Rozdział 22 (Zakończe(nie))

318 26 59
                                    

***

Piątek, godzina trzynasta. Szymon siedział przy swoim biurku w redakcji i jadł na siłę maślanego rogala. Nie miał apetytu, ale był trochę osłabiony z głodu. Ominął sporo posiłków, odkąd Roksana i Janusz wyszli przytuleni z jego domu. A właściwie — jej domu. Dali mu kilka dni na wyprowadzkę, ale wyniósł się w parę godzin.

Przełknął kęs i spojrzał na Rafała, który siedział beztrosko naprzeciwko, przeglądając na tablecie portal z ogłoszeniami motoryzacyjnymi. Musiał wyczuć jego wzrok i pokazał mu na ekranie zdjęcie różowego sedana.

— Co myślisz o tym? — zapytał żartobliwie.

Szymon wzruszył ramionami.

— Spoko.

Rafał przewrócił oczami.

— Ledwo patrzysz i tylko „spoko, spoko", nawet jak ci szroty pokazuję — wyrzucił niezadowolony.

— Twoja decyzja, jakie auto sobie kupisz. Zajęty jestem. Poradź się Estery.

— Próbowałem — jęknął — ale marudziła tylko, żebym nie zmieniał samochodu.

— A po co chcesz zmienić? — mruknął Szymon.

Kumpel spojrzał na niego z pretensją.

— Właśnie ci opowiadałem, że ciągle się psuje. Nie słuchałeś?

— Aha. Słuchałem, słuchałem. — Wytarł usta i dłonie chusteczką, żeby ukryć zmieszanie.

Nagle gdzieś trzasnęły drzwi i poczuł, jakby do redakcji dostał się rozjuszony byk, bo od razu usłyszał ciężkie kroki, a potem nerwowy oddech. Do gabinetu wpadła Klara z żądzą mordu w oczach. Gdy spostrzegła, że Szymon nie jest sam, uśmiechnęła się sztucznie i powiedziała słodko:

— Hej, chłopcy. Co słychać, Rafał?

— Cześć. Kupuję sobie nowy samochód — odparł, ciesząc się z jej zainteresowania.

— Super — stwierdziła lekceważącym tonem. — Pozwolisz, że zabiorę twojego kumpla na krótki spacer?

— Nie — wtrącił Szymon, szybko pozbywając się z twarzy oznak przerażenia. — Najpierw wyprowadziłaś się bez pożegnania, a teraz wyciągasz mnie na randkę? Złamałaś mi serce — dodał cynicznie.

— Złamię to ja ci zaraz ręce i nogi — wycedziła. — Rusz dupę, cwany draniu.

W Szymonie wszystko się zagotowało i pchało ku ustom niczym para pod silnym ciśnieniem, ale zdusił to w sobie.

— Spokojnie — syknął zjadliwie i wstał, opierając ręce na biurku. — Jeśli zazdrościsz przyjaciółce, ciebie też mogę przelecieć.

Klarę zatkało z oburzenia. Spoglądała na niego, jakby zobaczyła go pierwszy raz w życiu. Jej mina dawała do zrozumienia, że miała już doświadczenie z takim uczuciem. Rozgniewana, odsłoniła zęby w brzydkim grymasie.

— A więc to taki jesteś naprawdę? — zapytała pogardliwie. — Brzydzę się tobą.

Prychnął niedbale. Prychnęła i ona, a potem podeszła do niego, grożąc mu palcem.

— Zabraniam ci ją szantażować, dotarło?!

— Szantażować? — parsknął ze zdziwieniem. — Dlaczego miałbym...

— Kim trzeba być — przerwała mu opryskliwie, nie starając się go słuchać — żeby robić coś takiego z zemsty?!

— Klaro — zaczął z politowaniem Szymon. — Jesteś bystrzejsza, niż na to wyglądasz, ale z obserwacją tego, co się dzieje pod twoim nosem, bardzo u ciebie kiepsko. Chyba że tylko udajesz i tak naprawdę masz pretensje do siebie?

Ulica Przyjazna 8 (Wydana)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz