Rozdział 2

48.4K 1.5K 1.2K
                                    

Byłam niezwykle zmęczona po nieprzespanej nocy, więc leżąc na kanapie w rogu nieskazitelnie białego pokoju starałam się nie zasnąć przy czytaniu książki. Głośno wzdychając, wstałam z wersalki i ruszyłam w stronę biurka, na którym leżał mój laptop. Już dawno powinnam się zabrać za dokumenty które nieprzeczytane zawadzały na mojej skrzynce odbiorczej. Tata suszył mi o tym głowę od ponad dwóch tygodni. Wolałam zająć się drugą stroną jego pracy, ale do tamtych dokumentów nie miałam wglądu ani na sekundę.

Wraz z uruchomieniem arkuszy do wypełnienia, na korytarzu za zamkniętymi drzwiami usłyszałam ciężkie, ale wolne kroki. Moje myśli automatycznie zalała masa myśli, a przede wszystkim fakt, że mój ojciec od rana siedział zamknięty w gabinecie pracując, a matka dwie godziny wcześniej wyszła do spa informując, że wróci pod wieczór.

Powoli zakradłam się w stronę drzwi, przysłuchując się krokom które były coraz bliżej i już po kilku sekundach nieproszony gość minął mój pokój. Powoli tak, aby nie narobić hałasu, uchyliłam drzwi i delikatnie za nie wyjrzałam. W mroku korytarza udało mi się dostrzec wysokiego, postawnego mężczyznę. Widząc od tyłu jego postać nie rozpoznałam go, a jego postura nie przypominała nikogo z kim ojciec mógłby prowadzić jakiekolwiek interesy.

Przyglądając się mężczyźnie przez szparę w drzwiach nie udało mi się dostrzec za dużo, ale pierwsze co rzuciło mi się w oczy to jego ciemnobrązowe włosy i to, że wydawał się bardzo młody.

Na kilka sekund zamknęłam oczy, biorąc głęboki wdech po czym poprawiłam luźną bluzę jaką miałam zarzuconą na czarne body i lekko uchyliłam drzwi. Pomiędzy palcami przekładałam sobie scyzoryk jaki miałam w kieszeni po czym szybkim krokiem podeszłam do mężczyzny.

W momencie w którym stanęłam za jego plecami, brunet wyczuł moją obecność i chciał się obrócić, ale wtedy mój nóż spotkał się z jego gardłem. Facet był ode mnie sporo wyższy więc musiałam stanąć na palcach i unieść wyprostowaną rękę mocno do góry, aby pewnie trzymać ostrze przy jego jabłku Adama. Dopiero teraz zauważyłam, że brunet miał na sobie dopasowane ciemne spodnie, oraz czarną koszulę, która idealnie opinała jego ciało i  była odpięta trzy guziki od góry, a rękawy miał podwinięte.

– Kim ty do jasnej cholery jesteś? – spytałam niskim tonem tak, aby mój głos brzmiał pewniej i poważniej. Mężczyzna nie opowiedział mi, więc mocniej przycisnęłam nóż do jego krtani.

Podczas, gdy kolejny raz mierzyłam bruneta spojrzeniem z jego ust wydobyło się tylko prychnięcie. Zmarszczyłam brwi, a następnie poczułam jak silne palce mężczyzny zaciskają się wokół mojego nadgarstka, a on w geście samoobrony przerzucił moje ciało przez swoje ramię.  Po moim kręgosłupie rozszedł się piorunujący ból, gdy wylądowałam na podłodze przed nim i jedyne co poczułam to jego palący mnie silny dotyk na nadgarstku. Jego druga dłoń przytrzymywała tył mojej głowy tak, abym podczas upadku nie uderzyła nią o panele.

Zacisnęłam mocno oczy, dochodząc do siebie, ale jednocześnie nie mogłam zdobyć się na odwagę by spojrzeć na mężczyznę, który ukucnął obok mnie i pochylił się nad moją głową.

– Co robisz w moim domu? – warknęłam przez zaciśnięte zęby i rozchylając powieki, spotkałam się z jego przeszywającym, ciemnym spojrzeniem.

– Nie wiedziałem, że jesteśmy już na „ty" kwiatuszku – jego niski ton sprawił, że aż drgnęłam. Oderwał wzrok od moich oczu i przekierowując je na nasze dłonie, boleśnie zacisnął palce wokół mojego nadgarstka. Syknęłam, a pod wpływem nacisku moja dłoń rozluźniła się i wypadł z niej nóż, który wylądował zaraz obok mojej talii. 

– Przyszedłem do twojego ojca – powiedział zaraz przy mojej twarzy, a jego zimny oddech owiał moją skórę.

Rozprostował nogi i spoglądając na mnie z góry, wyciągnął dłoń w moją stronę, nie przyjęłam jej. Wstając o własnych siłach, stanęłam przed nim, a ręką zaczęłam pocierać obolały nadgarstek.

– Nie chciałem zrobić ci krzywdy – rzekł formalnym tonem, lustrując wzrokiem całą moją twarz, po czym zatrzymał się na oczach.

Wykorzystałam tę chwilę, aby również przyjrzeć się jego twarzy. Miał brązowe, prawie czarne, roztrzepane, długie włosy, których kosmyki opadły mu na czoło. Przeszywające mnie ciemne tęczówki, których koloru nie mogłam nawet zidentyfikować na kilka sekund zatrzymał się na moich ustach, których dolną wargę zagryzłam lekko zębami, aby chwile później puścić ją wolno. Jego zarysowana szczęka była teraz mocno zaciśnięta, a malinowe, pełne wargi zacisnął w cienką linię. Przewyższał mnie o co najmniej o głowę, dzięki czemu patrzył na mnie z góry. Nie wyglądał na dużo starszego ode mnie, ale jednak nie mogłam założyć ile mógł mieć lat.  Miał delikatnie inną urodę, więc podejrzewałam, że nie pochodził z florydy.

– Daruj sobie – prychnęłam opryskliwie w odpowiedzi, jednocześnie mijając go i po zostawieniu go samego w korytarzu zatrzasnęłam drzwi od swojego pokoju. Głośno westchnęłam po czym z powrotem usiadłam do laptopa.

***

Gdy skończyłam wypełniać dokumenty i przesłałam je do sekretarki w firmie, przetarłam zmęczone oczy i zauważyłam, że za oknem zdążyło się już ściemnić. Wyszłam z pokoju rozprostowując plecy i po spojrzeniu w głąb korytarza doszłam do wniosku, że panowie prawdopodobnie nie skończyli jeszcze rozmawiać.

Zeszłam po schodach na dół i od razu ruszyłam w stronę kuchni skąd usłyszałam swoją rodzicielkę. Oparłam się o wykonaną z ciemnego kamienia wyspę kuchenną i przyjrzałam się matce. W pośpiechu krążyła po pomieszczeniu, po czym zatrzymała się wyglądając za okno i przygryzła świeżo zrobione paznokcie u prawej dłoni.

– Wszystko w porządku? – spytałam podchodząc bliżej, ale pogrążona w myślach kobieta najwyraźniej mnie nie usłyszała, więc delikatnie położyłam dłoń na jej ramieniu, na co się wzdrygnęła, jakby zaskoczona moją obecnością - Mamo?

– Madelaine. Dobrze, że jesteś – powiedziała z ulgą, biorąc szybkie i płytkie oddechy- zaniesiesz twojemu ojcu i jego gościowi kawy – szybko przeszła na drugi koniec kuchni kładąc na małej podłużnej tacy dwie filiżanki z czarną kawą.

– Szczerze mówiąc, nie sądzę, aby mieli teraz ochotę na kawę, pewnie piją już coś z barku... – zaczęłam, ale blodynka szybko mi przerwała wpychając w moje ręcę tackę.

– Idź. Rany boskie, i zdejmij tą bluzę – westchnęła, po czym pospiesznie odebrała mi kawy i kładąc je na blacie, szybko zdjęła z moich ramion szarą, oversizeową, rozpinaną bluzę. W moje dłonie z powrotem wcisnęła drewnianą tacę, po czym wypchnęła mnie delikatnie z kuchni.

Spojrzałam na nią zaskoczona, ale ona jedynie pokazała mi dłonią, abym szła. Powolnym krokiem pokonałam schody, starając się, aby kawa nie wylała się poza brzegi filiżanek. Stając przed drzwiami poczułam się dość specyficznie i niepewnie. Koronkowe, czarne body na ramiączkach w żaden sposób nie zachęcały mnie do zapukania w drzwi, ale nim to zrobiłam one same nagle się otworzyły, a po drugiej stronie pomieszczenia stanął gość mojego ojca.

– Przyniosłam wam kawy – zagaiłam lekko się uśmiechając i jednocześnie szukając innego punktu w który mogłabym się wpatrywać zamiast w oczy nieznajomego który omiótł mnie zimnym spojrzeniem.

– Właściwie, to ja już wychodzę. Przemyśl to Faye – brunet zwrócił się poważnym tonem do mojego ojca, a następnie próbując przejść obok mnie, delikatnie położył dłonie na moich biodrach i przeszedł przez futrynę w której stałam – Do zobaczenia, Madelaine.

My Love my destiny Where stories live. Discover now