Rozdział 2

35.1K 977 270
                                    

#ryzykownyukładwatt na twitterze


Alex

– Ścisz tę muzykę! – Usłyszałem po raz setny tego dnia. Nick podkręcił głośnik, a muzyka stała się jeszcze głośniejsza. Nie minęły dwie sekundy, a jego młodsza siostra kopnęła w jego siedzenie. Sam prychnąłem pod nosem, a mój najlepszy przyjaciel obrócił się do tyłu, w kierunku małej diablicy.

– Jeszcze raz kopniesz w to siedzenie, a wysadzę cię na środku drogi i będziesz wracać do domu na piechotę! – Mara skrzyżowała swoje ręce w buntowniczym geście, obracając głowę w stronę okna. W lusterku widziałem jak jej warga zadrżała, prawdopodobnie próbując nie dopuścić do tego, by łzy popłynęły po jej policzkach.

Nie wytrzymałem. Zmiękło mi serce i ściszyłem muzykę, a potem zmieniłem ją na jakieś dziewczyńskie gówno, którego rudzielec słuchał razem z moją młodszą siostrzyczką.

Jej humor natychmiast się zmienił. Oczy zabłyszczały jej od podekscytowania i zaczęła nucić płynącą z radia melodię. Nick popatrzył na mnie jakbym dźgnął go nożem w plecy, na co wybuchnąłem śmiechem.

– Stary, błagam cię.

– Już tak nie jojcz. Jesteśmy na miejscu. – Wskazałem głową na przednią szybę. Właśnie skręcałem w kierunku bramy wjazdowej do mojego domu. O ile można go było nazwać domem. Wyglądał bardziej na zasrany pałac.

Brama stanęła przed nami otworem, a ja wjechałem do miejsca moich tortur. Gdyby mi się poszczęściło moja matka nawet by mnie nie zauważyła. Minęliśmy owocowe drzewka i znajdującą się po środku fontannę. Brakowało tu tylko baszty, fosy i zwodzonego mostu.

Mara kręciła się z podekscytowania na swoim siedzeniu, a ja znowu się uśmiechnąłem. Tak jak ja i Nick, moja siostra Aria przyjaźniła się z Marą. Najczęściej przyjeżdżałem po ich dwójkę, zabierałem małego rudzielca na spotkanie z moją siostrą, żeby mogły się pobawić, czy co one tam robią w wieku jedenastu lat, a ja i blondyn jechaliśmy do pracy lub do jakiegoś klubu, aby się odstresować.

Znam Nicka od urodzenia. Nasze rodziny przyjaźniły się, choć wiele nas różniło. Nas można było pomylić z rodziną królewską, a oni żyli sobie spokojniej w drugiej części miasta. Czasami żałowałem, że to nie oni byli moją prawdziwą rodziną. Przynajmniej miałbym więcej luzu i nie spoczywałby na mnie obowiązek przedłużenia rodu.

Gdy tylko zatrzymałem samochód Mara wybiegła z niego w kierunku Arii, stojącej na szczycie schodków. Moja siostrzyczka pomachała mi wesoło, prosząc tym samym, żebym wyszedł z samochodu. Chciała się ze mną przywitać.

Nie zauważyłem w pobliżu ani mojej matki ani ojca, więc odpiąłem pas i wyszedłem z pojazdu, żeby ją przytulić.

– Co tam, maluchu? – Zmierzwiłem jej włosy. Zmarszczyła nos, jak zwykle bijąc mnie w dłonie.

– Nie jestem maluchem, przestań mnie w końcu tak nazywać.

– Dla mnie zawsze będziesz maluchem – odparłem szczerze. Nasza różnica wieku wynosiła aż osiemnaście lat. Moja matka chyba nie planowała tej ciąży, chociaż nigdy się do tego nie przyznała. Pomimo tego, że wychowywała nas z dużą dawką miłości, najważniejszy był zawsze dziedzic fortuny, czyli niezadowolony z tego ja. – Jak tam w domu?

– Mama krzyczy, że ciągle cię nie ma. Podsłuchałam...

– Aria, nie wolno podsłuchiwać, przecież to wiesz – powiedziałem głośno, mocnym tonem. Rozejrzałem się dookoła i nie widząc nikogo oprócz ochroniarza Marca w drzwiach, zniżyłem się do niej. – Co usłyszałaś?

Ryzykowny układ | Tom I || W SPRZEDAŻY! Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz