Wołali mnie, ale nie reagowałam, jak najszybciej chciałam stąd wyjść.

Do końca nie wiem jak wyszłam z głównego budynku i znalazłam się w ogrodzie muzyki.
Dopiero tam dałam upust pełni swoich emocji. Złość, mieszaną że smutkiem i goryczą.

Czułam jak dławie się szlochem.

Jak mogli mnie zostawić i w sumie nie czuć skruchy, a potem wmawiać, że tak bardzo im na mnie zależało? Tak bardzo, że nawet sami nie pofatygowali się by mnie znaleźć.
Nie dając znaku życia przez całe moje życie mają czelność mówić jak bardzo chcieli się ze mną spotkać.

Ukryłam twarz w dłoniach cicho szlochając.

– Wszystko w porządku?– usłyszałam znajomy głos, którego nie słyszałam od bardzo długiego czasu przez co chwilę zajęło mi nim go rozpoznałam.

– Nie, nic nie jest w porządku.– Nie miałam siły na niego spojrzeć – Miałeś kiedyś tak, że żyłeś bez rodziców, po czym oni magicznie się, kurwa, pojawiają w twoim życiu?

– Brzmi jak chujowa sytuacja.– westchnął i usiadł obok mnie.

– Jak to możliwe, że dopiero się tu spotykamy, Ezekielu?– uniosłam wzrok i spojrzałam przed sobie.

– Jak widać, mamy różne cele podróży.

– Nie było cię tu.– stwierdziłam ocierając łzy.

– Ciebie też.–objął mnie ramieniem – kto by pomyślał, że mała zagubiona Aria, wyrośnie na tak piękna kobietę?

– Nie mów tak.– pokręciłam głową.

– Nie lubię kłamać. Dlatego też uważam, że jaka słaba by nie była sytuacja z przeszłości, nie warto płakać, bo to się już stało, tego nie zmienisz. Twoi rodzice mogą wyciągnąć z tego teraz już tylko lekcje. Nie cofną się w czasie by być przy tobie. Z drugiej strony jesteś tu gdzie jesteś z powodu ich wyborów, to przez nich jesteś też tym kim jesteś. Myślisz, że jakby byli cały czas obok, to twoje życie potoczyło by się tak jak się potoczyło?– delikatnie głaskał moje ramię.

– Było by to coś innego, masz rację.– westchnęłam.

– Jest możliwość, że nie trafiłabyś nigdy do straży Eel...

– I nigdy bym...– moje oczy się rozszerzyły i spojrzałam na twarz elfa. Jego zielone oczy przyjaźnie sie iskrzyły.

– I nigdy nie stałoby się to wszytsko, co się stało. Może nie poznałabyś pewnych osób.

– Masz racje.– westchnęłam i położyłam głowę na jego ramieniu.

– Aria?!– usylaszałam warkniecie, było niezwykle niskie, niczym głos... smoka.

– Lance?– podniosłam powili głowę i spojrzałam na niego.

Ezekiel zabrał rękę z mojego ramienia i też spojrzał na smoka.

– Co tu się dzieje?– był bliski żeby zacząć ziać ogniem.

– Jesteś zazdrosny?– zapytałam wstając na równe nogi.

– Szukałem cię, do cholery, a ty się miziasz z innym za moimi plecami?

– Jesteście razem?– zielonowłosy spojrzał na niebieskookiego. Ten pierwszy był zdecydowanie zdziwiony.

– Lance, to nie to co myślisz.– westchnęłam, ignorujac pytanie elfa – Ezekiel mnie tylko pocieszał, dobrze wiesz, że jestem ci wierna.

– Z mojej perspektywy wyglądało to nieco inaczej.

Aria || Eldarya LANCExOCOnde histórias criam vida. Descubra agora