Rozdział pierwszy

2K 110 70
                                    

Hermiona stała przed szpitalną salą i nerwowo ściskała dłonie. Przestąpiła z nogi na nogę i odetchnęła drżąco. Nie potrafiła zapanować nad emocjami. Szybkim ruchem przygładziła włosy, niesforne kosmyki założyła na ucho i oblizała wargi. Przystawiła głowę bliżej drzwi, nasłuchując. Odskoczyła przestraszona, gdy te uchyliły się lekko.

W przejściu stanął wysoki mężczyzna. Twarz miał naznaczoną zmęczeniem. Zmarszczki zdobiły miejsce wokół oczu, a brązowe tęczówki były bez wyrazu.

Dziewczyna przełknęła ślinę.

– Możesz ją zobaczyć – odezwał się zdławionym głosem.

Uchylił szerzej drzwi, by mogła przez nie przejść. Hermiona naciągnęła bluzę na biodra i zrobiła ostatni wdech, nim postawiła stopę i przeszła przez próg. Weszła do sterylnego pomieszczenia, gdzie stało tylko jedno łóżko, a wokół niego pełno było rurek i pikających ekranów. Pośrodku tego wszystkiego i białej pogniecionej pościeli była kobieta.

Hermiona podeszła niepewnym krokiem i czekała na gest ze jej strony. Po chwili, gdy do chorej dotarło, że przed nią stała, wyciągnęła dłoń, którą Hermiona ujęła. Padła na kolana, przytulając wątłą dłoń kobiety i odezwała się płaczliwie:

– Mamo...

– Skarbie – wyszeptała pani Granger. – Cieszę się, że cię widzę i... pamiętam.

Ramiona dziewczyny trzęsły się pod wpływem tłumionego płaczu. Wreszcie zaszlochała żałośnie, a chwilę później szloch przeszedł w gorzki, gorzki płacz, przerywany ciągłymi przeprosinami.

***

Hermiona siedziała przy łóżku matki i kciukiem gładziła jej dłoń. Kreśliła drobne kółka po skórze naznaczonej plamami choroby i marszczyła brwi. Wyciągnęła różdżkę i zaczęła szeptać ciche zaklęcia. Nuciła inkantacje skupiona i skoncentrowana na swoim celu, a jej oczy płonęły z determinacji. Wyglądało to tak, jakby robiła to już któryś raz z kolei. Kiedy skończyła, wpatrzyła się wyczekująco w twarz śpiącej matki, jakby miała nastąpić natychmiastowa poprawa. Zacisnęła mocno usta z niezadowolenia, że jej zaklęcia nie przyniosły żadnego skutku.

Pani Granger westchnęła przez sen, a po chwili otworzyła oczy. Odwróciła głowę i spojrzała na swoją córkę.

– Skarbie... – Jej głos był słaby. Umierała. – Chciałabym cię o coś poprosić.

– Tak, mamo? – Hermiona wyprostowała się na swoim krześle i schowała dłoń matki w swoich własnych. – Co mam dla ciebie zrobić?

Pani Granger przełknęła z trudem ślinę, a córka zaraz podała jej szklankę z wodą, pozwalając zwilżyć suche wargi i język.

– Obiecaj, że zostaniesz z ojcem... Że go nie opuścisz.

Po twarzy Hermiony przebiegł bolesny skurcz, ale szybko go zamaskowała.

– Mamo, obie przy nim będziemy – powiedziała z mocą, ściskając jej dłoń.

– Obiecaj mi, dziecko – wymamrotała chora. – Nie zostawiaj ojca samego. Nie wymazuj mu pamięci, żeby znów iść na wojnę. Zostań z nim, proszę.

Hermiona wpatrywała się zszokowana w swoją matkę, która teraz przymknęła oczy, bo wypowiedzenie kilku zdań kosztowało ją wiele sił.

Tydzień na miłość! || DramioneWhere stories live. Discover now