Część 5

1K 97 30
                                    

Słów: 1156

Lokaty chłopiec już powoli ściągał z ramion starszego jego marynarkę, nie odrywając się nawet na sekundę od jego ust. Od ust Louisa, których pragnął tak bardzo, że było to aż nie do zniesienia. Przez tyle lat tęsknił za nim i właśnie teraz całowali się na antycznym biurku w sypialni jego miłości.

Louis wskoczył na biurko i usiadł na nim wygodnie, oplatając biodra Harrego swoimi nogami i przyciągając go jak najbliżej mógł do siebie, co Harremu naprawdę się bardzo spodobało, ale gdy już starszy przestał tak entuzjastycznie odwzajemniać pocałunek oraz poczuł coś mokrego dotykającego jego policzki odchylił głowę i spojrzał wprost w jego tęczówki.

On płakał. Louis, po prostu płakał. Starszy chłopak przyłożył czoło do ramienia Harrego i zaszlochał głośno. Harry pomasował ramiona starszego swoimi opuszkami palców, po czym przymknął swoje powieki, wsłuchując się w nierówny oddech jego szczęścia.

- Harry? Nie powinniśmy tego robić. Bardzo dobrze o tym wiesz.. naprawdę zostaw mnie w spokoju. Chce żyć jak żyję, bez ciebie. - Wyszeptał starszy w ramię Harrego, na co chłopak mocno zacisnął swoje wargi. Jeżeli Harry myślał, że uda mu się tak szybko namówić Louisa do wspólnego związku to się mylił. Spodziewał się nawet trochę, że to może być ciężkie, ale widział, że Lou mu i tak kiedyś ulegnie.

- Louis spróbujmy.. nie ma rzeczy nie możliwych. Ludzie to zrozumieją, Louis proszę cię. Daj nam szanse. - Wymamrotał również te słowa cicho Harry obok ucha starszego i przełknął ciężko swoją ślinę. Ten go zaś odepchnął i przetarł policzki, zeskakując z biurka.

- Nie, Harry. Zastanów się nad konsekwencjami tego wszystkiego. Rodzina twoja, jak i moja byłaby doszczętnie zniszczona. Nie możemy myśleć jedynie o sobie. - Odparł stanowczo Louis, po czym pociągnął nosem i skierował się w stronę wyjścia z sypialni zostawiając samego Harrego.

On zawsze taki był. Zależało mu bardziej na szczęściu rodziny niż swoim, ale poczucie, że Louis go kochał i nie zaprzeczał temu dawało Harremu siłę do walki, by wygrać tą miłość, by w końcu być szczęśliwym razem z swoim szczęściem, którym był oczywiście Louis.

**-**

Harry właśnie przechadzał się po korytarzach Buckingham. Uważnie rozglądał się po całym tym pałacu, który kiedyś miał przejąć oczywiście Louis. I to nawet już niedługo. Jeszcze tylko 3 dni i będzie królem.

Zatrzymał się przy obrazie, gdzie na jednym z krzeseł siedział Louis, obok niego stał mały chłopiec, który tak bardzo był podobny do Harrego, a za nim stała jego żona, trzymająca dłoń na jego ramieniu. Ten chłopiec.. to za pewne dziecko Louisa. Miał również małe czekoladowe loki, ale bardziej ciemniejsze od Harrego i zielone wręcz bardzo zielone tęczówki. Mocniejsza zieleń od niego, ale i tak był podobny. Aż zadziwiająco podobny.

W końcu był z Louisem rodziną to mógł odziedziczyć trochę czegoś ode niego.. byli bardzo bliskim kuzynostwem, które zatraciło się w sobie bez opamiętania. Chociaż pewnie, gdyby się o tym wcześniej dowiedzieli to w końcu i tak, by wyszło na to samo, bo to przeznaczenie ich do siebie doprowadziło. To, że siebie kochają nie jest ich winą. Serce nie sługa.

Na kolejnym obrazie obok była ciocia Jay z Louisem i za pewne jego ojcem. Nigdy wcześniej nie widział go na oczy i widać było, że więcej genów odziedziczył po swojej matce niż po nim. Może akurat charakter jest jego ojca? Sam nie wiedział, bo go nie znał.

A ostatnim obrazem było.. eh, był tam Harry z Louisem i jeszcze z dwoma innymi kuzynkami. Pamiętał ten dzień jak do dzisiaj, gdy robili głupie miny do zdjęć, a fotograf tak bardzo się na nich denerwował, że o mały włos nie wyrwał swoich ostatnich włosów na głowie. Harry uśmiechnął się pod nosem patrząc przez dłuższą chwilę na swoją i Louisa rozpromienioną twarz. Tęsknił za czasem dzieciństwa.

Harry po chwili poczuł dłoń na swoim ramieniu. Odwrócił się i zobaczył żonę Louisa. Zmierzył ją wzrokiem i już miał zamiar odejść, ale ta go zatrzymała wypowiedzianymi słowami.

- Kochasz go, prawda? - Odparła, kierując swój wzrok na obraz, na którym był Louis i Harry. Ten zaś zmarszczył swoje czoło, po czym odwrócił się w jej kierunku. - Widać to. On ciebie też kocha. - Dodała po chwili, a zaraz po tym posłała delikatny uśmiech w stronę Harrego.

Chłopak czym prędzej odszedł od niej i obrazu. Czy to aż tak bardzo widać, że kocha Louisa? Czy ich miłość jest tak bardzo widoczna? Co, jeżeli inni to zauważą? Wie, że na pewno kiedyś uda mu się przekonać Louisa żeby powiedzieli o tym światu, że się kochają, ale nie teraz.. sam nie był na to gotowy. Chciał, po prostu odzyskać go pierw, a później chwalić się innym.

Chciał pójść teraz położyć się do swojego pokoju, by trochę parę spraw przemyśleć, ale zatrzymał się za zakrętem słysząc ściszone głosy.

- Louis. Musisz to zrobić.. musisz się go pozbyć. - Wyszeptała Jay, rozglądając się uważnie na boki, a dłonią opierając się o barierkę schodów. Louis stał obok niej przybity.

- Mamo.. ja go kocham. Ja już wymyśliłem, że jesteśmy kuzynami co jeszcze mogę zrobić? Nie odtrącił mnie nawet, gdy mu to powiedziałem. - Wyszeptał Louis, przecierając dłonią swoje powieki. Jay się wyprostowała i ciężko westchnęła.

- Harry to dobry chłopiec, ale musisz się go pozbyć w jakiś sposób, Louis. Następnym razem nie wymyślaj takich tanich bajeczek. On cię musi mocno kochać, ale ojciec nie może się o tym dowiedzieć. Pamiętaj, że musisz zostać królem. Mając żonę, a nie być w jakiejś pedalskiej parce. - Później już nie mógł dosłyszeć dalszej rozmowy, ale to, że Louis wymyślił, że byli kuzynami wystarczyło mu.

**-**

Harry przez 3 dni mało widział starszego chłopaka, bo zawsze było to samo tłumaczenie " jestem teraz zajęty do przygotowań do ceremonii" Czyli przyjęcie korony i tym podobne. W końcu miał być królem. Królem Wielkiej Brytanii. W dniu tak ważnego dnia, Harry nie spodziewał się, że usłyszy tak okrutne słowa z ust mężczyzny, którego kocha.

- Dlaczego mnie okłamałeś? Dlaczego powiedziałeś, że jesteśmy kuzynami? - Odparł spokojnie Harry, kiedy Louis miał zamiar po raz kolejny powiedzieć mu, że nie ma czasu. Ten stał na przeciwko niego i właściwie chyba nie wiedział co powiedzieć.

- Harry.. wróć do Francji i zapomnij o mnie, w porządku? - Położył na ramieniu lokatego swoją dłoń którą ten od razu zepchnął. Spiorunował go wzrokiem i pokręcił jak małe dziecko głową na boki. - Proszę cię.

- Czyli mam rozumieć, że to co ja czuje moje uczucia wcale nie są dla ciebie ważne, tak? Wolisz wybrać tą prostszą drogę, prawda? Wiesz Louis mogłem się tego spodziewać.. Po co ja ci wierzyłem, kiedy powiedziałeś te wszystkie słowa, gdy byliśmy mali? Po co wierzyłem, gdy powiedziałeś, że mnie kochasz? - Harry spuścił głowę w dół i zacisnął dłonie w pięści.

- Byliśmy, wtedy mali.. różne rzeczy się, wtedy mówi. A co do tego, gdy ci powiedziałem, że cię kocham to było spontanicznie dobrze tego nie przemyślałem. Jestem szczęśliwy teraz Harry, a ty to szczęście psujesz. - Wymamrotał Louis, a w oczach Harrego od razu pojawiły się łzy.

Jak on mógł coś takiego powiedzieć?

Princes loveDove le storie prendono vita. Scoprilo ora