Will wzruszył tylko ramionami, zbierając kartki na kupkę. Ash z Peterem rozmawiali cicho pod ścianą, rudawy chłopak i szatyn, który żywo gestykulował zdawali się o coś sprzeczać.

Sheerman kompletnie wyłączony z prowadzonych wokół rozmów, obracał w dłoni kluczyki mocno się nad czymś zastanawiając.

- Igor! Odwieź Camillę. - powiedział i rzucił kluczami w stronę blondyna siedzącego obok mnie. Chłopak wykazał się ogromnym refleksem łapiąc je zaledwie milimetry przed twarzą.

- Przecież ja mogę... - zaczął Ash, ale Will przerwał mu.

- Nie. Będziesz mi potrzebny.

- Przecież miałam... - zaczęłam, ale brunet powtórnie przerwał w połowie zdania.

- Twoja matka wraca za pół godziny do domu, zdaje się, że miałaś z nią pogadać. Jeśli masz z nami jechać... - odparł rzeczowo, zwężając oczy ze złości.

Odstawiając nieotworzony jogurt na blat spojrzałam na Asha. Wzruszył ramionami i pokazał gestem, że do mnie zadzwoni. Bez słowa poszłam do przedpokoju i założyłam buty. Igor przepuścił mnie w drzwiach i dopiero wtedy zauważyłam że jest wysoki i z pewnością ćwiczy.

-Czekaj!- zawołał Brad wybiegając z domu.

Igor otworzył garaż i rozejrzał się po nim gwiżdżąc z uznaniem na widok motocyklu i trzech sportowych samochodów.

- Zaczekam w samochodzie...- mruknął przesuwając wzrokiem po maszynach.

- Pomyślałem, że... w tym pudełku...

- Znalazłeś coś jeszcze? - zapytałam szeptem z nadzieją.

- Powinnaś to mieć. - Powiedział podając mi starą fotografię i chowając ręce w tylne kieszenie. Był bardzo przejęty.

Z wrażenia aż zakryłam ręką usta. Od razu rozpoznałam małego Andrewa i mamę, która trzymała na rękach dziecko. Z pewnością mnie. Była czule obejmowana przez przystojnego, młodego mężczyznę o tak samo ciemnych włosach co moje i Anda. Daniel... Czyli tak wygląda... mój prawdziwy ojciec.

- Po prostu pomyślałem, że chciałabyś wiedzieć... był na prawdę wspaniałym człowiekiem...

- Muszę porozmawiać z mamą.

- Bardzo Was kochał. Cordelia była... zresztą nadal jest jego strzeżoną. Muszę już iść... Powodzenia. - powiedział i co było bardzo zaskakujące, przytulił mnie nieco nieporadnie. Trwało to bardzo krótko, potem odwrócił się i odszedł.

Wsiadłam na miejsce pasażera, wcześniej chowając zdjęcie do ogromnej kieszeni dresów Willa, w które nadal byłam ubrana. Cisza nie była mocno niezręczna i nie chciałam zbytnio rozmawiać z nieznajomym, ale byłam bardzo ciekawa, dlaczego Will kazał to właśnie jemu mnie odwieść.

- Co zrobiłeś, że Will... - zaczęłam, ale nie wiedziałam jak dokończyć.

- Powiedzmy, że... jesteśmy do siebie trochę podobni. - odparł śmiejąc się, co było bardzo przyjemnym dźwiękiem. Zmarszczyłam brwi i odwróciłam się w stronę okna. Nie dopytywałam, siedziałam cicho, wpatrując się w mijane domy.

- Nie ufam ludziom. - powiedział w drodze wyjaśnienia, ale to tylko bardziej sprawiło, że byłam ciekawa co między nimi zaszło. - wczoraj próbował mnie... powiedzmy- podporządkować. - uśmiechnął się do swoich myśli i zmienił bieg, wyprzedzając jakieś auto. - Cudo... - mrukną na samochód.

- Czterysta koni mechanicznych. - dodałam.

- I już wiadomo co widzi w Tobie Will. - zaśmiał się po raz kolejny w mojej obecności.

What was onceWhere stories live. Discover now