Rozdział pierwszy

3.7K 156 113
                                    

Trzy miesiące wcześniej

Odepchnęłam się od barierki, a mój cały świat zawirował. Głowa mi pulsowała, mroczki pojawiły mi się przed oczami i ledwo co stałam na nogach. Wniosek z tego jest tylko jeden. Nigdy więcej alkoholu. Te zdanie można usłyszeć ode mnie nazbyt często, jednak nikt nigdy nie brał je na serio. Włącznie ze mną.

– Zaraz zwymiotuję – wymamrotałam do Glorii, która nie wyglądała ani odrobinę lepiej. Sama siedziała rozkraczona na chodniku, a jej twarz była spuszczona w dół.

– Gdzie ta jebana taksówka? – zawołała w pustą ulicę, a ja przejrzałam się jej.

Gloria była moją kuzynką a zarazem najlepszą przyjaciółką. Jej włosy miały odcień bardzo jasnego blondu, a oczy posiadała niebieskie. Była ode mnie cztery lata starsza, co oznaczało, że była już po swoich dwudziestych trzecich urodzinach.

– Weź wstań, kobieto, bo wszystko masz na wierzchu – powiedziałam zrezygnowana, wskazując na jej odsłonięta kobiecość. Blondynka wzruszyła ramionami, a następnie wyciągnęła swój telefon.

– Dzwonię do tego taksówkarza, bo zaraz mnie...O MÓJ BOŻE!

– Co się stało? – spytałam, gdy blondynka zaczęła pospiesznie wstawać, co o dziwo wyszło jej.

– THE GHOSTS POJAWILI SIĘ W KLUBIE DOSŁOWNIE ZA TYM ROGIEM! IDZIEMY, DZIEWCZYNO RUCHY!

– Mogłabyś przestać się fascynować jakimś randomami, których nawet nie znasz? To dziwne – skrzywiłam się, jednak podążyłam za dziewczyną, która chwiejnie ruszyła w stronę klubu.

– To nie są randomy, to The Ghosts – odpowiedziała śmiertelnie poważnie, spoglądając na mnie zza ramienia. Przewróciłam oczami, lecz postanowiłam tego nie skomentować.

The Ghosts byli zespołem składającym się z czterech chłopaków, którzy czasami pojawiali się w klubach czy innych zbiorowiskowych miejscach, aby zagrać koncert. Byliby całkowicie normalni, gdyby nie fakt, że przez całą ich karierę nikt nigdy nie widział ich twarzy, ponieważ zawsze mieli na sobie maski. Byli totalnie anonimowi, nigdy nie zapowiadali swoich występów, zawsze pojawiali się tak nagle. Też nikt nigdy nie był świadkiem opuszczania przez nich lokalu. Zawsze pojawiali się tak szybko jak znikali i pozostawiali po sobie czysty zamęt. Media trąbiły o nich po każdym ich występie i nie byłoby ani jednej osoby w całym pieprzonym Las Vegas, która by o nich nie słyszała.

A ja naprawdę nie rozumiałam ich fenomenu. Owszem, mieli ładne głosy, ale nic poza tym. Każdy był ich fanem, mimo że nie poznali ich osobiście.

– Ja do żadnego klubu nie idę, naprawdę nie mam ochoty niemal zemdleć przez ścisk ludzi, żeby tylko zobaczyć ich kilkuminutowy koncert – odparłam ze znużeniem.

– No, Melody, weź – mruknęła przeciągle, na co pokręciłam głową na boki.

– Nie ma mowy, dobrze wiesz, że ich nie trawię.

– Jak chcesz, będziesz żałować – wzruszyła ramionami, akurat kiedy znalazłyśmy się koło klubu, przed którym stało mnóstwo osób.

Odepchnęłam jakiegoś przypadkowego chłopaka, który nagle na mnie wpadł. Ten spojrzał na mnie z miną „o co ci chodzi", a ja odwróciłam się do niego plecami, nie odpowiadając mu. Gloria wbiegła w największe zbiorowisko ludzi, które znajdowało się dosłownie przed samym wejściem. Oddaliłam się kilka metrów dalej, aby uniknąć kolejnego kontaktu fizycznego z ludźmi. Po chwili Gloria wróciła do mnie cała poturbowana i zła. Parsknęłam cicho, gdy tylko stanęła obok mnie.

– I po co ci to było?

– Nie, Melody, ja się nie poddam. – pokręciła głową, patrząc z determinacją na klub.

RebellionOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz