- Ethan zawsze był spokojniejszy, nie?

Te słowa sprawiły, że Christina przewróciła oczami, jednocześnie kręcąc głową i mrucząc coś o tym, że faceci nic nie widzą.

- Idź z nim porozmawiać - powiedziała po chwili, gdy Oliver skończył już z naczyniami, a ona zalewała herbatę wrzącą wodą.

- Co? Ale o czym? - zapytał zdezorientowany mężczyzna, stając przy żonie.

- Merlinie, o czymkolwiek - odparła zniecierpliwiona Chris. - Widzisz, że chodzi jakiś przygnębiony. Ja idę się wykąpać, Nigel się pakuje, lepszego momentu nie będzie. I weź mu herbatę.

Oliver wiedział, że w tej sprawie Christina nie przyjmie sprzeciwu, zatem, choć bez konkretnego pomysłu, różdżką uniósł gorący kubek i powoli ruszył z nim do starszego syna.

Ethan siedział nadal na krześle i tępo wpatrywał się w rozległy ogród przed nim, pełen ziół, które zostały zasadzone na polecenie jego matki. Słońce zaszło już całkowicie, a chłopak położył się częściowo na stole, wzdychając.

Oliver przyszedł tam tak cicho, że syn nawet go nie zauważył. Mężczyźnie dało to chwilę na zastanowienie się nad jego słowami, nie wymyślił jednak nic spekatkularnego. Odchrząknął wreszcie i powiedział:

- Twoja herbata, mistrzu.

Na głos ojca Ethan wyprostował się i spojrzał za siebie.

- O, dzięki, tato - mruknął bez entuzjazmu, odbierając od mężczyzny kubek. Myślał, że tamten już sobie pójdzie, Oliver usiadł jednak obok niego. Po chwili ciszy zapytał:

- No, to jak tam? Stresujesz się ostatnim rokiem?

- Co? - zapytał skołowany Ethan, który jak dotąd wpatrywał się w kubek. - Nie, nie...

- To co cię gryzie, synu? Widzę, że coś jest nie tak - powiedział Oliver.

Ethan milczał. Wziął łyk herbaty, a następnie kolejny, by mieć jakąś wymówkę na ciszę. Nie miał pojęcia, co powiedzieć ojcu, nawet jeśli w środku czuł, że wygadanie się może mu dobrze zrobić. Nie potrafił ubrać w słowa tego wszystkiego, co w nim drzemało.

Oliver natomiast nie miał zamiaru dać za wygraną - nie leżało to w jego gryfońskiej naturze, poza tym wiedział, że Christina nie dałaby mu żyć, gdyby nie uspokoił jakoś ich syna. Zresztą, sam się o niego teraz zmartwił, widząc jego minę.

- Ethan, mnie i mamie możesz wszystko powiedzieć, a my postaramy się jakoś zaradzić - kontynuował mężczyzna, kładąc dłoń na ramieniu syna. - Wiesz zresztą, że twoja mama to cudotwórczyni.

Westchnięcie opuściło usta Ethana. Chłopak odstawił kubek na stół przed sobą, myśląc o tym, że ojciec pewnie nie odpuści. Rozejrzał się, jakby chcąc sprawdzić, czy nikt ich nie podsłuchuje, a następnie powiedział cicho:

- Dobrze, ale... Obiecasz mi, że nikomu nie powiesz? Nawet mamie?

- No ba, musimy mieć jakieś męskie sekrety, nie? - odparł Oliver ze śmiechem, uderzając chłopaka w ramię.

Ethan nie zaśmiał się i spojrzał na ojca dziwnie. Wtedy ten odchrząknął i już poważnym tonem dodał:

- Obiecuję.

Słońce znajdowało się wtedy już całkiem za horyzontem, a letnie niebo robiło się coraz ciemniejsze. Ethan wpatrywał się w nie, byle nie patrzeć na ojca, a następnie wymamrotał błyskawicznie:

- Bo ja się chyba zakochałem.

- Co? - zapytał Oliver, który nie zrozumiał ani słowa.

Ethan westchnął i wreszcie odwrócił się w stronę ojca.

- Zakochałem się... Chyba - wyznał, a następnie szybko dodał:
- Nie pytaj w kim, proszę.

Oczy Olivera rozszerzyły się z zaskoczenia. Spodziewał się wielu rzeczy, ale tego chyba najmniej.

- Ethan, przecież to świetna wiadomość! - zawołał mężczyzna radośnie, chcąc zapewnić syna, że nie miał nic przeciwko temu. - I to dlatego jesteś taki smutny? Ta dziewczyna kogoś ma?

Chłopakowi, gdy już wydusił swój problem z siebie, jakoś łatwiej mówiło się o kolejnych rzeczach z tym związanych.

- Nie, znaczy, jeszcze nie. Ale kto wie, wielu chłopakom się podoba - mruknął w odpowiedzi. - Po prostu... Ten rok to jest ostatnia szansa na powiedzenie jej tego, a ja nie potrafię, nie umiem jej nic powiedzieć, nawet nie umiem normalnie z nią porozmawiać...

Oliver zaśmiał się, co skołowało Ethana. Mężczyzna nie śmiał się jednak z syna, a bardziej z podobieństwa do niego samego, które zauważył.

- Wiesz, że z mamą miałem podobnie?

- Jak to? Ty? - zapytał szczerze zdziwiony Ethan. Ojciec był dla niego osobą, dla której nie istniały rzeczy niemożliwe - był odważny, silny, wielbiony przez fanów Quidditcha w całym kraju i poza nim... Ethan wiedział, że z tych rzeczy nic po nim nie odziedziczył. Bardziej przypominał matkę - spokojną i zorganizowaną - i wydawało mu się, że jego tata zdobył ją bezproblemowo.

- Twoja mama była już zajęta, gdy ja zrozumiałem, że ją kocham. I bałem się jej powiedzieć cokolwiek, nawet jeśli jej chłopak był prostakiem. - Na samo wspomnienie Troya Oliver wzdrygnął się.

- I pewnie mu ją odebrałeś.

- Nie do końca sam, pomogli mi Fred i George, choć o wiele później. Teraz żałuję, że tak późno się do tego zabrałem... Oszczędziłoby to twojej mamie wielu łez.

- To chyba u nich rodzinne... Artur też próbuje mi pomóc.

- To świetny z niego przyjaciel - stwierdział Oliver z aprobatą.

- Ale wszystkie nasze pomysły są... Złe. A jeśli nie powiem jej w tym roku... To pewnie już jej nie zobaczę. Ech, powinienem sobie dać spokój, prawda?

- O, nie, na pewno nie - zaprotestował natychmiast Oliver. - Ja też chciałem odpuścić. I gdybym to zrobił, to nie byłoby ciebie tutaj. Nie możesz odpuścić.

Ostatnie dwa zdania wywołały u Ethana mały uśmiech. Jego ojciec miał rację - jeśli odpuści, będzie tego żałował. Poza tym, Ethan szczerze wątpił, że uda mu się "odkochać", bo jego uczucia nie zgasły ani trochę przez prawie dwa lata, przeciwnie - wydawało mu się, że były coraz silniejsze.

- Chodź już się zbierać do spania - powiedział nagle Oliver, wstając. - I pamiętaj, że możesz mi o wszystkim powiedzieć. I nie powiem mamie, jeśli nie chcesz.

Ethan kiwnął głową i zabrał się za kończenie herbaty. Co go zdziwiło, rozmowa z ojcem naprawdę sprawiła, że poczuł się lepiej i minimalnie pewniej... Choć nadal nie wierzył, że uda mu się cokolwiek składnego powiedzieć, gdy zobaczy swoją wymarzoną dziewczynę następnego dnia na peronie.

- Dzięki, tato.

Czterdziesty KwiatWhere stories live. Discover now