— Wiem, że to brzmi śmiesznie, ale, wierz mi, dla osoby, która przygotowuje śniadanie i wie, że jej dziecko wyjdzie głodne, to nie jest zabawne. Standardowo był problem z doprowadzeniem jej do porządku, przez co obie wylądowałyśmy w łazience. Dla twojej wiadomości — twoja córka nienawidzi kąpieli. Dostaje białej gorączki, gdy tylko widzi wodę nalewaną do wanny.
— Ale przecież co wieczór ją kąpiesz — powiedział Draco, całkowicie zaskoczony.
Hermiona prychnęła.
— Próbuję ją kąpać. Wierz mi, to nie jest takie proste, jak się wydaje.
— Nigdy nie słyszałem, żeby płakała...
— Na łazienkę jest rzucone zaklęcie wyciszające — odparła Hermiona rzeczowo.
— Więc to dlatego...
— Tak, ale wracając, po kąpieli zaproponowałam jej, że możemy pooglądać bajki lub pobawić się zabawkami. Zdecydowała się na bajki, co, w gruncie rzeczy, było dobrym wyborem, bo przynajmniej nie istniało ryzyko dostania w głowę klockiem. Naprawdę, nie wiem, skąd u niej takie zapędy do rzucania rzeczami. Prawdopodobnie ma to po tobie, bo na pewno nie po mnie — powiedziała Hermiona, ale, widząc jego zdegustowane spojrzenie, dodała: — No co, na kogoś muszę to zwalić. Naprawdę, Draco, nasza córka ostatnio jest nie do zniesienia.
— Może to chwilowe — mruknął, wzruszając ramionami. — Dzieci bywają rozbrykane. To chyba normalne.
Hermiona rzuciła mu poważne spojrzenie.
— Rozbrykane? Draco, ona jest gorsza od Hugo, dziecka Rona i Lavender. Oboje wiemy, że ten dzieciak ma w sobie coś z diabła. Naprawdę, nie wiem, co w nią wstąpiło, ale odkąd skończyła dwa lata, zmieniła się nie do poznania. Może ty tego nie widzisz, bo w twojej obecności zachowuje się jak mały aniołek, ale gdy wychodzisz... Opieka nad nią to koszmar. I ja czasem już mam tego dość — powiedziała, wzdychając przeciągle.
— Potrzebujesz pomocy? Przecież zawsze możesz skontaktować się z twoją matką albo z moją. Moja mama chętnie ci pomoże w opiece nad Rose. Po śmierci Lucjusza czuje się bardzo samotna, a dobrze wiesz, że kocha ją nad życie.
Hermiona usiadła i wyprostowała się.
— Proszenie o pomoc nie jest w moim stylu. To by świadczyło o tym, że sobie nie radzę. Wiem, że pracowanie i wychowywanie dziecka jednocześnie to wyzwanie, ale, mimo wszystko, sama chciałabym sprostać temu zadaniu. W końcu jestem jej matką.
Draco patrzył na nią z podziwem wymieszanym z konsternacją. Domyślał się, że gryfońska duma nie pozwala jej poprosić o pomoc. Zwłaszcza jego matkę. Mimo faktu, że ich relacje znacząco się poprawiły ostatnimi czasy. Gdyby była chociaż jedna osoba, która mogłaby...
— Ja mogę ci pomóc — powiedział po prostu.
Hermiona zamrugała.
— Co?
— Mogę ci pomóc w opiece nad Rose. Przecież to także moje dziecko. Sama mówiłaś, że przy mnie zachowuje się jak aniołek, więc nie powinno być źle.
Hermiona parsknęła śmiechem.
— Nawet nie wiesz, na co się piszesz.
— Nie wierzysz we mnie?
Położyła rękę na jego dłoni.
— Draco, tu nie chodzi o wiarę w ciebie. Dobrze wiesz, że w ciebie wierzę, ale znam naszą córkę od tej złej strony i domyślam się, że mogłoby to zaburzyć twój obraz idealnej córeczki, jaką, według ciebie, jest.
Tatastrofa
Start from the beginning