I. Promyczek

11 0 0
                                    

Zastanawiałeś się kiedyś jakby to było gdyby zatrzymać cały ten chaos na choćby kilka sekund. Móc lepiej się przyjrzeć siedzącemu przy kominku dziadkowi, którego tak rzadko odwiedzasz, a on mimo to patrzy na Ciebie spojrzeniem pełnym miłości. Skupić się na jakieś mało ważnej drobnostce jakim są na przykład świeże kwiaty powoli więdnące w wazonie na środku stołu. Czy choćby wpadającemu do salonu wieczornemu światłu, które wyróżnia się intensywnością blasku w półmroku pokoju. Jednak co daje taka jedna chwila wobec milionów niespełnionych i  zapomnianych momentów.

Moje idące w coraz bardziej filozoficzną stronę myśli przerwał mi mój starszy nieokrzesany brat, który jak burza wparował do pokoju zakłócając tym panująca w pokoju ciszę. Starając się cicho przemknął obok dziadka, o mało co nie wywrócił się na dywanie. Powstrzymując się od parsknięcia śmiechem spojrzałam na niego i zobaczyłam typowy dla niego lekceważący wzrok. Szepnął tylko coś pod nosem i podszedł do mnie.
- Iris rusz się, pomożesz mi... - zwrócił się do mnie lekko odwracając głowę w stronę dziadka sprawdzając czy przypadkiem nas nie podsłuchuje.  Zlustrowałam go podejrzliwie wzrokiem dokładnie wiedząc, że jeśli prosi mnie o pomoc to stało się coś złego, albo zrobił coś naprawdę głupiego. Bez dłuższego zastanawiania się wstaje z krzesła i lekko się rozciągam stając przy tym na palcach. 
- Co się takiego stało, że chcesz zniszczyć ostatnie dwa dni w Polsce? -  spoglądam ponownie na Theo. Nie zdążyłam jednak usłyszeć odpowiedzi, kiedy zostałam pociągnięta w stronę przedpokoju gdzie czekał już na nas mój kuzyn i towarzysz zbrodni.  Stał zdenerwowany z rękami schowanymi w bluzie, a pomimo swojej wysokiej postury, ciemnych włosów i zielonkawych oczu w półmroku bardzo wyraźnie było widać otaczające jego policzki rumieńce jakby dopiero przebiegł z dziesięć kilometrów. Trochę bardziej zdenerwowana spojrzałam na chłopaków i coraz większą irytacją zapytałam.
- Czy któryś z was może mi w końcu wytłumaczyć co się takiego stało? - Ich porozumiewawcze spojrzenia przyprawiły mnie o dreszcz, ale cierpliwie czekałam.
- Emm.. Pamiętasz jak wczoraj dziadek kazał nam iść zanieść jakieś tam stare albumy na strych? - zaczął niepewnie Alex ciągle uciekając gdzieś wzrokiem.
- Do brzegu Alex, do brzegu - ponaglił go stojący obok chłopak. Wyglądało to dosyć zabawnie z mojej perspektywy widząc jak dwójka dorosłych postawnych chłopaków nie chce przyznać się do winy niczym dwójka małych przedszkolaków. Nic nie odpowiedziałam tylko wymownie na spojrzałam Theo zastanawiając się czy to też nie jest przypadkiem wszystko jego wina i ponownie wróciłam do słuchania chłopaka.
- No więc jak to my musieliśmy trochę poszperać w tych rzeczach na górze i nie uwierzysz nawet ile jest tam niesamowitych skarbów, ale podczas całego tego zamieszania zgubiłem gdzieś tam paszport... I błagam tylko nie mów swojemu tacie, bo przecież mnie on mnie zabije - po skończeniu ostatniego zdania spojrzał na mnie prosząco. Nie wiedząc co mam mu odpowiedzieć schowałam swoją twarz w dłonie sprytnie przy tym sprytnie chowając uśmiech. Był to już nie pierwszy raz kiedy Alex gubi coś naprawdę ważnego w najmniej odpowiednim momencie i na pewno nie pierwszy raz kiedy zapodział gdzieś swój paszport. Mój ojciec jest już na to szczególnie wyczulony odkąd chłopak zamieszkał razem z nami. 
- Jak rozumiem mam wam pomóc szukać? - zapytałam retorycznie. Gdy chłopaka usłyszał odpowiedz jego twarz złagodniała i rozluźnił się trochę.
- Byłoby super - uśmiechnął się delikatnie przeczesując przy tym swoje włosy.
Niewiele więcej mówiąc zaczęliśmy się kierować w stronę drewnianych schodów na piętrze gdzie było przejście na strych.

Uśmiechnęłam się pod nosem przypominając sobie wszystkie zabawy z dzieciństwa jakie miały tu kiedyś miejsce. Do teraz pamiętam jak zjeżdżała się na święta cała rodzina, a dziadek razem z ciocią uporczywie starali się ukorzenić we mnie i Theo polskie tradycje i obyczaje, co szczerze mówiąc średnio im wychodziło, ale byli wtedy wszyscy nawet mama, która ubierała z nami choinkę i chowała się pod stół jadalniany, abyśmy mogli zjeść w trójkę ciasto upieczone przez wujka Łukasza, którego starał się pilnować niczym mały ochroniarz Alex, ale zazwyczaj średnio mu to wychodziło. 
Lekko zadumana wchodzę po drabinie, gdzie na szczycie czekają już na mnie. Brat podaje mi pomocną dłoń wciągając mnie delikatnie do góry. Pomieszczenie było mniejsze niż dotąd pamiętałam. Znajdowały się tam głównie pudła z ozdobami do domu na różne okazje, stare albumy i pamiątki, czy narzędzia i po prostu rzeczy, z których się rzadziej  korzystało , ale szczególną moją uwagę przykuła stara garderoba od babci, do której dziadek miał ogromny sentyment i kurzyła się tutaj od przeszło dwudziestu lat. Biorąc się do pracy Theo jak to Theo pewny siebie zaczął rozporządzać pracę dzieląc nas na sektory, aby praca poszła sprawniej. 
Po przedarciu się przez kilogramy kurzu, kilkanaście pudeł i dwa pająki, do których bardzo ostrożnie podchodził Theo, oraz dziesiątki rzeczy, które przetoczyły nam się przez ręce. W końcu udało nam się odnaleźć upragnioną zgubę, która wylądowała w szparze pomiędzy jednymi z największych pudeł ze starymi książkami i notatnikami z zakładu od dziadka. Ręcznie zrobione notatki i wycinki nie tylko imponowały starannością, ale także precyzją i dokładnością w wykonywanej pracy. Chłopcy zwinnie przesunęli kartony robiąc przy tym niemały hałas, a ja na wszelki wypadek postanowiłam schować do swojej torby paszport Alexa, co nie omieszkało się od jego protestu.

Schodząc na piętro i zauważając tam stojącego lekko niezadowolonego swojego tatę zdałam sobie dopiero sprawę jak dużo czasu straciłam na poszukiwaniach. Stał on pewnie za skrzyżowanymi rękoma na klatce piersiowej dokładnie śledząc nas wzrokiem.
- Chcielibyście mi o czymś powiedzieć? - zaczął krytycznie na nas patrząc. - Czy wy macie świadomość, która jest godzina i co do jasnej cholery wy robicie na strychu? Nie mogliście sobie znaleźć jakiegoś lepszego miejsca na takie wygłupy, a nie ... - rozpoczął swój monolog, a ja nie wiele mówiąc udałam się w stronę pokoju gościnnego gdzie od ostatniego tygodnia mam tymczasowo swój kąt. Na odchodne rzucając tylko ciche "Nie moje mały, nie mój cyrk. Niech Ci się pochwalą chłopcy". 
Idąc spokojnym krokiem  słyszałam tylko jak Alex stara się spójnie odpowiedzieć logicznie na pytania Thomasa próbując nie wspomnieć o zagubionym dokumencie i Theo, który jak zwykle zarzekał się, że to nie jest jego wina. Nie zwracając już większej uwagi co dzieje się za drzwiami położyłam się na łóżku i włączyłam na telefonie na nowo moją ukochaną historię miłosną Charliego i Nicka, nie zauważyłam nawet kiedy zasnęłam. 

Você leu todos os capítulos publicados.

⏰ Última atualização: Jun 02, 2022 ⏰

Adicione esta história à sua Biblioteca e seja notificado quando novos capítulos chegarem!

Zbyt przeciętni na wiecznośćOnde histórias criam vida. Descubra agora