Rozdział 2

173 9 0
                                    

Robi mi się nieprzyjemnie gorąco. Opieram się o framugę drzwi.

— Cholera jasna... — syczę, a Irka spogląda na mnie dziwnie.

Mój pierwszy meldunek, a już zrobiłam coś nie tak. Czy ja naprawdę muszę być taka głupia?

— Co się stało? — martwi się Irka, łapiąc mnie za rękę.

— Zostawiłam kartkę dla niemieckiego oficera u Leona w domu — jęczę, a ta otwiera szerzej oczy.

— O-okej, jest już późno, więc jak zjesz to idź do niego. Powiem mamie, że śpisz poza domem, bo nie zdążysz wrócić. — Irka wzdycha, uśmiechając się czule.

— Ale nie mów Witkowi, bo nie będzie zadowolony — proszę, już widząc krytyczny wzrok Leona na sobie.

— Obiecuję, nikomu nie powiem — szepcze szatynka, bierze mnie pod rękę i prowadzi do kuchni.

Po obiedzie, z którego składała się zupa jarzynowa i ryż na słodko z serkiem homogenizowanym, niemal od razu wychodzę z domu, modląc się w duchu, by Leon nie był mocno zdenerwowany.

Na szczęście moje prośby się spełniają. Za chwilę siedzę już u niego w mieszkaniu z filiżanką w ręku.

— Leon, ja cię tak bardzo przepraszam, powinnam pomyśleć, schować tą kartkę w innym miejscu... Naprawdę, wybacz mi — mówię roztrzęsiona, upijając łyk herbaty.

— Nic się nie stało, zauważyłem ją od razu po moim powrocie — uspokaja mnie Leon, uśmiechając się uroczo.

— Jest jeszcze jedna sprawa... Czy mogę dzisiaj spać u ciebie? Nie będzie to podejrzane dla personelu hotelu?

— Co dziwnego jest w tym, że moja narzeczona przyszła na noc? — pyta, przyciągając mnie do siebie za talię.

— N-narzeczona? — powtarzam, a Leon ściska mnie w biodrach.

— Jesteś taka urocza, gdy się wstydzisz — szepcze mi do ucha. — Może jeszcze nie narzeczona, ale lubię tak o tobie myśleć — mówi, po czym odsuwa się ode mnie.

Po chwili jestem już po kąpieli, wycieram się małym białym ręcznikiem hotelowym i uśmiechnięta do swego odbicia w lustrze nagle zauważam, że nie mam piżamy.

— Więc będę spać w halce... — wzdycham, poirytowana własną głupotą.

Wycieram się do sucha i wchodzę w aksamitną, krótką, czarną halkę. Plotę włosy w dwa luźne warkocze i wychodzę z łazienki, zastając gotowego do spania Leona.

— Proszę, czuj się jak u siebie.

Uśmiecha się, a ja wskakuję obok niego na łóżko. Leon przykrywa nas po same głowy cienką kołdrą i zaczyna mnie łaskotać.

Zaczynam się głośno śmiać, próbując uciec z uścisku ukochanego. Ten trzyma mnie jedna ręką za oba nadgarstki. Zabawa jednak szybko się kończy, bo gdy Leon kładzie mi ręce nad głową, moja halka podwija się i pokazuje trochę za dużo. Keller od razu mnie puszcza, próbując tam nie patrzeć. Cała czerwona na twarzy poprawiam halkę, naciągając ją sobie mocno na uda.

Bez słowa zabieram z fotela koszulę Leona i zakładam ją na siebie. Pachnie kasynem, papierosami i mężczyzną. Moim mężczyzną.

— Wyglądasz trochę jak moja stara nauczycielka ze studiów. Brakuje ci jeszcze "Pana Tadeusza" pod pachą i byłabyś jej idealnym odwzorowaniem.

— Kocham tą lekturę, moja ulubiona. Chciałam napisać licencjat na jej podstawie, ale na ten moment mogę sobie pozwolić tylko na dwa, trzy wykłady o literaturze pięknej i historii naszego kraju. Gdyby nie wojna, kto wie, może już dawno miałabym tytuł doktora, jak ty?

miesiąc • leon kellerWhere stories live. Discover now