– To nie moja sprawka. Z mojej winy zmienił się jej kolor włosów i mogła nie widzieć na oko.– wydawał się jakby urażony moją wypowiedzią.
– Jej słuch to następstwo twoich czynów. To ty wsadziłeś jej do głowy jakieś głosy, z którymi sobie nie radziła. Krzyczała tak długo aż straciła słuch i zdarła gadło.– zaczynałem się denerwować.
– Ciesz się, że ona żyje.– powiedział ozięble zmieniłajac swoje nastawienie – Powinna była nie żyć. Życie za życie. – fuknął i zbliżył się do nas – To cud ze żyje.
Dotknął jej ramienia. Chciałem zainterweniować, ale na marne.
Dziewczyna spojrzała na niego z rozszerzonymi oczami i bardziej wtuliła się w moje ciało.
– Jak to cud że żyje?! Zabiłbyś własną córkę?– przestawałem tracić nad sobą kontrolę, tylko dotyk małych dłoni powstrzymywał mnie przed rzuceniem się na Aratona.
– Chyba nie sądzisz, że nieśmiertelność nie ma swojej ceny? Ma ją, ale prawda jest też taka, że w tym momencie tylko ja mogę spróbować pomóc jej wrócić do pełnego zdrowia. Jak myślisz, czemu widzi? Słuch i gardło zostały uszkodzone mechanicznie, podczas transportu tego co ona miała ze mnie w sobie, do mnie. Czyli w skrócie zabrałem jej to co dałem jej przy urodzeniu, w genach. A żyje tylko dzięki, jak mniemam, twojej krwi. Szkoda, że jej rodzeństwo nie miało przy sobie żadnego smoka...– uśmiechnął się smutno – Jednak co chodzi o moją moc, odzyskałem ją już w pełni w ciągu ostatnich kilku dni, więc mogę jej oddać to co pożyczyłem, ale będzie to bardzo bolesny dla niej proces. Oko to przy tym nic. Jak ona będzie w pełni sprawna powiem jej prawdę oraz wszystko co z nią związane, nieco obszerniej niż powiedziałem tobie.
– Ona nie musi się na go zgodzić.– złapałem jej podbródek by nieco ją odsunąć, lecz ona panicznie kręcąc głową, jeszcze bardziej kurczowo zaczęła się mnie trzymać.
– Bedzie lepiej jak ja ją o to zapytam.– znów dotknął jej ramienia, a ona się spięła.
/Aria/
Nie chciałam widziec się z ojcem. Jak możliwe, że on żył? Ktoś robił sobie ze mnie żarty?
Kurczowo złapałam w pasie smoka i nie chciałam pościć, lecz wszystko się zmieniło gdy poczułam dotyk na ramieniu.
"Posłuchaj mnie uważnie, Ario. Jestem w stanie Ci pomóc, lecz nie będzie to nic przyjemnego, ale odzyskasz swoje moce Daemona i może wrócisz do pełni sprawności. Nie dowiemy się póki nie spróbujemy, a po wszytskim wyjaśnię Ci wszystko. Potrzebna jest teraz jednak twoja zgoda."
Szybko analizowałam wszelkie za i przeciw.
Zgodzić się?
Ale to on wyrządził mi już ogromną krzywdę, jak mogę ponownie móc mu zaufać? Z drugiej strony jeśli jest chociaż cień szansy, że znów mogę usłyszeć głos Lance'a... Nie mam nic do stracenia.
W końcu uniosłam głowę, spojrzałam na ojca i przytaknęłam.
Białowłosy złapał mnie za ramiona i delikatnie potrząsnął. Spojrzałam na niego, a on był zszokowany.
Mówił coś do mnie kręcąc głową.
Miałam nawet wrażenie, że zaraz zacznie krzyczeć.
Puściłam go, wręcz nawet delikatnie odepchnęłam i stanęłam przed ojcem.
Kiwnęłam głową, na co mężczyzna delikatnie się uśmiechnął i podał mi dłoń, którą niepewnie ujęłam.
Spojrzałam przez ramię, Lance coś mówił do mojego ojca, lecz ten to ignorował i uspokajał mnie komunikując się ze mną poprzez dotyk. Nadal nie wiem jak to robił, ale gdy mnie dotykał był w stanie ze mną rozmawiać, nie wiedziałam jak mu odpowiedzieć, więc tylko słuchałam.
ESTÁS LEYENDO
Aria || Eldarya LANCExOC
FanficTo nie tak, że wiecznie uciekałam. To nie tak, że wiecznie byłam więziona. Po prostu to było lepsze dla mnie. Prawdę mówiąc przez większość życia czułam się jak w klatce. Jednak zamiast smucić się czy pokazywać jakie to mogło być źle i okrutne, prag...
Rozdział 55
Comenzar desde el principio