Rozdział 10

937 42 17
                                    


Ich pierwsze "oficjalne" spotkanie rozpoczęło się zgoła inaczej, niż Hermiona zakładała. .

Pewnego spokojnego wieczoru, gdy pracowała nad raportem ze swoich odkryć w ruinach Artakai, w jej mieszkaniu odpaliła się sieć Fiuu i zarówno Teo, jak i Draco weszli swobodnie do pokoju, siadając nonszalancko na jej sofie. Kiedy wreszcie się do nich odwróciła, zauważyła, że są bardzo ładnie ubrani, a na ich twarzach goszczą złowieszcze uśmiechy.

— Dlaczego mam przeczucie, że zaraz wydarzy się coś, co niekoniecznie może mi się spodobać? — Odetchnęła, a jej serce zabiło mocniej na ich widok.

— Nie mylisz się — zauważył Teodor. — Nie opuściłaś mieszkania od dwóch dni — przechylił głowę, zastanawiając się — dwóch dni — podkreślił.

Przełknęła niespokojnie, zerkając na kalendarz na ścianie.

— I pewnie nie jadłaś nic od śniadania — naciskał.

Zerknęła na zegarek na ręce.

— Możliwe, ale...

— Żadnych ale — przerwał Draco, marszcząc brwi. Zachichotał zerkając na Teo i poprawił się na siedzeniu. — Zabieramy cię na kolacje — Hermiona przewróciła oczami chcąc zaprotestować. — Bez dyskusji.

Jej żołądek skręcił się boleśnie na wzmiankę o kolacji. Faktycznie nie jadła dość długo, zbyt pochłonięta raportami. Mimo to miała zamiar dodać swoje trzy grosze, ale zawahała się, widząc w ich oczach dawkę niepewności. Odkąd wrócili z Karaibów, widywała ich tylko w swoim lub ich mieszkaniu. I chociaż żadne z nich nie wypowiedziało tego do tej pory na głos, wiedziała, że kolacja będzie poniekąd testem, na to jak poradzą sobie w otoczeniu innych ludzi.

Chcieli spotkać się z nią publicznie — ta myśl rozgrzała serce Hermiony.

Zerknęła szybko na swój strój z niesmakiem.

— Dobrze, kolacja. Z przyjemnością. Pozwolicie mi jednak się przebrać?

Draco podniósł się z kanapy i złapał ją w ramiona, gdy próbowała szybko opuścić pokój. Jego kciuki musnęły krawędź jej bioder.

— Tylko jeśli czujesz się z tą propozycją komfortowo — jego twarz spoważniała.

— Zdecydowanie. — Odgarnęła mu grzywkę z oczu, nie mogąc powstrzymać uśmiechu, który cisnął się jej na usta. — Brzmi cudownie.

Zawadiacki uśmiech zagościł na jego obliczu. Pochylił się i pocałował delikatnie Hermionę w usta.

— W porządku.

Teo wsunął się między nich, przerzucając rękę przez ramię Draco i Hermiony. Zwrócił twarz w stronę kobiety.

— Czas, abyśmy się tobą pochwalili, czyż nie?

— Tak — zachichotała, składając na jego ustach szybki pocałunek. Odsunęła się odrobinę i uśmiechnęła bezczelnie w jego stronę. — A może jest wręcz przeciwnie?

Jego orzechowe oczy zalśniły.

— Może tak, może nie.

Sprawnie wyswobadzając się z ich objęć, wślizgnęła się do swojej sypialni, aby znaleźć i założyć coś godnego ich pierwszej, oficjalnej randki.

*

Teo podszedł do biurka Hermiony umiejscowionym pod oknem i dotknął opuszkami raportu, nad którym pracowała. Draco zaciekawiony zerknął na pergamin.

[T] Ruiny ArtakaiWhere stories live. Discover now