Prolog

18 2 1
                                        

Zimny powiew wiatru, ciemność i wręcz ogłuszająca cisza. Pustka. Wieczór, jak co dzień.

Na ośnieżonych ulicach nie było żywej duszy, z wyjątkiem Veronici - 19 letniej dziewczyny, która pomimo młodego wieku, zamieszkała sama, w wielkim mieście, zaczęła pracę i tym samym rozpoczęła nowy rozdział w swoim życiu. Zresztą nie miała za wiele do stracenia, decydując się podjąć taką, a nie inną decyzję. Była odważna. Zdawała nie bać się tego. Wszystkiego.

Veronica studiowała, no cóż - język włoski. Nie były to jakieś świetne studia i nie wskazywały też na taką przyszłość. Dla niej jednak zarobki nie liczyły się tak bardzo, jak jej pasja. Kochała język włoski. Była zakochana we Włoszech. Najprościej w świecie zakochana. Kultura. Klimat. Potrawy. Tradycje. To wszystko było dla niej czymś, po prostu niezwykłym! Niestety, nie udało jej się nigdy odwiedzić tego państwa... Ale była przekonana, że kiedyś to zrobi. Marzyła o tym. Była niemalże pewna, że w końcu ze swojej wypłaty uzbiera tyle pieniędzy, aby na wszystko starczyło - Lot, pobyt, jedzenie, czy choćby samo przygotowanie. Niemalże pewna.


Dziewczyna poczuła się... Jakby nie była w pełni bezpieczna. Choć zawsze, gdy wracała z pracy, dobrze o tym wiedziała. Że w najgorszym wypadku coś może jej się stać. Jednak teraz to była wyjątkowa sytuacja. Cały strach ją opanował. Nie była pewna, czy faktycznie idzie, czy stoi i się rozgląda. Szła. Przyśpieszając kroku. Nieświadomie. Jakby to jej ciało samo wiedziało, co ma robić.


Upadła na ziemię. Nie wiedziała, co się dzieje. Ma się bronić? Wzywać o pomoc? Płakać? Modlić się?

Nagle dotarło do niej, że lód na chodniku spowodował upadek. Głupi lód. Czuła się, jak idiotka. Nic jej nie groziło.

Próbowała wstać, ale nie dała rady... Poczuła uderzenie. Najzwyczajniej dostała z liścia. Nad sobą zauważyła obcą, męską twarz, a raczej jej zarys, który po chwili stał się w pełni widoczny. Nieznajomy uderzył ją po raz kolejny. Złapał ją za nadgarstki i mocno ścisnął. Bolało.

Unieruchomił ją. Ale nadal mogła krzyczeć. To była jej jedyna nadzieja. Nie miała pojęcia, co nieznajomy chce z nią zrobić, ale nic nie wskazywało na to, że chciałby ją zaprosić na herbatkę. Nie miał dobrych zamiarów. Krzyknęła najgłośniej, jak tylko potrafiła. Oby ktoś to usłyszał, oby jej ostatki sił nie poszły na marne.


- Chcesz dostać jeszcze raz, czy się zamkniesz? - usłyszała głos. Chłodny, pozbawiany jakichkolwiek uczuć głos. Spojrzała na niego. Wyglądało na to, że był wysoki oraz dobrze wbudowany. Miał na sobie kaptur, a przez panujący wieczór, nie dało się zobaczyć choćby koloru jego skóry.

Zamilkła. Jeszcze nigdy tak się nie bała. Była przerażona. Wiedziała, że nic nie wróży jej wspaniałej przyszłości, ale nie spodziewała się, że skończy właśnie tak. Zamordowana w jakiś sposób przez niebezpiecznego mężczyznę. Najprawdopodobniej martwa włożona do jakiegoś worka i zakopana w najmroczniejszym zakamarku lasu. Świetnie, nieprawdaż?

Po chwili ręce nieznajomego z nadgarstków przeniosły się do... szyi. Zerwał z niej jej naszyjnik. Jej talizman. Po czym rzucił go gdzieś na bok. I znów zajął się szyją.


Czyli zostanie uduszona?

Tak zakończy swój żywot?


Jego dłonie zaczęły ściskać jej skórę. Dusić ją. Ona zaś próbowała złapać chociaż jeden oddech. Bez skutku.


To koniec.

***


Nagle wszystko się skończyło.

Ból.

Próba złapania oddechu.

Cierpienie.

Tak, jak nadzieja, że może jednak przeżyje.

Czyżby umarła?

Usłyszała... odgłosy bójki. Jak ktoś uderza kogoś innego. Jak powala go na ziemię. Okłada pięściami. A nawet słyszała krew, która co chwile tryskała, spadając na ziemię.

Bała się spojrzeć.

Tak wyglądała śmierć?

- Hej, nic ci nie jest? - pytanie to dotarło do niej, jak przez mgłę. Nie miała pojęcia, czy owy głos jest dla niej znajomy, czy też nie. Czy należy do kobiety, czy może do mężczyzny. Albo choćby, czy jest on prawdziwy, czy tylko w jej głowie.

Musiała jednak coś zrobić, jakoś zareagować.

Wstała do wpół siadu, podpierając się rękami o zimną ziemię.

Niewyraźne zarysy. Z jednej strony, rozgrywającej się bójki, a z drugiej osoby, która najprawdopodobniej do niej mówiła. Po chwili, która należała do jednych z dłuższych, rozpoznała tego kogoś. Był to chłopak. To na pewno. Miał ciemne, wręcz czarne włosy. Niebieskie oczy. Ubrany w... cóż po prostu czarne ciuchy, które ciężko było idealnie opisać, gdyż panował mrok. Noc. Najprościej, jak się da - był ładny. Bardzo.

Patrzył na nią. Jakby z troską. Przecież się nie znali. Pewne było, że byli dla siebie obcy. Tym bardziej, że ona nie znała tam nikogo. Ale ważniejszym pytaniem było, co się stało? I właśnie o tym pomyślała.

Przeżyła?

- Usłyszeliśmy krzyk. - zaczął, jakby czytał w jej myślach. - No i... Tak znaleźliśmy ciebie i tego typka. - Popatrzyła w drugą stronę. Jeszcze przed chwilą dwójka umięśnionych mężczyzn biła się ze swoim przeciwnikiem, a aktualnie leżał on już na ziemi. Nieprzytomny. Załatwili go. Cud, gdyby był faktycznie nieprzytomny, a nie martwy. - Mam nadzieję, że nikomu o tym nie powiesz. - szepnął do jej ucha. - To będziesz nasz sekret. - spojrzał jej w oczy, po czym złączył ich usta w pocałunku. Delikatnym, a zarazem namiętnym pocałunku.


~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

Nwm co właśnie napisałam, ale no... Tak wyszło xD

Vous avez atteint le dernier des chapitres publiés.

⏰ Dernière mise à jour : Feb 22, 2022 ⏰

Ajoutez cette histoire à votre Bibliothèque pour être informé des nouveaux chapitres !

tearfullyOù les histoires vivent. Découvrez maintenant