Tak jak mówiłam debilowi, po skończeniu lekcji udałam się do starego dyra by się dowiedzieć dlaczego to ja mam dawać korki temu cieciowi. A Geoffrey na to, że jestem najbardziej kompetentną osobą na to stanowisko, bla bla bla i, że jestem jedyną osobą, która może dać korki temu debilowi bo z listy tylko ja zostałam wolna.
Po chuj ja się zapisywałam na tą listę? Bah! Ja nawet zapomniałam o tym, że się na nią wpisałam! Co mnie podkusiło by wpisywać się na listę chętnych do dawania korków?! Naważyłam piwa i teraz muszę je wypić...
Cieć czekał przed gabinetem starego i odrazu kiedy z niego wyszłam zapytał mnie czy już załatwiłam to co mi kazał, tylko, że on to sformułował bardziej wulgarnie. Powiedziałam mu tylko, że korepetycję odbędą się u niego w domu i, że jutro dostanie mój numer telefonu i odeszłam nie czekając na odpowiedź imbecyla. Pewnie zaraz by zaczeła mu piana lecieć z pyska od tego wkurwu. Widziałam to w jego ślepiach.
Obecnie siedziałam przy biurku w moim pokoju i rozwiązywałam zadania na matmę. Ta potworzyca nie mogła nam zadać mniej? Nienawidze tej baby. Już nie chodzi nawet o jej lekcje a o jej osobę. To ten typ, z którym nie idzie się jakoś dogadać wszystko musi być tak jak ona chce a jeśli tak nie jest to robi wszystko by to zmienić. Cholerne babsko. A ja jestem hipokrytką....
Gdy skończyłam odrabiać zadania domowe, zeszłam do kuchni. Przydało by się chyba zjeść coś na obiad.
Kiedy przekroczyłam próg sporego pomieszczenia urządzonego w czarnobiałej kolorystyce odrazu udałam się w kierunku lodówki. Lodóweczka, moja najlepsza psiapsi. Wyciągnęłam z niej sałatę, ogórka, szczypiorek i paprykę i zabrałam się za robienie sałatki, jest to jedno z niewielu "dań" jakie potrafię ugotować. Powiem tak, jak ja i lodóweczka się uwielbiamy tak ja i kuchenka niekoniecznie.
Kiedy już jadłam przyrządzoną wcześniej sałatkę i słuchałam sobie muzyki niespodziewanie zadzwonił mój telefon. Kto zakłuca mój spokój? Wiedziałam, że to nie może być nikt szczegulny, jakieś reklamy abonamentów czy ewentualnie któryś z pracowkików ma jakąś sprawę. Nawet nie obstawiałam matki, ona dzwoniła raz od święta albo i nie.
Zerknełam na wyświetlać urządzenia, na którym widniał nieznany mi ciąg cyfr. Kto to mógł być? Czy opłaca się odbierać? Może to coś ważnego? Raz kozi śmierć, z resztą, przez telefon mi nic nie grozi. Chyba.
- Halo? - odebrałam pytającym głosem. Po drugiej stronie usłyszałam głos osoby, której spodziewałam się najmniej.
- Witam, widzę, że jesteś zdeterminowana by wskoczyć mi do łóżka. Nie zrezygnowałaś gdy cię prosiłem po dobroci... - Kurwa, jeśli to było po dobroci... - wiedź, że te korepetycje to nie jest jebana zabawa i nie chcę się z tobą użerać idiotko więc powiedz drykowi, że rezygnujesz. - powiedział stanowczo.
- Po pierwsze, nie chce się z tobą pieprzyć. Po drugie, mówiłam, że rezygnuje ale stary się uparł i masz co masz. Z resztą, skąd masz mój numer? - starałam się mówić spokojnie, nie dam mu tej satysfakcji. Nie wyprowadzić mnie z równowagi.
- Dyrektor wysłał mi mailem. - mrukną szybko. - Ale to nie jest istotne. Ważne jest to, że teraz jestem skazany na ciebie, idiotko! Ty mnie niczego nie nauczysz... - warkną wkurzony ale ostatnie zdanie wypowiedział tak cicho jakby sam do siebie.
- Możemy skończyć tą bezsensowną rozmowę? Musimy uzgodnić jak to załatwić. Ja nie chcę Ci dawać korków i widzę, że Ty też nie chcesz. Więc musimy to jakoś załatwić. - powiedziałam dalej opanowana. Kurwa, jestem oazą spokoju...
- Niech będzie... - fukną jak obrażoną królewna. Wielmożny Pan się obraził...Też mi coś. - Jutro idziemy po lekcja do dyra. - to mówiąc się rozłączył nie czekajac nawet na moją odpowiedź. Ten to ma tupet...
YOU ARE READING
Królowa Kier
Teen Fiction"Ideały są niczym gwiazdy, nie uda Ci się ich dotknąć. Ale tak jak marynarz na bezkresnym oceanie, możesz je obrać za przewodników i dzięki nim dotrzeć do celu." -Carl Schurz