Nowa magia (cz. 2)

Zacznij od początku
                                    

– Mam Józię i dwie osoby do poinstruowania, to wystarczająco. Przyznam, że niespecjalnie uśmiecha mi się czekać, już zapowiedziałem wizytę w tutejszym dworku.

– Och, jak sobie pan życzy... – wymamrotała mama. Jakby poszarzała przy tym panu.

– Dzień dobry – wymamrotała Józia. Nie podobało jej się to całe zamieszanie.

– Dzień dobry, Józefinko – mężczyzna uśmiechnął się do niej.

– To pan Melchior Gorajski, który stworzył twoją metalową rączkę. Podziękuj mu teraz ładnie – poleciła mama, poprawiając chustkę na głowie.

– Dziękuję – pisnęła Józia.

– Poczekaj jeszcze chwilkę z dziękowaniem i usiądź – polecił mężczyzna, klepiąc ławę, na której siedział.

Józia usiadła obok. Zerknęła na Jędrka i mamę, by się trochę uspokoić, ale to nie pomogło. Oboje wydawali się spięci, jakby w pomieszczeniu było widmo, a nie obcy, ale jednak człowiek.

– Proteza dobrze się sprawuje? – spytał mężczyzna.

– Dobrze.

– A nie ściska trochę?

– Odrobinkę.

– Daj mi ją tu. A wy patrzcie uważnie – dodał w stronę Jędrka i mamy.

Mężczyzna pochylił się nad mechaniczną protezą. Spoglądał na nią inaczej niż wszyscy we wsi. Józia pojęła, że dla niego to nie jest coś obcego i nienaturalnego, ale jego własne dzieło, które rozumie. Tak jak ona wiedziała, że lalka, którą sobie zrobiła była kawałkiem szmatki wypchanym słomą i obwiązanym kilkoma sznurkami, a małej Indze zdawała się dziwem. I czymś do jedzenia, ale dla Ingi wszystko było do jedzenia.

– Kalino, możesz podejść i się przyjrzeć? Teraz pokręcimy tu i tu... – mężczyzna przekręcił kilka dyngsów w protezie. – I gotowe. Czujesz różnicę?

Józia pokiwała głową.

– Wygodniej – oświadczyła.

– Cudownie. To teraz wyciągnij drugą rączkę.

Józia spełniła polecenie. Kilka kolejnych dyngsów zostało przekręconych, blaszki uniosły się, tak, że przez moment dziewczynka mogła dostrzec ukryte pod nimi zębatki.

– Och – wyrwało się jej.

Teraz metalowa rączka nie była krótsza od prawdziwej, stały się idealnie równe.

– Mam uproszczony rysunek, co i jak należy robić. Sądzę, że po takim pokazie sobie poradzicie. Jak nie, to wiadomo, gdzie można mnie znaleźć.

– Do miasta to my tak łatwo się nie wybierzemy. – Jędrek zmarszczył czoło.

– Wierzę, że sobie poradzicie – pan Gorajski wstał. – Dziękuję za miłą gościnę, niestety, muszę już jechać.

 – Dziękuję za miłą gościnę, niestety, muszę już jechać

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.
Ornamenty z atramentu. OpowiadaniaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz