To nie było tak, że nie umiała naprawiać zlewów. No, może trochę nie umiała, ale przede wszystkim — nie miała do tego narzędzi.
Była wściekła. Ile tu mieszkała? Dwa tygodnie? A już zlew się zepsuł. Miała dziś akurat dzień wolnego i chciała odpocząć, a tutaj co? Nico. Cholerna złośliwość rzeczy martwych.
Bardzo potrzebowała klucza francuskiego, a nie znała na osiedlu nikogo, kto mógłby jej owy klucz pożyczyć.
To znaczy — znała. Ale było jej zbyt głupio, nawet jeśli jegomość mówił jej, że w razie potrzeby mieszka nad nią i służy pomocą.
Było jej zbyt głupio, bo wyszła na totalnego żałosnego pustaka, który nie potrafi nawet otworzyć drzwi bez płakania i histeryzowania. Na pewno ją za taką wziął. I jeszcze widział ją w takim obrzydliwym stanie... Przed każdym wyjściem z mieszkania sprawdzała, czy na pewno nie ma go w pobliżu.
Nie wiedziała nawet jak ma na imię. Nie znała jego nazwiska. Jedyne co wiedziała to to, że był przesadnie dla niej miły i dobijało ją to. Przypominał jej byłego narzeczonego.
Może jednak powinna pójść zapytać o te narzędzia.
Spojrzała na zegarek. A może jednak nie powinna?
A już trzy minuty później, stała przed szarymi drzwiami z numerkiem jedenaście. Rozglądała się chwilę dookoła, aż nagle jej wzrok zatrzymał się na tabliczce z nazwiskiem.
Tanaka
Prawie zachłysnęła się powietrzem, gdy za drugim razem, po przetarciu oczu i poprawieniu okularów, napis się nie zmienił. Tak, kanji zdecydowanie mówiło, że w tym mieszkaniu mieszka ktoś, kto nazywa się "Tanaka".
Niedziwne, że przypominał mi Kaichiro.
Po krótkim zastanowieniu przycisnęła przycisk dzwonka i od razu tego pożałowała.
Jeszcze nie jest za późno na ucieczkę, prawda? Zawsze może...
Zgrzyt zamka.
Kurde.
Drzwi otworzyły się, a przed kobietą wyrosła wysportowana, męska sylwetka. Mężczyzna na ubraniach miał zawiązany jasny, prosty fartuch z niewielką, czerwoną plamką oraz kieszonką na piersi, a na kieszonce wyszyty był mały, różowy kot. Na twarzy faceta było kilka kropel potu, a z głębi mieszkania wydobywał się ciepły, aromatyczny zapach koncentratu pomidorowego.
— Dzień dobry — bąknęła jedynie. Nie dość, że dość mocno się stresowała, to jej sąsiad wyglądał naprawdę dobrze, nawet w tak dziwnym i niewyjściowym ubraniu. — Chyba panu przeszkadzam. Pan gotuje, jest pan bardzo zajęty, przepraszam za kłopot. — Chciała zawrócić na pięcie, gdy brunet zatrzymał ją gestem ręki.
— Nie, nie. — Pokręcił głową. — Wcale pani nie przeszkadza. Zupę postawiłem już na gazie, nie jestem tam na razie potrzebny. — Uśmiechnął się życzliwie. — Mogę pani w czymś pomóc?
Kiyoko zacisnęła dłonie w piąstki.
— Tak właściwie, to coś stało mi się ze zlewem i chciałam pożyczyć klucz francuski — wyrzuciła z siebie.
Oh, ludzie. Była tak zażenowana samą sobą...
— Pewnie. Jaki rozmiar?
OH, LUDZIE, BYŁA TAK SOBĄ ZAŻENOWANA!!!! SKĄD MIAŁA TO WIEDZIEĆ? W OGÓLE O TYM NIE POMYŚLAŁA!!!!
Myśl, myśl! Jaki rozmiar mogą mieć te cholerne śrubki?
— Yyyy... Szóstka? — Wymyśliła na poczekaniu.
YOU ARE READING
Nieskalany smok
FanfictionKiedy dwie osoby zamykają rozdział w swoim życiu, los postanawia połączyć ich drogi. Niestety jednak powracająca przyszłość ma zwyczaj płatania ludziom figli, a ci nie mają co z tym faktem zrobić.