1. ,,Pewnego dnia będziesz dla mnie śmiercią, Buckley"

126 8 0
                                    

Gdy Eddie po raz pierwszy sięga po niego, Buck myśli, że śni.

Odkąd pamiętał, był podatny na przeziębienia i grypę, a dorastanie w Pensylwanii oznaczało, że nie było zimy, której by nie przechorował. Matka wzdychała i przewracała oczami, traktując to tak, jakby celowo wyłączył swój system odpornościowy, żeby jej zaszkodzić. Gdyby miał taką możliwość, pewnie by to zrobił. Ojciec zachowywał stoicki spokój, nigdy nie pytał go, jak się czuje i czy czegoś nie potrzebuje. Buck wolał takie podejście, myślał, że tak jest łatwiej. Łatwiej się z nim dogadać, jest bardziej przyjazny niż pasywno-agresywne unoszenie się matki.

Po pewnym czasie nauczył się po prostu to znosić. Trzymał butelkę tylenolu w szafce nocnej i kiedy czuł charakterystyczny ból głowy (swego rodzaju strzał ostrzegawczy), odstawiał ją i po prostu uczył się przez to przechodzić. Ignorował dreszcze, które kołatały mu w kościach i popijał wodę z gorączką, która groziła mu śmiercią. Wiedział, że nie ma sensu się o to kłócić, więc po prostu znosił to i znosił, a od czasu do czasu płakał w poduszkę, gdy ciśnienie w czaszce groziło, że go pochłonie.

Oczywiście do czasu, gdy pojawił się w Los Angeles.

W LA ma Bobby'ego, Maddie, Chimneya, Hen, Raviego i wielu innych ludzi, ale przede wszystkim ma Eddiego. Odkąd rodzice Buck'a wylądowali w LA, kiedy Maddie była w ciąży, z ostrymi uśmiechami i okrążając Buck'a, wyglądając trochę jak para sępów okrążających ofiarę, jego osobistą misją jest upewnienie się, że Buck wie, że nie musi czuć się samotny.

Kiedy więc Buck dzwoni do niego w dniu wolnym od pracy, prosząc Eddiego grubym głosem, niewyraźnym i miękkim na krawędziach, żeby przyniósł mu trochę tylenolu i lekarstwa na kaszel, jeśli to nie będzie zbyt duży kłopot, Eddie jest na poddaszu w ciągu trzydziestu minut.

Siada na brzegu łóżka, obserwując, jak Buck połyka tabletki i całą szklankę wody, zanim położy się z powrotem. Rozmawiają bezmyślnie na różne tematy, z których większość dotyczy w jakiś sposób Christophera. W miarę upływu czasu Buck staje się coraz bardziej zrelaksowany, jego mięśnie rozluźniają się, a oczy zaczynają opadać. Jego odpowiedzi na ich rozmowy stają się coraz krótsze, a czas między nimi wydłuża się, aż Buck nie pamięta już, jak ułożyć usta w słowa.

Właśnie tam, na granicy snu, to się dzieje.

Na początku jest to lekkie jak piórko. Duch dotyku, potem przerwa. Potem dotyk pojawia się znowu, ale jest bardziej natarczywy. Powtarzający się ruch, który sprawia wrażenie, jakby był w domu, a Buck nie ma siły, by to wyrazić, oczy mu się zamykają, gdy zsuwa się coraz głębiej w otchłań. Tajemniczy dotyk zatrzymuje się na sekundę, a potem następuje szeptane wyznanie.

-Pewnego dnia będziesz dla mnie śmiercią, Buckley.

Buck nie wie, jak powiedzieć Eddiemu, że przy nim nigdy nie czuł się bardziej żywy.

and  i confess babe (in my dreams you're touching my face)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz