Prolog

41 4 0
                                    


Stoję przed ołtarzem i spoglądam na mojego narzeczonego, który za chwilę ma stać się moim mężem. Narzeczony to nawet za dużo powiedziane, jest to mężczyzna, którego wybrali mi rodzice. Ja nie miałam nic do powiedzenia, ale to nie tylko ja. Inne dziewczyny z rodzin powiązanych z mafią, też nie mają wyboru.
     Mężczyzna, który stoi naprzeciwko mnie ma na imię Lucas i jest prawie dwadzieścia cztery lata starszy ode mnie. Mógłby być nawet moim ojcem. Na samym początku mój tata planował, abym wyszła za innego mężczyznę, który był wyżej postawiony. Jednak dwa dni temu poinformowano mnie, że nie mogę wziąć ślubu z tamtym mężczyzną, ale nie dowiedziałam się dlaczego. Gdy starałam się czegoś dowiedzieć, mój papà od razu zmieniał temat, albo ucinał rozmowę. Więc niczego się nie dowiedziałam, nawet od mojej matki, ale co się dziwić ona zawsze była posłuszna swojemu mężowi.
    Już odmówiliśmy przysięgę, teraz czeka nas to historyczne ,,tak". Gdy już mam to powiedzieć, drzwi kościoła otwierają się z hukiem. Wszyscy goście odwracają się w stronę wejścia do kościoła. Ja też tam spoglądam i dostrzegam trzech mężczyzn z pistoletami. Mój ojciec od razu wstaje z miejsca i wyciąga broń.
    -Nawet nie waż się tego robić Alberto.
    Spoglądam na czwartego mężczyznę, który wchodzi za pozostałą trójką. Cała czwórka idzie w stronę ołtarza, mój narzeczony patrzy się na to. Chce już wyciągnąć pistolet, ale od razu rezygnuje, gdy widzi wzrok mężczyzny, który zwracał się wcześniej do mojego taty. Nieproszony gość podchodzi do mnie i łapie mnie za rękę.
     Ciągnie mnie w stronę wyjścia z kościoła. Staram się mu wyrwać, ale on tylko wzmacnia uścisk, przez co boli mnie ręka gdy nią szarpie. Poddaje się, bo mam już ją całą czerwoną i napewno będe miała tam siniaki. Wychodzimy z kościoła, a ja odwracam głowę i widzę jak trójka nieznanych mi mężczyzn rozmawia z moim ojcem i Lucasem. Ale nie wiem co się dzieje tam dalej, bo nieznany prowadzi mnie do czarnego BMW.
     -Wsiadaj- rozkazuje i otwiera mi drzwi, od strony pasażera.
     -Co robisz? Zostaw mnie.
     On jednak nie reaguje i cierpliwie czeka, aż wsiądę do auta. Odwracam jeszcze raz głowę w stronę kościoła, gdzie widzę jak mój ojciec cały czas patrzy się w naszym kierunku. Gdy widzę, że mężczyzna już jest strasznie zniecierpliwiony, posłusznie wsiadam do BMW, a on zamyka za mną drzwi. Okrąża auto, siada za kierownicą i wyjeżdża z parkingu. Zanim odjechaliśmy zobaczyłam, jak trzech mężczyzn odchodzą od Lucasa i mojego ojca i wsiadają do aut. Mój tata próbuje pójść do samochodu, ale Luck go zatrzymuje. Po chwili znikają mi z oczu.  
     Po trzech godzinach jazdy wjeżdżamy przez bramę na zamknięte osiedle. Faceci, którzy jechali za nami zatrzymali się przed wjazdem, a my jedziemy dalej. Przez całą drogę nie odezwałam się, a on nie miał nic przeciwko. Jedziemy przez kolejne dziesięć minut i docieramy do dużego kamiennego domu.
     Mężczyzna otwiera bramę na pilota i wjeżdża na podjazd. Parkuje i zgasza silnik, a następnie wychodzi i okrąża auto. Nagle otwierają się drzwi po mojej stronie. Wysiadam i idę za nim w stronę domu. Wyciąga klucz z kieszeni dżinsów i otwiera drzwi. Przepuszcza mnie pierwszą i wchodzi za mną, po czym je zamyka.
    -Chodź zaprowadzę cię do twojego pokoju- mówi i wskazuje ręką na schody.
    -Po co tu jestem?- pytam, ale on nie odpowiada tylko idzie na górę.- Może mi odpowiesz?- mówię już lekko zdenerwowana -Super czyli niczego się nie dowiem- mówię pod nosem i idę za nim po schodach.
    Gdy jesteśmy już na górze, mężczyzna otwiera drugie drzwi po prawej stronie. Wchodzimy do pokoju i pierwsze co zauważam to duże okna na całą ścianę. Po lewej stronie stoi duże łóżko i mała szafka nocna z lampką, a naprzeciwko komoda z wiszącym nad nią telewizorem. Koło komody są dwie pary drzwi. Obracam się i patrzę na mężczyznę.
   -Możesz mi chociaż powiedzieć jak masz na imię?- pytam już zniecierpliwiona.
   -Ralph- odpowiada i siada na łóżku, cały czas się na mnie patrząc- Tam- pokazuje na pierwsze drzwi.- Masz garderobę, wszystkie potrzebne kosmetyki masz w łazience- przy tym macha ręką w kierunku drugich drzwi.
   Patrzę się na niego i nie wiem co powiedzieć. Porywa mnie sprzed ołtarza, zawozi na jakieś zadupie i teraz mówi o wszystkim tak spokojnie. No jebnięty.
   -No chyba cię pojebało- rzucam, a on wstaje z łóżka i do mnie podchodzi.
   -Nie przeklinaj.
   -Bo co? Zabronisz mi?- parskam, ale opanowuje się, gdy widzę, że on nie żartuje.
   -Tak zabronię ci.
   -Co ty niby jesteś moim panem? Jak ty się zachowujesz, porywasz mnie, a teraz mi rozkazujesz! Co ty sobie myślisz?- podnoszę głos i unoszę ręce z frustracji.
   Patrzy się na mnie chwile, lekko się uśmiecha i wychodzi z pokoju.Słyszę jak przekręca klucz w drzwiach od drugiej strony. Podchodzę do nich i próbuje je otworzyć, ale nic z tego. Pociągam jeszcze dwa razy za klamkę, ale gdy zdaje sobie sprawę, że to na nic odpuszczam i siadam na podłodze, opierając się o drzwi.
  Co za palant.

***
Jest to dopiero prolog, bardzo krótki. Następny rozdział napewno będzie o wiele dłuższy. Wprowadzenie do historii naszej Layli.
Mam nadzieję, że się wam spodoba.
Do następnego.

AbductedOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz