Prolog

1.1K 56 4
                                        

Biegnę przez cały kampus jak jakaś wariatka, oczywiście budzik mi nie zadzwonił. Nie wyobrażam sobie, że mogłabym się spóźnić na pierwsze zajęcia a jednak tak się dzieje. Gdy spoglądam na zegarek jest już siedem po ósmej, cholera przyspieszam i już prawie jestem pod salą wykładową. Mogłam ustawić z trzydzieści tych budzików, moja współlokatorka miała wczoraj u siebie gości i musiałam się plątać bo wiedziałam że tymi gośćmi byli chłopacy z kampusu. Naciskam szybko na klamkę i wpadam do sali wykładowej. Wszystkie oczy są teraz skupione na mnie, a w szczególności złowrogie spojrzenie profesora. Nogi się pode mną uginają i nie mogę uwierzyć że to on jest profesorem, który prowadzi zajęcia z ekonomii.

- Jak się Pani nazywa?-zapytał ostro, a ja przełknęłam ślinę. Spojrzałam na studentów i każdy z nich był poważny, co jeszcze bardziej mnie zmartwiło.

- Gemma Lauder-wyszeptałam cicho, a on spojrzał na listę obecności i zapisał coś długopisem. Ruszyłam w stronę jakiegokolwiek wolnego miejsca ale jego szorstki głos mnie powstrzymał.

- A Pani dokąd?-zapytał i zmarszczył swoje gęste brwi. Miał piękne zielone oczy, ale emanowały wrogością w moją stronę.

-Chce usiąść-odpowiedziałam najzwyczajniej w świecie, a on uderzył gwałtownie papierami o biurko. Podskoczyłam, jakby ktoś uszczypnął mnie w tyłek, ale wcale tak nie było. Czułam jak ze stresu zaczynam się pocić i brakowało mi powoli powietrza.

-Gdyby Pani się nie spóźniła, wiedziałaby Pani że nie toleruję spóźnień. Dlatego Pani obecność na tych zajęciach jest zbędna- powiedział ostro, a mi łzy zakręciły się w oczach. Co za parszywy dupek.

-Ale to tylko dziewięć minut- mruknęłam i zaczęłam schodzić po schodach patrząc mu przez cały czas w oczy.

- O dziewięć minut za późno Panno Lauder, proszę zjawić się u mnie po zajęciach w gabinecie, a teraz żegnam – powiedział oschle i wrócił do tego co robił zanim weszłam. Czmychnęłam szybko przez środek i wyszłam stamtąd jakby właśnie coś mnie ugryzło.

-Ciężki początek?-odezwał się jakiś chłopak który siedział na ławeczce obok sąsiedniej sali wykładowej.

-Po prostu mnie wyrzucił-szepnęłam, czując łzy napływające do moich oczu. Nie mogę płakać nie przy nim.

-Nie przejmuj się będzie dobrze, pewnie miałaś mieć zajęcie z Paxtonem?-zapytał, a ja spojrzałam mu w oczy.

-Nie mam pojęcia, tak się spieszyłam że zerknęłam tylko na salę w której mam wykład-odpowiedziałam szczerze a on przytaknął.

-Nazywam się Noah, jestem na ostatnim roku, ale zawsze możesz na mnie liczyć, tylko mnie złap na korytarzu-powiedział miło, a ja odwzajemniłam jego uśmiech.

-Dziękuję, jestem Gemma, musisz mi wybaczyć ale muszę lecieć do toalety-oznajmiłam, czując jak coraz bardziej zaczynam się rozpadać.

-Do zobaczenia Gemmo- zawołał za mną gdy szybkim krokiem ruszyłam w stronę łazienki. Miałam ochotę zamknąć się w pokoju i nie wychodzić przez kolejny tydzień. Wiem, że się spóźniłam, zawaliłam ale żeby tak od razu mnie wyrzucał. Wpadłam do łazienki i weszłam do jednej z kabin, cholera a co jeśli stracę stypendium? Uderzyłam dłonią w drzwi i wciągnęłam gwałtownie powietrze do płuc, nie dam sobą pomiatać nawet to jest jakiś upierdliwy profesor. Boże jeśli stracę stypendium to będę musiała wrócić do mojego brata, a wtedy na pewno nie wyjdę z tego żywo. Policzyłam spokojnie do dziesięciu i przy okazji, że już tu jestem skorzystałam z toalety. Nie byłam pewna czy stąd wychodzić, bałam się jak diabli zostać sam na sam z nim w małym pomieszczeniu. Wzięłam najgłębszy wdech jaki mogłam i wyszłam na korytarz, wracałam powoli w stronę sali wykładowej, bo za cholerę nie wiedziałam gdzie jest jego gabinet. Nawet nie sądziłam, że tyle siedziałam w tej łazience, bo uczniowie zaczęli już wychodzić. Spojrzeli na mnie ze współczuciem, a ja byłam w stanie patrzeć tylko na tyrana który właśnie przymknął drzwi do sali i ruszył w przeciwnym kierunku co studenci. Pobiegłam za nim, nie chcąc narobić sobie jeszcze większych kłopotów, nie sądziłam że w pewnym momencie ten baran się zatrzyma i nie zdążyłam wyhamować. Wpadłam z impetem na jego plecy i uderzyłam głową o jego łopatki. Cholera nie mam pojęcia ile on miał lat, może z trzydzieści, ale na pewno miał mocno wyrzeźbione ciało tego byłam pewna. Odwrócił się i spojrzał na mnie tak, że chciałam schować głowę w piasek, tak jak robią to strusie.

Look at me  18+ Where stories live. Discover now