Wyszedł z kawiarni, nie oglądając się za siebie.

***

Piątek, 4 maja 2007

Kolejny poranek i kolejny trup patrzący na niego z lustra. Tej nocy z przerażeniem odtwarzał w swoim śnie scenę, w której Crabbe ginie w płomieniach Szatańskiej Pożogi w Pokoju Życzeń. Niemal poczuł, jak płomienie liżą jego skórę i sekundę później obudził się w kałuży potu.

Nie było więc dla niego zaskoczeniem, że gdy tylko pojawił się tego ranka w kawiarni, Granger natychmiast skomentowała jego stan.

— Malfoy, naprawdę nie wyglądasz dobrze.

Draco wzruszył ramionami i próbował zignorować sposób, w jaki kawa przemieszczała się w jego pustym żołądku. Prawdopodobnie powinien był przed wyjściem coś zjeść. Granger wyglądała dzisiaj jak jej normalne ja – żwawa i gotowa do naprawiania wszystkich krzywd tego świata. Zaczęłą grzebać w swojej torbie, a potem ukradkiem rozejrzała się na boki, zanim mu coś podała.

— Masz, weź to — szepnęła i Draco zobaczył, że wyciąga do połowy pełną fiolkę.

Nie.

Nie.

— Granger — wysyczał przez zaciśnięte zęby. — Czy to jest to, o czym myślę? — Jego dłonie już zaczynały robić się wilgotne.

— Tak, to Eliksir Słodkiego Snu. Wypiłam połowę wczorajszej nocy i dziś rano wrzuciłam do torby resztę, żeby pamiętać, że muszę skoczyć do apteki w porze lunchu.

Nadal sięgała do niego, podając mu fiolkę. Draco oderwał od niej wzrok i wyjrzał przez okno, próbując policzyć w głowie do dziesięciu.

— Naprawdę nie ma problemu, Malfoy, bo i tak zamierzałam kupić dziś trochę więcej. Wyglądasz, jakbyś w weekend mógł go wykorzystać.

Rzeczywiście przydałoby mu się trochę. To byłoby takie proste. Tylko pół fiolki.

Nie? Nie. Masz to pod kontrolą.

Draco próbował uspokoić swój oddech, ale jego puls nie zwalniał. W pomieszczeniu zaczęło robić się nieprzyjemnie ciepło, a powietrze wokół niego się nie przerzedzało. Nie zdawał sobie sprawy, że drżą mu ręce, dopóki nie spróbował odpiąć górnego guzika swojej koszuli.

— Malfoy, co się dzieje?

Jej głos brzmiał na zmartwiony i odległy. Wciąż trzymała fiolkę na tyle blisko, żeby mógł po nią sięgnąć. Jeden ruch i jego ręka może zamknąć się wokół tej małej buteleczki. Mógłby wykorzystać ten specyfik dzisiejszej nocy, odpłynąć w błogą ciemność i być może nigdy więcej się nie obudzić.

W końcu udało mu się odpiąć górny guzik, ale powietrze wciąż było tak nieludzko gęste. Przycisnął obie dłonie płasko do stołu pomiędzy nimi i zmusił je, by tam pozostały, jakby ktoś rzucił na nie Zaklęcia Trwałego Przylepca.

— Granger — udało mu się wydusić. — Granger. Musisz to odłożyć. Ale już. — Po prostu wpatruj się w stół i utrzymaj wzrok nieruchomo. Nie patrz na to. Nie bierz tego. Masz to pod kontrolą.

— Ale dlaczego... och! O Boże!

Usłyszał, jak odsunęła krzesło od stołu, a potem szybko się oddaliła. Nie odważył się podnieść głowy przez następne kilka minut, próbując ustabilizować tętno i oddech. Teraz już wiedziała. Był uzależniony i nigdy więcej nie mógł choćby tknąć palcem tego naparu. Wystarczyło jedynie dodać to do listy powodów, dla których Hermiona Granger powinna trzymać się z dala od takich jak Draco.

You've reached the end of published parts.

⏰ Last updated: Apr 06, 2023 ⏰

Add this story to your Library to get notified about new parts!

[T] Remain Nameless | DramioneWhere stories live. Discover now