-Tak. I potrzebujemy twojej pomocy. Dostał. Spotkał swojego klona.

-Zaraz będę. Powiedzcie tylko gdzie jesteście.

-Jesteśmy w...

BANG!

Głośny strzał rozległ się w całej okolicy. Ranny mężczyzna oglądał jak jego partnerka powoli opada na ziemię. Tym razem to ona dostała. Klon Vincenta przeżył. Wziął swój pistolet snajperski i zastrzelił Viper, która starała się pomóc swojemu kompanowi

-Viper! - Chamber ostatkami sił podbiegł do kobiety - Viper, słyszysz mnie?! - mimo zaistniałej sytuacji potrafił zachować zimną krew.

Wziął ją i przeniósł do ściany, przy której wcześniej leżał. Wiedział, że tam choć przez chwilę będą bezpieczni. Sabine leżała pomiędzy jego nogami, a on próbował zatamować ranę, mimo że dobrze wiedział że wiele nie zrobi. Jego klon posługiwał się tym samym arsenalem co on, więc dobrze wiedział, że z raną po postrzale z jego broni, nic nie da się zrobić.

-Nie, nie, nie! - bezradnie patrzył jak z Sabine uciekały resztki sił - Nie możesz mi tego zrobić! Nie dzisiaj! - mocniej zacisnął ranę.

-Cha... Chamber... - kobieta się odezwała - Już po mnie... Uciekaj do Sage... Wyleczy cię...

-Nie, nie stracę cię!

-Chamber... Odsuń się... Rozpylę toksyny... Chcę umrzeć w czymś... Czemu poświęciłam... Moje badania... - kobieta rzuciła kulę i czekała tylko na odpalenie jej.

-Viper... - mężczyzna był silny. Jednak na niej szczególnie mu zależało. Pierwszy raz od czasów dzieciństwa zaszkliły mu się oczy.

-Nie płacz... - położyła swoją dłoń na jego policzku - Jesteś silnym francuskim mężczyzną... Vincent...

Fabron przetarł oczy i "odłożył" kobietę na bok. Poddał się. Wiedział że to koniec.

-Pomszczę cię, Sabine... - cały jego ból zniknął. Nie zwracał uwagi na postrzelony bark - Chcesz się zabawić, klonie? Proszę bardzo!

Gdy Chamber uruchomił swoją broń, Viper zniknęła za zielonym dymem. Mężczyzna wychylił się z swojego ukrycia i stał na przeciw swojego klona. Zostało mu tylko wymierzyć i...

BANG!

Jeden z nich upadł bez życia...

Z zielonego dymu rozległ się cichy głos

-Brawo Vincencie...

Prawdziwy Chamber rzucił się w kierunku dymu, który powoli znikał. Dobrze wiedział, że są dwie opcje na wyłączenie dymu. Albo Viper sama go wyłączyła, albo umarła. Miał ukrytą nadzieję, że to opcja pierwsza, ale zdawał sobie sprawę, że to najprawdopodobniej opcja 2. Rozproszony dym wrócił do małej kulki, a jego oczom ukazała się kobieta. Blada. Bez życia.

-Nie... - pobiegł w kierunku ciała i wziął je na ręce.

*Uwaga profesjonalne zdjęcie na zobrazowanie tej sceny*

*Uwaga profesjonalne zdjęcie na zobrazowanie tej sceny*

Oops! This image does not follow our content guidelines. To continue publishing, please remove it or upload a different image.


-Dlaczego...? Dlaczego akurat ty...? - Fabron nie wiedział co zrobić. Wtulił się w jej martwe ciało i zaczął cicho płakać.

-Vincent... - Usłyszał głos za sobą znajomy głos - Odsuń się od niej...

Mężczyzna się odwrócił. Stała tam Sage, która właśnie miała wskrzeszać Viper.

-Sage... - zrobił to o co prosiła.

-Twoja służba się nie skończyła!

-To było dziwne - powiedziala Viper wstając.

-Sabine... - Chamber ją przytulił. Kobieta nie wiedziała co się dzieje, ale odwzajemniła uścisk. Poczuła jak jego łzy spływają mu po policzkach - Tak się cieszę...

-Już, gołąbeczki... Wracamy do domu - powiedziała medyczka udając się w stronę wyjścia.

-Sage, poczekaj! - Sabine wskazała na bark Vincenta - Napraw to.

Lekarka szybko wyleczyła mężczyznę, po czym wszyscy udali się do samolotu by wrócić. Cała drogę Fabron starał się być blisko Viper by ją "chronić" mimo że wszyscy dobrze wiedzieli, że na pokładzie jest bezpiecznie...

------------------------------

słowa: 969 

będąc szczera, sądziłam że będzie to dłuższe. Mam pomysł na to, jak może się ta seria ciągnąć, jednak nie wiem czy zrobię kolejną część XD well then

Izu

Nie stracę cię - Chamber x ViperWhere stories live. Discover now