- Ale czemu musisz przez to umrzeć?- czułam jak zaczyna brakować mi tchu. Ledwo trzymałam się na nogach.
- To mój twór, więc ja muszę go opanować. Lance.- mruknął do chłopka, ten momentalnie przyszedł.
- Chodź.- powiedział spokojnie, chwytając mnie za rękę.
- Nie.- wyrwałam się mu, a on w tym momencie chwycił mnie za talię i uniósł nieco do góry.
- Zostaw mnie draniu, on idzie na śmierć! Zrobcie coś! - wrzeszczałam, a łzy płynęły z moich oczu strumieniami.
- Kocham cie, córciu.- powiedział ojciec i zaczął recytować jakąś sentencje.
- Nie patrzcie się, tylko coś zróbcie!
Ja za to wydarłam się za całe gardło walcząc że swoim "więzieniem". Wrzeszczałam, płakałam i szarpałam się, lecz każdy w pomieszczeniu mnie ignorował, jakby mnie tam nie było.
- Puść mnie, proszę.- powiedziałam rycząc do chłopaka - Postaw mnie chociaż na ziemi.
Chwilę myślał, po czym postawił mnie na ziemi, ale mnie nie puścił.
- Tato... - wyszeptałam gdy nagle jasne światło zalało pomieszczenie oślepiając mnie i inne osoby zgromadzone tam - Nie! - wrzasnęłam z całą swoją mocą, po czym "moje" światło zgasło - straciłam przytomność.
Obudziłam się w przychodni. Kilka sekund zajęło mi rozeznanie się w sytuacji.
Szybko podniosłam się na równe nogi i czym prędzej postanowiłam stąd wyjść.
- Tato! - zaczęłam go nawoływać nie mogąc sie pogodzić z jego śmiercią.
Wyszłam z pokoju i od razu zostałam otoczona przez kilka medyków, którzy kazali mi wrócić do łóżka.
Zdołałam tylko zapytać co z moim ojcem, ale nikt nie był w stanie mi odpowiedzieć na to pytanie.
Dlatego też czując kolejną fale łez w oczach przedarłam się przez nich i wybiegłam z całego budynku, a później poza mury KG.
Tam upadłam na kolana, mocno ściskając nic nie winnie źdźbła trawy, a z moich ust wydobył sie szloch, a po twarzy ciurkiem płynęły łzy.
Znów zaczynało brakować mi tchu.
- Aria! - Jak przez mgłę słyszałam znajomy głos - Cholera! - przede mną znalazło się znjome obuwie - Spójrz na mnie.- chwycił moją głowę w swoje dłonie i uniósł do góry.- Kurwa. - warknął - Ari, kochanie, mieszańcu, nie odpływaj.- zdziwiły mnie jego słowa, dlatego mój wzrok stał się nieco uważniejszy, na prawdę odpływałam?
Przytulił mnie mocno do siebie i zaczął głaskać po głowie. Czułam się nieco jak szmaciana lalka.
- Nie płacz.- zatopił palce w moich włosach i dotknął karku - Nie płacz, on żyje. Jest w stanie krytycznym, ale jeszcze żyje. - powiedział, a ja się odsunęłam od niego jakby poparzona.
- Żyje?- powtórzyłam za nim. Mój głos był nienaturalnie zachrypnięty.
- Tak, ale na razie nie można do niego wejść.
- To skąd wiesz, że żyje? - warknęłam
wstając, ale od razu utraciłam równowagę i upadłam.- Bo mają mnie na bieżąco informować o jego stanie, zresztą jak i o twoim.- zbliżył się do mnie i wziął mnie na ręce - A ty koniecznie musisz odpocząć.
- Nie mogę. Nie jak on tam umiera. Muszę być przy nim.- objęłam szyję chłopka czując kolejną fale łez - Proszę.
- Aria... Nie wpuszczą cię tam. Obiecuje, może jak tylko ustabilizuje się jego stan, to tam wejdziesz, ale teraz... Jeszcze nie teraz.- cmoknął mnie w czoło.
CZYTASZ
Aria || Eldarya LANCExOC
FanfictionTo nie tak, że wiecznie uciekałam. To nie tak, że wiecznie byłam więziona. Po prostu to było lepsze dla mnie. Prawdę mówiąc przez większość życia czułam się jak w klatce. Jednak zamiast smucić się czy pokazywać jakie to mogło być źle i okrutne, prag...
Rozdzial 49
Zacznij od początku