P R O L O G

50 5 2
                                    

Myślę, więc jestem— Cogito ergo sum. Słysząc tę sentencję Kartezjusza na lekcji historii, czy też literatury– już nie pamiętam dokładnie– dochodzę do wniosku, że chyba przydałoby mi się czasem wyłączyć myślenie, by zniknąć. Wyłączyłem je teraz i co dalej? Wciąż jestem. Wciąż siedzę w dusznej klasie, okna zamknięte na trzy spusty, a w powietrzu ostry zapach młodzieńczego potu, który skroplił się na czyjejś skroni i wyparował w przestrzeń. Kartezjusz mógł ułożyć milion bardziej trafnych sentencji, a jednak uparł się by kwestionować ludzkie istnienie. Równie dobrze mógł stwierdzić czuję, więc jestem lub też analizuję, więc jestem. Do tego schematu raptem można podłożyć każdy czasownik i każda z tych sentencji będzie miała niemal identyczny zamysł i wydźwięk. Więc skoro mogę przestać myśleć, czuć, analizować i robić masę innych rzeczy, a będę wciąż istnieć to czy złożoność ludzkiej egzystencji nie jest czymś bardziej niezrozumiałym i nieosiągalnym niż nam się wydaje?

Zawsze się zastanawiałem dlaczego niektórzy ludzie zostają powołani do życia, a inni nie. Zresztą tych innych nie ma, więc rozpatrywanie ich życia w sztywno określonych ramach jest conajmniej bezsensowne. Jak można włożyć do pudełka coś co nie istnieje? Dlaczego ja istnieje? I co jest moim pudełkiem? Zadawałem sobie często pytanie dlaczego ludzie się rodzą i potem umierają. Dlaczego ktoś umiera młodo? A ktoś inny jako starzec? Dlaczego ktoś rodzi się bez nogi, ktoś inny bez ucha, następny rodzi się z zaburzeniami psychicznymi, n-ty ma rozdwojenie jaźni. Dlaczego, dlaczego, dlaczego, dlaczego. Na żadne pytanie nie znalazłem odpowiedzi. Wszystko wydawało się niesprawiedliwe. Niesprawiedliwy był dla mnie brak logiki pewnych czynności czy wcześniej ustalonych schematów. Skoro osoba A rodziła się zdrowa i silna, to czemu osoba B nie mogła mieć szansy na ten sam schemat co osoba A? Biologia i inne przedmioty ścisłe bardzo chciały wytłumaczyć mi z jakich powodów ktoś rodzi się zdrowy, a ktoś chory. Że jeden jest wyższy, a drugi niższy. Inny ma jasne oczy, a kolejny brązowe. Doceniałem naukę, bardzo dużo mi wyjaśniła, ale nie sprawiła, że przestałem pytać dlaczego. Jeśli uzyskałem odpowiedź na to dlaczego mój sąsiad jest łysy, a dlaczego ja mam włosy i to do tego prawie czarne jak węgiel, to chwilę później znajdowałem kolejne pytanie odnośnie tych włosów, albo juz zupełnie czegoś innego.

Można by powiedzieć, że w pewnym momencie uzyskałem już odpowiedź na każde z moich pytań, choć w praktycznym ujęciu nie było to możliwe, skoro co chwila pytałem dlaczego. Trafniej byłoby stwierdzić, że poznałem pewien schemat dochodzenia do wniosków, co już stanowiło ogromny krok do odpowiedzi na moje pytania. Wszystkie aspekty biologiczno-ficzyczne o jakich sobie pomyślałem miały gdzieś w odmętach nauki swoje rozwiązanie. Więc z czasem nauczyłem się, że zadając pytania o to co widzę i doświadczam w celu uzyskania odpowiedzi posłuży mi pewien ciąg działań. Pytanie dlaczego — wertowanie podręcznika — odpowiedź. Wtedy nagle zacząłem zadawać pytania o to, czego nigdy nie zobaczyłem i zobaczyć nie mogłem, ale w teorii sentencji Kartezjusza czyniło nas to istotami obecnymi. Zacząłem pytać dlaczego myślimy, dlaczego czujemy i dlaczego kochamy.

Dlaczego... kochamy?

Czy ja kogoś kocham? Czy ktoś kocha mnie? Budziłem się każdego dnia z tym pytaniem i nie znalazłem na nie odpowiedzi. Zdałem sobie natomiast sprawę z pewnego faktu. Zrozumiałem mianowicie, że moi rodzice mnie nie kochają.

~~~~
Dzień dobry kochani!
Długo mnie tu nie było, prawda? Mam nadzieję, że rozumiecie. W końcu lata mijają, a my stajemy się coraz starsi i przychodza nam nowe, ważniejsze priorytety. Ale mimo obowiązków nie zapomniałam o tym miejscu i w wolnych chwilach coś tutaj sobie popisałam. Właśnie w taki sposób powstało TO opowiadanie tym razem z zupełnie innym shipem. Pisanie wciąż jest moim wielkim hobby i nie chciałabym go porzucać. Nie wiem czy dostanę tutaj duży odzew, możliwe że nie, ale to nie jest dla mnie przeszkoda by na spróbowanie wrzucić prolog tego opowiadania. Mam nadzieję, że Ci z was którzy tutaj zajrzą będą się dobrze bawić przy tym prologu i liczę, że na tym się nie skończy. Tak więc (być może) do zobaczenia w kolejnym rozdziale. Ściskam was mocno!

~insho

ps Jeśli są jakieś błędy to potwornie przepraszam!! Sprawdzałam ten prolog 3 razy, muszę chyba zainwestować w okulary czy coś...

𝑜𝓃𝑒 𝓌𝒶𝓎 𝓉𝓇𝒾𝓅 «𝓃𝑜𝓂𝒾𝓃»Where stories live. Discover now