraw.W połowie drogi omijając wersalkę przy której spałem zobaczyłem że za oknem coś mignęło. Natychmiastowo odwróciłem się i dostałem czymś nożo podobnym w okolicę okolice biodra, drasnął mnie, ale nie trafił tam gdzie chciał. Wycelowałem pistolet w jego szyję i odpaliłem, zamiast wystrzału usłyszałem pusty dźwięk.Pistolet był nie naładowany, magazynek trzymałem u góry.Adwersarz bez chwili zawahania rzucił się na mnie i wytrącił broń z ręki, próbowałem go utrzymać na nogach jednak był silniejszy.Upadliśmy na ziemię. Siłowaliśmy się w dobre 30 sekund napastnik leżał mi na plecach i w krótkimi ruchami próbował rozciąć ubranie, przechylił tułów w prawo i zaczął ciąć w okolicy mojego łokcia, wtedy wykorzystałem okazję. Przerzuciłem go na plecy i wszedłem w górną pozycję wytrąciłem mu nóż z ręki i zacząłem go dusić. Wtedy właśnie miałem okazję lepiej mu się przyjrzeć. Człowiek który próbował mnie dopaść miał około 40lat i bardzo gęste jak na swój wiek długie blond włos, jednak tonie było w tym najdziwniejsze. Mężczyzna miał przekrwione oczy jakby białka w jakiś dziwny sposób zmieniły kolor na czerwono a kąciki ust były pokryte dziwnym osadem w kolorze indygo. Facet widocznie tracił siły, był silniejszy jednak 10 lat w wydziale śledczym dało swoje. Nadszedł moment kiedy szala zwycięstwa przechylała się w moją stronę, wtedy poczułem cios ciężkim przedmiotem zadany w lędźwiowy odcinek kręgosłupa. Siła uderzenia była na tyle silna że, straciłem równowagę i spadłem zduszonego faceta i poczułem niewyobrażalny paraliż ruchowy., wtedy ujrzałem tego drugiego. Wyglądał identycznie jak swój towarzysz.Te same włosy, te same przekrwione oczy, ten sam osad w okolicy ust.Patrzyli się na mnie krótszą chwilę po czym ten który trafił mnie w plecy wypowiedział jakiś bełkot w niezrozumiałym dla mnie języku i po prostu uciekli. Leżałem na podłodze około 4 minuty nie mogąc się ruszać. Podczas mojej kariery detektywa widziałem różne rzecz, ale to było coś innego. Bałem się, bałem się bardziej niż kiedykolwiek. Po 4 minutach udało mi się podnieść i ruszyć do drzwi. Nie myślałem za bardzo co wtedy robię, strach mnie przewyższał. Zakluczyłem drzwi, wróciłem po pistolet i ruszyłem na górę po magazynek. Odbezpieczyłem broń i zbiegłem kulejącym krokiem żeby zadzwonić po pomoc. Chwyciłem za słuchawkę telefonu, jednak zamiast głosu naszej dyspozytorki usłyszałem pisk, jednak nie był to pisk z telefonu. Dźwięk wydobywał się z nieznanego źródła i był nieznośny, starałem się go przezwyciężyć ale z każdą sekundą traciłem siły. W pewnym momencie przegrałem tą walkę. Runąłem na ziemię jak skała podczas lawiny w górach i skręcałem się z bólu. Pisk był coraz głośniejszy i intensywniejszy z każdą sekundą.Czułem jak moje uszy i głowa tego nie wytrzymują. Z każdą chwilą traciłem siły,aż z nich opadłem do reszty, padłem.


Między światami, zbiór opowiadańOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz