Rozdział 31 Bal

1K 75 7
                                    

Tak jak obiecałam o 17 byłam u Viki, przygotowałyśmy się akurat na 18. Pod blok przyjechał czarny mustang, kierowcą był Wiktor ubrany w czarny garnitur. Wsiadłyśmy do samochodu, niewiele rozmawialiśmy za to Wiktor i Viki dużo myśleli. Viki myślała jak może wyglądać bal i jak Jece ją zaskoczy. Może być bardziej zaskoczona niż to, sobie wyobraża. Wiktor myślał za to o tym jak się zmieniłam, pomylił mnie z Viki prawdopodobnie dlatego że nie sądził abym aż tak drastycznie zmieniła swój wygląd. W końcu dotarliśmy na miejsce, rezydencja była większa niż to sobie wyobrażałam i było tu dużo więcej osób niż się spodziewałam. Było tu chyba całe miasto. Wysiadłyśmy z samochodu i skierowałyśmy się do wejścia. Po wejściu do środka rozdzielił nas tłum, próbowałam jej szukać ale w końcu się poddałam i podeszłam do stołu z piciem i przekąskami.

- Panie i panowie - rozległ się głos - witam na naszym balu maskowym. Dziękuję że przyszliście, mam dla was złą wiadomość...już stąd nie wyjdziecie.

Po Sali przeszedł niepewny śmiech, ktoś krzyknął:

- Drzwi są zamknięte!

Rozejrzałam się okna były za wysoko aby ktoś do nich dostał.

- Od teraz to wasz nawy dom, jeżeli ktoś spróbuje uciec lub się sprzeciwi zostanie natychmiastowo zabity.

Zapanowała panika. Zabawa szybko się rozkręca - pomyślałam.

- Nie martwcie się tym, proszę. Bawcie się!

Rozbrzmiała muzyka, ludzie walili o drzwi próbując się wydostać. Kilka osób usiadło przy ś1)cianie na podłodze płacząc lub patrzą tępo przed siebie. Inni próbowali zadzwonić przez telefon ale nie mieli zasięgu lub bateria im się rozładowała. Jeszcze inni wzięli to wszystko za żart i zaczęli tańczyć. Po jakimś czasie prawie wszyscy tańczyli udając że się dobrze bawią.

- Angela? - usłyszałam za sobą, zignorowałam tą osobę. - Angela...

Usłyszałam jak ktoś głucho upada wtedy się odwróciłam przede mną leżał Alan z krwawiącą raną. Podeszłam o niego szybko, próbowałam zatamować krwawienie.

- Kto ci to zrobił?

- On...

Wskazał na coś za mną z przerażeniem w oczach, przestał oddychać. Odsunęłam się, ręce miałam całe we krwi. Odwróciłam się, zobaczyła Jece z nożem w ręku i dziwnym uśmiechem, wpatrywał się w ciało Alana. Dopiero po chwili spojrzał na mnie, nie rozpoznał mnie od razu. Dopiero po chwili otworzył szeroko usta, jego oczy rozszerzyły się, a nóż wypadł z ręki. Podszedł do mnie i przytulił, zaciągnął się.

- To naprawdę ty.

- Dlaczego go zabiłeś?

- Próbował wspiąć się do okna. Boże to naprawdę ty... Widziałaś się z Rylem?

- Wczoraj chwilę rozmawialiśmy.

- W barze? - przytaknęłam - Powinien gdzieś tu być.

- Może się odwróć - powiedziałam.

Ryle stał za nim, w jego oczach widziałam wściekłość.

- Spokojnie.

- Mówiłem ci żebyś jej nie dotykał!

Uderzył go z sierpowego w twarz, zachwiał się ale nie upadł, Ryle miał zamiar zadawać kolejne ciosy. Uderzył kolejny raz, z nosa Jeca zaczęła lecieć krew, wokół nas zebrała się grupka gapiów na przodzie zobaczyłam Viki. No cóż koniec tajemnic.

- Jak mogłeś dotknąć mojej Angeli?!

- Ryle - nie zareagował - Ryle!

- Co kurwa?!

Anioł ŚmierciOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz