Rozdział 4

1.6K 201 4
                                    

Reszta drogi była okropnie nudna i beznadziejna. Kiedy pociąg wreszcie się zatrzymał, wysiadłam i wzięłam bagaże. Idąc rozprostowywałam obolałe kości. Nagle w tłumie mignęła mi znajoma twarz. Ruszyłam biegiem w tamtą stronę. Niestety nikogo znanego mi nie zauważyłam. Stanęłam na ławce i ujrzałam rudą czuprynę. Ruszyłam w tamtym kierunku. Nagle chłopak obrócił się.

-Henry!!!- zaczęłam wrzeszczeć z radości. Biegłam w jego stronę niesamowicie szybko. Kiedy do niego dotarłam rzuciłam mu się w ramiona- Tak dawno cię nie widziałam!!

-Beth- powiedział i uścisnął mnie mocniej- Kopę lat. Co u ciebie? Słyszałem o sforze do której należałaś. Przykro mi, byli dobrymi ludźmi.

-Wiem- westchnęłam- Nie gadajmy o tym. Co tu robisz?

-Zależy.- powiedział tajemniczo.

-Od czego zależy?- spytałam

-Od tego czy uwierzysz jak powiem ci że po prostu się przechadzałem.

-Nie uwierzę.

-Tak myślałem- powiedział zrezygnowanym tonem- twoja mama mi powiedziała o tym że przyjeżdżasz więc chciałem cię spotkać.

-To miło z twojej strony. Niestety muszę już iść. Nie mogę za długo dawać im nadziei że ktoś mnie zamordował, bo potem spotka ich wielkie rozczarowanie.

-Aż tak źle?- spytał nie dowierzając.

-Nie-powiedziałam z uśmiechem. Chwilę później dodałam- Gorzej...

Uścisnęłam Henrego na pożegnanie i wróciłam do watahy. Następnie w milczeniu ruszyliśmy w stronę domu Alfy. Po 10 minutach marszu dotarliśmy na miejsce. Muszę przyznać że mieszkanie robi wrażenie. (zdj). Z budynku właśnie wychodził niesamowicie przystojny chłopak. Carne włosy i niesamowicie niebieskie oczy. Widać że jest wysportowany. Mój wzrok przesunął się na jego usta. Ciekawe jakby to było.... Boże ogarnij się kobieto-skarciłam samą siebie-to jest Alfa jedyne co możesz zrobić to się buntować.

-Witajcie. Mam nadzieję że będziemy się dogadywać-mówił chłopak- Jako moje nowe stado możecie...- nie dane mu było dokończyć. Czemu? Bo mu przerwałam.

-Dobra, dobra nudzi mnie ta przemowa nie możesz od razu dać nam odpocząć?

-Nie- odpowiedział chłopak złowrogo.

-Idę po walizkę- powiedziałam i ruszyłam w stronę bagażu.

-Stój- przeszedł na to Alfy. To rozkaz którego słuchać muszę się wszystkie wilki należące do jego stada, lub nienależące do żadnego. No chyba że jest się Alfą. Zatrzymałam się stając na baczność. Na jego usta wypłynął uśmieszek satysfakcji.

-Chodź tutaj- wciąż używał głosu Alfy. Dobra odeszła mi chęć do gierek.

-Bo co mi zrobisz?- spytałam następnie ruszyłam w stronę walizek. Normalnie byłoby to niewykonalne tylko że ja mam taki jakby dar. Mogę też dotykać srebra. Wszystkich wprawiłam w osłupienie. Nawet Betę. Hahaha. Wzięłam torbę i odwróciłam się. Na ich twarzach wciąż widać było szok. No nieźle.

-Co się tak gapicie?- spytałam- Lepiej zaprowadźcie mnie do pokoju.- Alfę wyrwałam z osłupienia.

-Jak.. ty... to... ale... to nie powinno być możliwe. Mówili mi że mam nad wami pełną władzę.- nie dowierzał.

-No cóż jak widzisz nie masz, więc uprzejmie proszę zaprowadź mnie do tego pokoju- mówiłam z poirytowaniem. Chłopak kazał mi iść za sobą i pokazał nam wszystkim dom.

_________________________________________________________________

Następny rozdział dodam jak pod tym będzie 15 gwiazdek.

Omega [Chwilowo zawieszone]Where stories live. Discover now