Nie ukrywam, przeraziło mnie to co powiedział pan E, ale nie miałam w tym momencie specjalnie czasu żeby się nad tym jakoś szczególnie zastanawiać. Dzisiaj sobota, co oznacza że dzisiaj jestem umówiona na kolacje u państwa Blake, obiecałam im że będę więc dotrzymam słowa. Zaczęłam powoli się szykować, w tym momencie tata wtargnął mi do pokoju.

-A pani to gdzie się wybiera? - zapytał podejrzliwie.

-Na kolację do państwa Blake.

-No proszę, jakie pani ma znajomości w tym mieście. - powiedział z zauważalnym sarkazmem - najpierw zadajesz się z synem burmistrza, teraz państwo Blake zapraszają cię na kolację.

-Jeśli nie wiesz to z tym synem burmistrza chodzę do klasy, tak samo jak z córką pańtwa Blake, poza tem kiedyś przyjaźniłam się z inną córką pańtwa Blake, gdybyś chodź trochę się mną interesował wiedziałbyś o tym.

Tata nie specjalnie zareagował na te słowa, po prostu wyszedł z mojego pokoju.

Gdy byłam już w wielkiej rezydencji, oprócz państwa Blake, ich córek oraz ich mężów, nie było nikogo innego, co trochę mnie krępowało, bo co ja mam robić na ich rodzinnej kolacji? Jak ja ich nawet dobrze nie znam.

Weszłam do wielkiej jadalni i usiadłam obok Daphne.

-Mamciu, zapomniałam że dzisiaj miałaś przyjść. Gdybym wiedziała podwiozłabym cię. - powiedziała lekko przyjęta Daphne.

-Nic się nie stało, przyjechałam autobusem i trochę się przeszłam, taki spacer dobrze mi zrobił.

Siedziałam przy stole i głównie rozmawiałam z Daphne, która powiedziała mi że jutro ona wraz z resztą ekipy jadą do Gatorsburga, ponieważ najprawdopodobniej czeka tam na nich zagadka, i że pan E wysłał im torebkę właśnie z tamtąd. Oczywiście chcieli żebym też jechała ale jak narazie mam dość przygód we własnym mieście i nie chce mieć ich jeszcze w innym.

-Witaj złotko. - odwróciłam się w stronę osoby która to powiedziała, była to Daisy.

-Daisy, tak się cieszę że cię widzę, opowiadaj co tam u ciebie słychać, tyle czasu minęło od naszego ostatniego spotkania.

-To jest mój mąż neurochirurg. - pokazała mi przystojnego mężczyznę, obydwoje kiwnęliśmy sobie głowami. - złotko to jest Kiara, moja dawna znajoma. - powiedziała do męża po czym skierowała się do mnie. - Kochana jak widzisz ja osiągnęłam wiele, zresztą to nic nowego, jestem profesjonalną lekarką, wyszłam szczęśliwe za mąż, jak tu powiedzieć coś innego niż "osiągnęłam wiele". A ty moja droga co osiągnęłaś?

-Ja? Nic wielkiego. Dalej kurzę się w starym rodzinnym mieście, no i teraz trochę wkręciłam się w zagadki, tak jak Daphne.

-Oh, zawsze wiedziałam że tak skończysz, ale że upadniesz do takiego poziomu jak moja siostra, cóż tego się nie spodziewałam. - co? Nie wierzę w to co Daisy właśnie powiedziała. Zmieniała się, ta Daisy którą znałam nigdy by tak do mnie nie powiedziała, więc dlaczego teraz jest taka? Kiedyś była inna, ale najwidoczniej to już dawne dzieje, i chyba już nie powrócą.

-Zmieniłaś się. - powiedziałam lekko przygnębionym głosem. - Dlaczego? Co się z tobą stało?

-Nic złotko, zawsze taka byłam. - nie Daisy nie zawsze, patrzyłam się na odchodzącą w oddali dziewczynę.

-Tak, typowa Daisy. - powiedziała Daphne.

Niedziela minęła mi nie spektakularnie, właściwie bardzo nudno, nie ukrywam trochę żałowałam że nie pojechałam z nimi do tego Gatorsburga, przynajmniej coś by się działo. Pod wieczór zadzwonił do mnie telefon, to była Daphne.

-Cześć Daphne, jak było w Gatorsburgu?

-Cześć Kiara, nasz wan się zepsuł, przyjechałabyś po nas?

-Ale jak to, rodzice nie mogą po was przyjechać? Ja nie mam jak niestety.

-Mama Velmy jedzie na zawody konne, tata Freda właśnie ułożył się w ulubionej pozycji i żadna siła go nie ruszy, moja mama nie wychodzi po zmroku, a rodzice Kudłatego mają wieczór twórczy i nie można się do nich dodzwonić.

-Przykro mi ale wygląda na to że będzie musicie spędzić w tym Gatorsburgu całą noc, ale dacie radę, kto jak nie wy.

Po chwili rozłączyłyśmy się, ale historia, dobrze że mnie tam nie było, nie wyobrażam sobie tego że miałabym spędzić calutką noc w tym miejscu, od kiedy źródło aligatorów wygasło Gatorsburg zamienił się w miasto widmo.

Było już ciemno za oknem, stwierdziłam że i tak nie mam nic lepszego do roboty, więc postanowiłam wyjść na spacer z Azorem, i tak, tym razem dobrze zapięłam smycz. Ostatnio w Kryształowym Zdroju pogoda jest dosyć beznadziejna, ostatnio była burza, teraz ciagle pada deszcz, a jest dopiero wrzesień. Hm, mam wrażenie że moje życie diametralnie się zmienia, zawsze miałam Daphne, Freda, Velmę, Kudłatego i Scooby'ego za bandę totalnych wariatów, a teraz czuję że sama staje się jedną z nich, ale nie mam poczucia że staję się i otaczam się wokół wariatów, wręcz przeciwnie teraz czuję jakbym odnalazła jakąś cześć siebie której mi brakowało, chodź nie wiedziałam że mi jej brakuje. To uczucie jest naprawdę dziwne, ale jednak przyznaje czarno na białym że myliłam się co do nich. To powiedzenie jest prawdziwe, iż nie ocenia się książki po okładce, i teraz tak naprawdę rozumiem znaczenie i widzę sens tych słów. Mam takie dziwne wrażenie że coś mnie łączy z tymi wszystkimi zagadkami, ze znajdowaniem potwór i wszystkim co jest z tym związane, pytanie tylko czemu? Czemu tak czuję?  

Na wstępie chciałabym strasznie przeprosić was za to, że tak długo nie było rozdziału, chodź chyba nie było to jakoś strasznie długo bo tylko około 4 dni. Jestem przekonana, że czasami rozdziałów nie będzie przez znacznie większą ilość czasu. Jeśli chodzi o to kiedy pojawi się następny rozdział to nic nie mogę niestety obiecać. Możliwe, że pojawi się już za pare godzin, bo złapie mnie wena na pisanie, ale również możliwe jest, że pojawi się na przykład dopiero za tydzień. Z tym rozdziałem także trochę się męczyłam, ponieważ mam dużo fajnych pomysłów na przyszłe rozdziały, ale ciężko jest szybko przejść przez sam początek, czyli moment w którym jestem aktualnie. Mam nadzieje, że mniej więcej rozumiecie o co mi chodzi i do zobaczenia w kolejnym rozdziale.

You've reached the end of published parts.

⏰ Last updated: May 29, 2022 ⏰

Add this story to your Library to get notified about new parts!

We got a mystery to solve - Scooby Doo Where stories live. Discover now